Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nadużycie jestestwa.

Przesiedlany stadion niepewności

 

Znów szuka miejsca w innej skrajności.

 

Wspina się po drabinie rozeznania,

 

Ale porywcza grawitacja przerywa jego działania.

 

Próbował się bronić, ale wszystko to na nic.

 

Kamienna dłoń popchnęła go do innej świadomości granic.

 

Wpływowym ruchem przemieszcza rzeczywistości

 

I wprowadza do krainy podłości.

 

Ciągła tułaczka i bezzdaniowe życie

 

Nie wytrzymało i wyrwało emocjonalne pokrycie.

 

Przeleciała przez sitko własnej konsystencji,

 

Rozumiejąc, że szybko musi spakować rozsypanie egzystencji.

 

Nie zgodziłaby się na dłuższe pojednanie z narzuceniem.

 

Koniec z ograniczającym zrozumieniem.

 

Wie, że ma przeciwnika w czasie,

 

Który szybkim krokiem owija jej bojaźń w pasie.

 

Rozsypanie umysłowe w końcu ją czegoś nauczy.

 

Zobaczy rozsypanie, które wyprzedzenie tuczy.

 

Ostatnie pyłki myślenia są do spakowania.

 

Odpowiadają za twardość zasady formowania.

 

Ubrana w pojednanie z wyborem,

 

Ucieka przed przyciągającym potworem.

 

Cieszy się już wybranym plemieniem,

 

Rzucając w przeszłość niezgody korzeniem.

 

Chce dotrzeć w końcu na to urwisko.

 

Przecież to wszystko jest tak blisko!

 

Myśli o marazmie i detalach zmuszenia.

 

Jest w stanie głębokiego upojenia,

 

Przez co zasiała ziarno niezdecydowania.

 

Szybko urodził się pomysł dwóch skrajności pojednania.

 

Na dodatek sama decyduje, na co się porywa,

 

Kiedy tak zamaszyście kwiat ambiwalencji zrywa.

 

Piękny zapach unoszący się tylko dla jej umysłu.

 

Tylko czy udźwignie aż tyle, korzystając tak mało z jego zmysłu?

 

Zaciągnęła się wyprzedzeniem uwikłania.

 

Dumała co chwilę o ruchu świadomego wchłaniania.

 

Uciekła w końcu od rozkradania jej intencjonalności!

 

Więc uniesie sama rozdwojenie okazałości.

 

Rozebrała rozważania na części wiele,

 

Potem złożyła zgodnie ze wskazówkami na ciele.

 

Wtedy naprawdę uwierzyła, że to nie jest szkło.

 

Widziała siebie, jak maluje swoje tło.

 

Koniec z prowizorycznym mieszkaniem w zgładzeniu.

 

Sama zbuduje świadomość o swoim istnieniu.

 

Ma w skrzynce klucze pewności i dokręcania celu.

 

Będąc na zmuszonym dnie, przeciwstawia się jako jeden z niewielu.

 

Została w końcu szefem na budowie,

 

Który zutylizowany stoi na podniesionej podkowie.

 

Pochylona niegdyś nad bezsilnością, została z niej wyciągnięta.

 

Jej siła na nowo pozostała poczęta.

 

Przeszła z niczego do wszystkiego.

 

Dostała drugą skrajność od świata rzeczywistego.

 

Soczyste myśli nie opuszczają jej na krok.

 

Była szczęśliwa, bo ma dodatkowy wzrok.

 

Dbając o rozdwojenie jaźni,

 

Zadbała o formę jej przyjaźni.

 

Rozmawiała codziennie z kwiatem umysłowej odnowy.

 

Czuła się w sposób dwugłowy.

 

Miała siebie i osobowości.

 

Dziękowała kwiatu za ilość tak pomysłowych gości.

 

Czasem wspominała o dawnych przeciwnościach poglądowych,

 

Porównując z nimi sumiennie wprowadzkę alei wielozdaniowych.

 

Z czasem zamknęła się w kwiecie ambiwalencji.

 

Umarła, doznając zbyt wielopostaciowych turbulencji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania