Nad rzeczką...
Łódeczka drewniana – wiosłami operował młodzieniec o rysach takich, że trochę przypominał Azjatę, a trochę za sprawą obfitej brody, Osamę bin Ladena – płynęła. Ślizgała się po błyszczącej rzece. Całkiem malowniczo się prezentował ten ściek, do którego z całego miasta spływały pomyje ze zmywarek, różnorakie produkty przemiany ludzkiej materii – spływało tam wszystko, oprócz czystej, życiodajnej wody. No bo rzeka ładna – ale… ryby, bobry, raki i wszystko, co żywe – jeśli nie umarło zatrute naszprycowaną chemią wodą – to raczej się stąd wyniosło. Obawiam się jednak, że jak się wyniosło, to wyniosło się w zaświaty. I płynęła sobie ta łódeczka przez rzeczkę z naszym wioślarzem dzielnie, przemykała między rosnącymi na brzegu wierzbami, aż w końcu dotarła do miejsca, w którym odbył się pewien kryminalny proceder.
Azjata o brodzie najbardziej znanego terrorysty zacumował łódkę przy niewielkim, drewnianym pomoście. Siedział na nim wędkarz, korzystając z rozkładanego krzesełka. Wędka zarzucona, w rękach wędkarza kiszony ogórek. Nasz wioślarz szybko i logicznie połączył kiszonego ogórka w rękach wędkarza i stojącą obok, opróżnioną do połowy flaszkę wódki.
– Przecież tu ryb nie ma – zagadnął do wędkarza wioślarz – w tej rzece zatrutej.
– Wiem, ale jakiś pretekst do chlania musi być – tamten odparł bełkotliwie strzepując komara z policzka – przecież nie powiem żonie po prostu, że idę chlać.
– A co ona na to, że ryb nie przynosisz?
– Przynoszę, tylko takie w markecie kupione, od razu przerobione na grecką sałatkę.
– Żonie pasuje taki układ?
– I jej, i jej kochankowi, co przychodził do niej podczas mojej nieobecności też pasował taki układ – wędkarz przechylił flaszkę, biorąc potężnego łyka. Spuścił głowę wpatrując się w deski pomostu.
– Przychodził? – zapytał się wioślarz.
– Tak, przychodził. Teraz już nie przychodzi, bo odszedł do innej…
– A to romantyk – przerwał mu wioślarz – playboy jakiś.
… – Do innej rzeczywistości, do tej samej, co te wszystkie ryby mieszkające w tej rzece kiedyś – spojrzał na wioślarza wymownie – odszedł z tego świata przed momentem. Wędkarz wskazał palcem na rosnące obok pomostu sitowie. – Tam leży w tej chwili. – Oczywiście świadków nie może być – dodał. Wyjął pistolet i ze stuprocentową celnością trafił w serce brodatego wioślarza. Huk się poniósł po powierzchni rzeki, odbił się od wierzb i zniknął gdzieś w oddali. Wioślarz osunął się na pomost, tracąc ducha. – Tak to jest – mruknął pijany wędkarz – jedni mają serce złamane, a inne przestrzelone. Po czym palnął sobie w łepetynę ze skutkiem śmiertelnym.
Tymczasem – niczego jeszcze nieświadoma żona wędkarza – wyłączyła zmywarkę, z której brudna woda z pomyjami i chemią z kapsułek spłynęła do rzeki, nad którą przed chwilą odbył się kryminalny proceder.
Ciąg dalszy nastąpi w policyjnym raporcie.
Komentarze (7)
W kanale podmiejskim znaleziono ciała trzech mężczyzn w znacznym stopniu rozkładu. Wszyscy trzej zostali zastrzeleni. Analiza balistyczna wykazała ze zginęli z tej samej broni krótkiej. Dwie ofiary od strzału w serce a jedna od strzału w głowę. W przewodzie pokarmowym jednej z ofiar znaleziono częściowo strawiony kiszony ogórek a we krwi stwierdzono około 3 promili alkoholu. Po przeprowadzeniu dochodzenia okazało się, że jedna z ofiar był mąż niejakiej Brygidy S. głównej podejrzanej o dokonanie zbrodni a drugą jej kochanek. Śledczy intensywnie próbują ustalić związek podejrzanej z trzecia ofiarą. W toku prowadzonego dochodzenia ustalono że Brygida S. po zastrzeleniu wszystkich ofiar dotransportowała ciała w zarośla podmiejskiego kanału za pomocą kajaka a następnie próbowała upozorować zdarzenie polegające na tym, że maż łowił tam ryby. Śledczy zdemaskowali podejrzaną ponieważ w miejscu gdzie próbowała upozorować łowienie ryb swojego męża, żadnych ryb nie ma bo już dawno wyzdychały.
Tatam .......... :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania