Nagość w słowach
Celebracja codzienności, obowiązek oddychania,
zbyt wiele przebiegłem mil, by się teraz zatrzymać.
Wyciągam dłoń, podwijam rękaw koszuli –
ukłucie nie boli.
Jaki mamy dziś dzień? Masz takie zimne dłonie,
podkręcę grzejnik. Otwórz oczy i zobacz, słońce.
A miało padać.
Nie obchodzi mnie, że jesteś zmęczona. To noc
bez znaczenia, jak i cała wieczność. Nie ma
żadnej magii w zmaganiu dwóch ciał, chciwość
zaślepia, a fizjologia ma gorzki smak.
Poranne golenie i Elvis w lustrze, szorstkość.
Rozchylony świat chorej wyobraźni, krew –
ile jeszcze mam jej oddać, by móc wrócić,
zejść poniżej światła i odpocząć w ciszy.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania