"Nadzieja nie umiera"- nowelizacja sesji RPG. Próba 2

Erban potarł ropiejącą ranę i pociągnął z flaszki. Westchnął krzywiąc się do trzaskającego ognia. Dźgnął rozżarzone szczapy wsłuchując się w stukanie rąbanego drewna.

Przewrócił oczami zwracając się do blaszanego drwala.

-Zero- warknął- musisz tak napierdalać? Będziemy tutaj tylko jedną noc, nie potrzebujemy więcej drewna.

-Będziemy też wracać- odparł robot- będę chciał sam zrobić kolejne ognisko.

Człowiek otworzył i zamknął usta. X3R0 metodycznie dręczył kłodę uderzeniami siekiery. Nawet teraz nie wierzył, że trzymetrowe żelastwo zostało stworzone do pracy w tartaku.

Erban syknął z bólu. Pamiątka po wojowaniu z zombie spaskudziła się i nie chciała się należycie goić. Pociągnął z flaszki. Po drugiej stronie ogniska rozsiadł się odmieniec. Położył pomiędzy nimi napełnione bukłaki i z zachwytem zajął się niedawno zakupionym łukiem.

-Potrafisz w ogóle z tego strzelać?

-Miewałem okazje- odparł Cierń- dobrze posłana strzała zniechęca pościg.

-Gdzie krasnolud? Wiesz, ten prawdziwy.

-Długo będziesz mi wypominać?- odparł Cierń kręcąc głową- Poszedł zapolować.

-Wychowany w tunelach brodacz nie potrafiący ustrzelić wiszącego z gałęzi czarnoksiężnika poszedł zapolować. Mogłem pójść z nim, byłoby śmiesznie popatrzeć.

-Nie jesteś w najlepszym nastroju, co?

-No co ty nie powiesz- odpowiedział Erban uśmiechając się paskudnie pociągając z flaszki. Skrzywił się do palącej rany i spojrzał w ciemność zalegającą wśród drzew. Dobiegała stamtąd martwa cisza.

 

***

 

Gamling rzucił tobołek i zamyślony pogładził zmierzwioną brodę.

Polana była otoczona rzadkimi drzewami, runo zostało wydeptane przez zwierzęta i ślady skupiły się przy niewielkim źródełku. Towarzysze zajęli się zagospodarowaniem poletka.

X3R0 bezzwłocznie zaczął zbierać drwa i kamienie. Erban budował ognisko. Z kolei Rudolf, nie, Neff, też źle- Cierń. Zmiennokształtny odmieniec zebrał bukłaki i skierował się do wodopoju.

Krasnoludowi brakowało w tym sielskim obrazku tylko jednego; pieczystego obracającego się na ruszcie. Ewentualnie pływającego w zupie. Zanim na dobre się rozgościli zauważył wydeptane w rzadkim runie ścieżki, oraz pozostawione przez racice ślady. Cóż to może być? Sarny, dziki, króliki? Nie, to ostatnie pewnie nie. Nie znał się na tropieniu, ale skoro taki zatwardziały mieszkaniec podziemi dostrzegł ślady zwierzyny to czy może być to takie trudne?

Zostawił większość rzeczy przy powstającym ognisku. Zarzucił tarcze na plecy, topór zetknął za pas wraz z kilkoma miksturami i z załadowaną kuszą wszedł głębiej w las.

Szedł po śladach. Zapach lasu mieszał się z dziwacznym odorem. Z każdym krokiem zapach się nasilał. Zatrzymał się. Cuchnęło jakby cała kompania żołnierzy wykopała nieopodal latrynę. Z drugiej strony może to być dzik. Trochę zaczął żałować swojej eskapady.

Kolejny podmuch wiatru pogłębił odór i poniósł odgłos pękającej gałązki. Wzdrygnął się, obrócił i odnalazł źródło zapachu. Miało koźle ślepia skradającej się pokraki.

Zwierzoczłek, szeroko otworzył oczy i przeżuł kłak brody, fomor. Bestia była większa od niego. Otulona podziurawionymi łachmanami z wystającym futrem. Stworzenie lepiło się od brudu i włochate nogi zdawały się opancerzone od zaskorupiałego łajna.

Potwór zabeczał wyzywająco i przyśpieszył nadstawiając zdobyczną włócznie i podnosząc do twarzy małą tarcze.

-Osz, kurwa- Gamling pociągnął za spust. Bełt zniknął pomiędzy ogołoconymi gałęziami. Stwór wydał triumfalny odgłos, przyśpieszył na ostatnich metrach robiąc wymach. Ostrze przeszło przez rude kłaki wgryzając się w ukryte pod luźną odzieżą tkankę.

-Kurwa mać- syknął. Potwór wyrwał włócznie szykując się do kolejnego ciosu. Gamling złapał za kuszę oburącz i rąbnął, ale cios odbił się od tarczy.

-Meee!- Zarechotał donośnie fomor ponownie dźgając krasnoluda. Krew chlusnęła powodując kolejne radosne zawodzenie.

 

***

 

Zadowolony z siebie Cierń spojrzał na zgromadzoną przy ognisku wodę i z czystym sumieniem rozsiadł się pod najbliższym drzewem. Wyciągnął długi łuk i pieszczotliwe zaczął wcierać w niego olejek.

Po naniesieniu ostatniej warstwy zapach popsuł mu kloaczny odór niesiony z wiatrem. Pamiętając mijane po drodze pola i pastwiska wzruszył poskręcanymi z patyków, ukrytymi pod iluzją ramionami. Zabrał się za naciąganie cięciwy. Drewno zaskrzypiało przyjemnie.

Rechot. Zdziwiony Cierń spojrzał na towarzyszy. Erban z wypiekami na twarzy, pomagając sobie oszczędnymi gestami, opisywał automatonowi jak powinno wyglądać ognisko. Maszyna nawet górując nad człowiekiem przypominała ucznia zafascynowana kazaniem.

Beczenie.

-Szlag- wstał rozpoznając dźwięk- FOMORY.

Pobiegł w las skąd dobiegał śmiech potwora. W garści ściskał łuk, a drugą ręką zdążył tylko zgarnąć pełen kołczan.

-Co?- Zapytał Erban oglądając się za znikającym fałszywym konstablem.

-Fomory- powtórzył X3R0- Ale czy ściółka naprawdę musi być…

-Zamknij się i ZA MNĄ.

 

***

 

Gamling rzucił w fomora kuszą zyskując bezcenną sekundę. Zerwał z pleców tarczę, wyszarpał topór i zadał desperacki cios.

Chybił.

-No kurwa jego mać- pokiwał głową. Skulił się słysząc świst. Myślał, że to ostatnie pchnięcie włóczni fomora, ale zamiast tego zaśpiewała strzała. Zdziwiony zdążył zauważyć jak zakręciła w powietrzu i zatopiła w futrze na wysokości obojczyka.

Stwór ryknął bez poprzedniej wesołości. Gamling rąbnął, ale przeciwnik zasłonił się tarczą. Krasnolud wyszczerzył zęby jak wilk samemu osłaniając się przed pchnięciem, gdy nagle ziemia zaczęła się trząść.

Wojownik posłał fomorowi złośliwy uśmieszek. Na zwierzoczłeka padł cień. Koźli łeb odwrócił się w stronę przesłoniętego słońca i defekował ze strachu. Maczuga jego wielkości trzymana przez żelaznego olbrzyma dwa razy większa od niego zakreśliła łuk. Zdążył jedynie napiąć mięśnie do skoku zanim blok drewna wgniótł go w glebę.

-No najwyższy czas- dyszał Gamling.

-TAM- krzyknął spomiędzy drzew Cierń- nadchodzi ich więcej.

Gamling przewrócił oczami i skierował tarczę w przeciwną stronę. Rzeczywiście z głuszy wychyliło się więcej rogatych łbów. Karny szereg czterech włóczników maszerował z wprawą zawodowych żołnierzy.

X3R0 podniósł zakrwawione szczątki zwierzoczłeka. Oddział zatrzymał się uważnie obserwując martwego pobratymca. Słychać było niezrozumiałe słowa ich gardłowej, plugawej mowy. Automaton rzucił ścierwem pod nogi potworów. Spojrzały na zgniecione tkanki, rozlewającą się krew i zaryczały z wściekłości.

-Nie tak miało być- powiedział robot. Fomory zaatakowały.

Ciężko dyszący Erban z lagą w ręce oparł się o X3R0 zerkając spod łokcia na szarżujące potwory. Gamling zarzucił tarcze i wbiegł pomiędzy drzewa podrywając ze ściółki kuszę. Cierń oblizał wargi posyłając strzałę.

Automaton postąpił ciężki krok do przodu nadstawiając się na zbliżającą falangę. Zanim włócznie skrzesały iskry na poszyciu wyprowadził druzgocący cios maczugi. Chybił. Żeleźce zarysowały metal odnajdując szczeliny w konstrukcji i uszkodziły niewidoczne zębatki.

-Oo- zdziwił się X3R0 gdy tryby zawyły żałośnie, a klucz w jego plecach na chwilę się zaciął.

-Szlag- skrzywił się Cierń, gdy posłana strzała chybiła tak jak poprzednia.

-KURWA- zaklął pod wąsem Gamling, gdy bełt zniknął w lesie nad rogatymi czerepami.

-HA- krzyknął Erban wychylając się zza automatona trafiając lagą w żebra odsłoniętego fomora.

Automaton zakręcił młyńca maczugą uderzając z mocą meteoru, roztrzaskał glebę. Fomory zabeczały radośnie pchając włóczniami. Niektóre dostały się do szczelin ponownie poddając próbie determinacje mechanizmu.

-Au- jęknął X3R0- Wybacz mistrzu nie mogę cię chronić. Taktyczny odwrót.

-Co?- zapytał Erban trafiając kijem w tarczę.

Patrzył jak robot przechodzi nad nim znikając jak żelazna kurtyna zostawiając go na pastwę czterech potworów. Zadowolone mordy popuściły śliny z pysków, gdy postąpiły krok w jego stronę. Wymieniły coś w swoich plugawym narzeczu i rozdzieliły się. Jedna para wyminęła go ścigając robota, a pozostała dwójka runęła na niego.

X3R0 zatrzymał się i odwrócił widząc dźgające fomory. Pierwszą włócznie zablokował maczugą, drugą zatrzymał dłonią. To był błąd. Atak prześlizgnął się pomiędzy palcami odnajdując szczelinę w napierśniku. To było zbyt wiele, mechanizm się zaciął, klucz przestał się obracać. Magia okiełznana trybami zaczęła zawodzić i wyciekać łukami błyskawic. Zanim stracił wizję robot zdążył zauważyć strzałę, oraz bełt trafiające w łeb stwora.

Dobrze, pomyślał X3R0 przed zgaśnięciem.

-Ja pierdolę- zaklął Erban odgradzając się od przeciwników szerokimi wymachami pałki.

To było zbyt mało. Fomory utrzymując linie skróciły dystans i przeszyły go włóczniami. Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale zamiast słów buchnęła mu z ust czarna, cuchnąca krew. Umierając czuł jak niegojąca się rana tłoczy w niego inny rodzaj ożywczego ciepła.

-SKURWYSYNY- ryknął Gamling odrzucając kuszę. Zdjął tarczę, wyszarpnął topór i przyjął postawę bojową.

-Aha- Cierń opuścił łuk. Patrzył ze spokojem rachmistrza jak fomory zbliżają się do krasnoluda. Postawił jedną stopę w kierunku obozu, ale założył strzałę na cięciwę.

Wybuch.

Tam gdzie jeszcze przed chwilą klęczał pozbawiony sił automaton rozbłysnął biały ogień i rozrzucił rozpalone szrapnele. Cierń zmrużył oczy od powidoków i konturu eterycznej sylwetki rozpływającej się w nicość.

Gamling zasłonięty przed eksplozją przez fomory i własną tarczę nie marnował czasu, tylko rzucił się do ataku. Widział jak ten stojący najbliżej zginął rozerwany i spalony. Pozostała dwójka, zdezorientowana, próbowała dociec co się dzieję. Topornik wbił tarczę w najbliższego i rąbnął. Z dziką satysfakcja zauważył jak spomiędzy kłaków brudnej szczeciny buchnęła krew.

-Może coś z tego będzie- szepnął odmieniec. Wycelował w drugiego fomora i oddał niecelny strzał- Na prawdę, czy to jakaś klątwa? Bogowie, poważnie?

Zwątpił. Szarża krasnoluda straciła na znaczeniu, gdy para zwierzoludzie, tarcza przy tarczy, zaczęła go przytłaczać. Popatrzył na własny łuk, topniejący zasób strzał. Zerknął na wypalone pozostałości X3R0 i szczątki Erbana…

Poruszył się. Erban wstał. Ucieszony już naciągnął strzałę, gdy zdał sobie sprawę z niezgrabności ruchów towarzysza. Człowiek lazł jak upośledzona kukła w kierunku fomorów, wyciągnął przed siebie wykrzywione palce i otworzył gębę z wywleczonym jęzorem. Jego oczy były puste. Zupełnie jak u…

-Zombie. Przykro mi- Cierń pokręcił głową.

Reszta wydarzeń potoczyła się szybko. Zwierzoludzie przerażone obecnością nieumarłego wpadły w popłoch. Gdy jeden z nich starał się zrzucić z pleców głodnego mięsożerce, drugi zginął od strzały.

Po wszystkim Cierń podszedł do żerującego Erbana. Celowo nadepnął gałązkę przykuwając trzaskiem jego uwagę. Spojrzał w bladą, bezmyślną twarz. Posłał pomiędzy puste oczy strzałę.

Podszedł do powalonego od utraty krwi krasnoluda. Załatał Gamlina jak potrafił. Znalazł przy pasie krasnoluda miksturę leczniczą, napoił go.

-Dziękuję wam- odezwał się Cierń- Dziękuję, że odwróciliście ich uwagę.

-Co?- zapytał zdezorientowany Gamling.

-Jesteś wstanie wstać?

-Tak. Dam radę- patrzył jak odmieniec klęczy nad poległymi.

-Żegnaj Erbanie, krótka to była znajomość, lecz wielce owocna, na pewno cię nie zapomnę, ale niestety nie mam też czasu cię pochować. Chodź Gamlingu. Wracamy do obozowiska.

-Wracamy od razu w drogę powrotną? Czy odpoczywamy do rana?

-Potrzebujesz odpocząć. Ja rozejrzę się po okolicy i faktycznie upewnię się, czy jest tutaj bezpiecznie. Wolałbym nie rozpalać ognia i tak oboje widzimy w ciemności. Odpocznij, ja będę stróżował.

O poranku wrócili do Ostoi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • JarekS rok temu
    Fajne. Co prawda czyta się bardziej jak książkę i to dobrą, serio a nie scenariusz sesji (miałem dziesiątki lat temu jeden z pierwszych podręczników do RPG kupiony przypadkiem z ciekawości i tam sesje rozpisywano na role, mapy itp możliwe że czasy się zmieniły :) ale mi jako opowiadanie bardziej pasuje nawet. Robot nie wiem czemu od razu skojarzył mi się z krainą Oz ale to tylko dodało smaku. Czekam na więcej.
  • Urami rok temu
    Serdecznie dziękuję za komentarz!!! <3 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania