Nad rzeczką

Szwendał się ulicami miasta dobre kilka godzin. Nie miał innej rozrywki. Zawsze wędrował w to samo miejsce - na swoją ławkę w pobliżu rzeczki.

Kiedyś często bywał na rynku, gdzie stał z kubkiem i zbierał na jedzenie. Choć smaku alkoholu nie miał w ustach od co najmniej kilku lat, ludzie i tak nazwali go starym alkoholikiem i wypędzili stamtąd.

Od tamtej pory nie oczekiwał pomocy od ludzi. Wiedział, że są oni dobrzy tylko w ocenianiu po pozorach.

Swój cały dobytek zawsze nosił ze sobą: worek z kilkoma ubraniami i koc, gdyby w nocy bardzo wiało. Gdy się poszczęściło, w środku miał także jedzenie dla swojego kompana - starszego już psa. Kiedyś próbował zostawić go w schronisku, by zapewnić mu lepsze życie i możliwość znalezienia rodziny, lecz ten po dwóch dnia uciekł i czekał na swojego właściciela przy ławce nad rzeczką.

Tego dnia także siedzieli nad rzeczką. Ściemniało się. Mężczyzna patrzył na zachód słońca, gdy jego psiak gryzł kość. Sprzedawczyni z mięsnego chciała pozbyć się odpadków i wyniosła na śmietnik całą reklamówkę rzeczy niezdatnych do sprzedaży. Tak więc od teraz mieli nie tylko worek, ale i mięsną reklamówkę. Jedno było pewne, że dbał o swojego kompana bardziej niż o siebie samego.

Podziwianie krajobrazu przerwał jednak jakiś nastolatek, który wyszedł najwyraźniej na wieczorną przechadzkę. Stanął na chwilę obok ławki, radośnie zagwizdał do psa i poszedł dalej.

Zapadł zmrok. Mężczyzna siedział ze swoją psiną na kolanach i przysypiał. Obudził go ten sam dzieciak. Pewnie wracał do domu. Ponownie stanął przy ławce i tym razem powiedział:

– Ściemnia się, niech Pan pójdzie do domu. Dzisiaj ma być chłodna noc.

– Zaraz pójdziemy, po prostu lubimy wieczorne spacery – powiedział mężczyzna, ziewając i głaszcząc swojego zaspanego psa.

– Zatem dobranoc – odparł chłopiec i poszedł dalej.

Mężczyzna wkrótce zebrał swój dobytek, wziął psa pod pachę i skierował się w stronę mostku nad rzeczką. Pod tym mostem mieszkał. Nagromadził tam najróżniejsze zdobycze spod śmietnika. Miał nawet materac z kołdrą i legowisko dla psa, którym był jakiś urwany bok od kanapy. Pies usnął od razu na swoim posłaniu, zaś staruszek leżał po szyję przykryty kołdrą i słuchał, jak krople deszczu zderzają się z taflą wody. To była naprawdę chłodna noc.

Następnego dnia standardowo kilka godzin chodził ze swoim psem po mieście w poszukiwaniu jakiegoś jedzenia.

Wieczorem znowu siedzieli nad rzeczką i obaj zajadali się znaleziskami. Ten dzień był taki sam jak poprzedni, z tym, że ławka po ulewnej nocy zamokła.

Mężczyzna zasnął, podczas gdy jego pies gryzł kości z poprzedniego dnia. Drzemka nie trwała długo, gdyż obudził go ten sam młodzieniec co poprzedniego wieczoru.

– Dziś ma być jeszcze chłodniej – rzekł, pociągając nosem.

– Tak, tak, zaraz idziemy do domu – odrzekł staruszek, przecierając oczy zmarzniętymi rękoma.

– Dlaczego nie zgłosi się pan do schroniska dla bezdomnych? Obserwuję pana od kilku dni i widziałem pana dom. – powiedział z żalem w głosie.

– Jestem za bardzo przywiązany do swojego psa, zresztą, jak widzisz, chłopcze, jakoś nam się tutaj żyje, nie mogę narzekać.

– Pomogę panu, jeszcze dziś zabierze pana mój dziadek. Razem z psem oczywiście. Będzie pan pomagał mojemu dziadkowi w pilnowaniu parkingu samochodowego. Już naszykowałem panu miejsce w budce stróża i przeniosłem pana ubrania spod mostu.

Starzec otworzył oczy szeroko. W świetle latarni można było dostrzec spływające po czerwonych policzkach łzy.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • maga 11.01.2021
    Płynnie się czytało to jedno. A dwa, to fabuła niby oklepana, ale jednak nie banalna. Pojawiło się dziecko które wyciągnęło pomocną dłoń człowiekowi, który już dawno temu stracił wiarę w ludzi. Opowiadanie kończy się Happy Endem a zaczyna się tak niefrasobliwie. Bohater ma przy sobie tylko pieska, który jest dla niego najcenniejszym skarbem. Nikt tak nie kocha człowieka jak pies. Aj moja cockiera Daisy odeszła trzy miesiące temu. Spędziliśmy razem 13 lat. Nie zapomnę o niej do końca swego życia.
    Pozdrawiam 5)
  • Bajkopisarz 11.01.2021
    „niech Pan pójdzie do”
    Mała litera – pan
    „dom. – powiedział z żalem w głosie.”
    Bez kropki.

    Niezłe. Bez szału i trochę cukierkowo na koniec, ale lepsze to posłodzenie, niż kolejne oklepane zasmucanie umierającym żebrakiem lub niedołężnym a zawsze wiernym starym psem. A niech sobie jeszcze pożyją ?
  • Dekaos Dondi 11.01.2021
    Szalokapel↔Ładny tekst. Niby taki ''prosty'' a jednak ma coś sobie. Da się odczuć, ową bliskość.
    Miejsce po mostem, jest tu swego rodzaju↔domu, za którym obaj tęsknili. I na końcu jest nadzieja.
    Może nie dom, lecz coś więcej, niż pod mostem. I to poczucie, że ktoś o nich pomyślał. Też wzmacnia.
    Pozdrawiam:)↔5
    P.S→Mam trochę skojarzenie, z mym dawnym tekstem. Jakbyś chciała, ale nie musisz:)
       https://www.opowi.pl/psie-marzenie-a43920/

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania