nad postrzępioną ziemią

znów wymykasz się

jesteś jasny jak przedwczorajszy

uśmiech Boga

 

boli cię ciało

wyraźnie zmęczone

ciągłą opieką nad duszą

krwawią moje oczy pozbawione

widoku ciepłego letniego wiatru

wplątanego w zmysły

 

pękła kolejna łza

kolejny okruch nieba

z premedytacją wpadł ci do oka

i pozostał

 

wypala się ostatnia świeca

w twoim sercu

dogorywa westchnienie

jakim karmisz wykradziony czas

przyśpieszony krok

 

przygotowana do melancholii

oswojona z uśmiechem

wywracam ciało

na lewą stronę

 

niebo pochyla się na chwilę

nad postrzępioną ziemią

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania