Nadwrażliwość
Zapominam kroków tych pierwszych,
ojciec nogi układał aby równo szły,
matka nadawała rytmu obdartym kostkom,
rodzeństwo podtrzymywało zbyt wiotkie kolana.
Teraz sam upadam w krokach ułomnych,
nigdy nie dorosłem do roli życiowego wędrowca,
ta droga kręta, zbyt wiele wymaga,
a ja to partacz, młody łamaga.
I potykam się o fugi kafelek,
upadam jak dziecko z miękką głową,
ślady zostają pod czaszki obudową,
nie potrafię iść swoją drogą.
Chcę latać po niebie jak Edward Stachura,
jak narazie tylko głowę mam w chmurach...
Komentarze (21)
i wiersz ładny.
i świeci się...
i gaśnie
dziękuję za komentarz
Tobie tutaj właśnie
hahahah :D
ja tu na poważnie, lirycznie, i w ogóle :-/
wybaczam :]
Bardzo głębokie
Smutne piękne
Cudowne.
bardzo
to
miłe
:D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania