Najciemniej pod latarnią
Skazuje siebie samego na śmierć.
Wysoki sądzie - na mocy prawa o śmieć,
na podstawie fałszywych oskarżeń
pozbawiam mej osoby duszy uprawnień.
Co za absurd! - Więdną świadkowie przysięgli.
Proces zawieszony w krzykach - orzekli.
Chór pobladły na psychopaty szały,
wtem ucichł sekundą, gdy drzwi zadrżały.
Obrońca wszedł schludnie salą sądową,
przywitał się z sędzią, skinął w tłum głową.
Zamęt przed chwilą jeszcze morderstwem żył,
teraz to myszy pod miotłą, skryte w chaosu tył.
Każdy się spodziewał, ale nikt nie myślał,
że adwokat diabła twarz anielską zyskał.
Przystrojony w garnitur - czernią odziany -
zasiadł z oskarżonym winą miotanym.
Ramię w ramię z zabójcą bliźniego,
swój trafił na swego, duszą chciwego.
Nie przedłużając - wznawiamy rozprawę -
wybił rozkaz orzecznika, ponawiający obławę.
O zdradę miłości, herezje wśród dóbr prawdy,
podły chłam złości i zaprzedane jawnie zdrady,
w końcu aż najwyższe z możliwych przewinienie -
sędzia tu przerywa: salę schodzi milczenie.
Oskarżonego wzrok wbity tylko w ziemię.
Obrońca, nie bezradny, przerywa brzemię:
„Nikt nie powie na głos, a wyrok ma zapaść -
daj wiary, Boże, na tej bezradności zapał!”
Świadek bezzwłocznie proszony w rozprawę -
sędzia wyraźnie wzywa uwikłanego w obawę.
Wyłania się pośród tłumu, leci jakby burza,
tożsamość potwierdzona pod postacią stróża.
„Zaprawdę, przysięgą czuwałem oskarżonym,
ale bogowie nie sumieniem wolą dzierżonym.
A u ludzi ta strata!” - płacze bożek w niebo,
przez łkanie pytając tylko siebie: dlaczego?
„Sytuacji proszę szczegół” - sędzia dopytuje.
Serduszko anielę pęka, świadka rujnuje.
Stróżyk odchodzi do obserwatorów tłumu,
w zarzutach mu szkoda postradanego rozumu.
„Na próżno wezwany” - przejmuje adwokat,
jakby obwinionemu zapewnił czarci patronat.
„Zbrodnia doskonała, ale i jej nie popełnił -
tu przy wszystkich, drogi sędzio najświętszy!
Oskarżony to nie zbrodniarz” - krew w nim gotuje.
Nie dowierza nikt, kto się w salce znajduje.
„Brednie!” - oburzenie widzów nie hamuje.
„Bluźnierstwo! Zostaw za bramami piekła!”
Diabeł nie odpowiada - nie jego boskie berła.
Potencjały szczere, ale przestępstwo oszukane:
skazujecie karą przewinienie nieudane.
Doprawdy herezji szramicie bliznami,
obciążając błahego waszymi winami.
- Obrońca zaskakuje sędziego w słowach.
„Ale i owszem” - rację przyznają w rozmowach.
„Niewinny zarzutom!” - ostateczny sędziego wyrok.
Nie nielegalny, a bez serca bogom wyskok.
Na próżno przysłano tu pozwów chmary,
bo choć karygodny, to niegodny czyn kary.
Oczyszczony od pomówień, życiem pulsuje -
już nie ciemność, a światło latarni pokutuje.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania