nad postrzępioną ziemią
znów wymykasz się
jesteś jasny jak przedwczorajszy
uśmiech Boga
boli cię ciało
wyraźnie zmęczone
ciągłą opieką nad duszą
krwawią moje oczy pozbawione
widoku ciepłego letniego wiatru
wplątanego w zmysły
pękła kolejna łza
kolejny okruch nieba
z premedytacją wpadł ci do oka
i pozostał
wypala się ostatnia świeca
w twoim sercu
dogorywa westchnienie
jakim karmisz wykradziony czas
przyśpieszony krok
przygotowana do melancholii
oswojona z uśmiechem
wywracam ciało
na lewą stronę
niebo pochyla się na chwilę
nad postrzępioną ziemią
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania