Najlepsi przyjaciele

Wycinek z lokalnej gazety:

TRAGEDIA NA ULICY ZĄBKOWSKIEJ

Dwie osoby zostały potrącone przez tramwaj. Piesi nie zauważyli nadjeżdzającego tramwaju. Obie osoby są w stanie krytycznym. Lekarze walczą o ich życie.

 

Tydzień później...

 

Obudziłem się w szpitalu. Wszystko mnie bolało. Gdy zacząłem się rozglądać po pokoju, ktoś wszedł. To była pielęgniarka, która pewnie przyszła sprawdzić, jak się miewam. Gdy zauważyła, że jestem przytomny zrobiła wielkie oczy. Wybiegła z pokoju i krzyknęła.

- Panie doktorze, obudził się!

Po tych słowach do pokoju wparował jakiś człowiek ubrany w biały fartuch. Podszedł do mnie i zaczął się wypytywać, jak się czuję, czy wiem, jak się nazywam i jaki dzisiaj dzień.

- Co się stało? - spytałem rozkojarzony.

- No tak - powiedział doktor, po czym dodał - Nazywam się Doktor Nowak. Zajmowałem się tobą, gdy byłeś w śpiączce.

- Śpiączce? - Powtórzyłem.

- Tak. W śpiączce - odpowiedział Dr. Nowak. - Zostałeś potrącony przez tramwaj, pamiętasz coś z tego?

- N-nie, nie pamiętam - wyjąkałem.

Lekarz zrobił zamyśloną minę i powiedział.

- Dobrze, odpocznij sobie. Zawiadomiliśmy już twoich rodziców o tym, że się obudziłeś. Niedługo powinni się zjawić.

Lekarz wyszedł wraz z pielęgniarką. Tamten dzień spędziłem z rodzicami, powiedzieli mi, że niestety jutro nie mogą mnie odwiedzić z powodu pracy. Mieli dużo pracy.

 

Dzień później Dr. Nowak oznajmił mi, że mogę wracać do domu, gdyż mojemu życiu już nic nie zagraża. Przed wejściem czekał na mnie mój najlepszy przyjaciel Mateusz. Znaliśmy się od dziecka. Razem dorastaliśmy. Ufaliśmy sobie bez granic. Byliśmy jak bracia.

- Cześć - powiedział Mateusz, machając do mnie ręką.

- Cześć - odpowiedziałem.

- Idziemy?

- Jasne

 

W drodze do domu rozmawiałem z Mateuszem, jak, gdyby nic się nie stało. Gdy byliśmy przed moim domem Mateusz pożegnał się ze mną i poszedł przed siebie. Byłem dosyć zmęczony, więc położyłem się spać. Następnego dnia poszedłem do szkoły. Gdy wszedłem do klasy wszyscy zalali mnie pytaniami się, jak się czuje, czy coś mnie boli, co pamiętam z wypadku i tym podobne. Na Szczęście dzwonek na lekcje mnie uratował.

 

- Niestety jest już lekcja - powiedziałem z rozłożonymi rękoma.

 

Po 15 minutach lekcji przyszedł Mateusz. Lubi się spóźniać. Na wszystkich lekcjach rozmawiałem z nim o tym, co, gdyby na świecie wybuchła epidemia zombie. W pewnym momencie zauważyłem, że wszyscy patrzą się na mnie. Chciałem spytać czy coś się stało, ale wtedy Mateusz wybił mnie z tropu oznajmiając, że musi pójść do łazienki. Dziwne było to, że wszyscy olali Mateusza. Pomyślałem sobie, że byli tak skupieni na mnie, że po prostu go nie zauważyli. Wtedy zadzwonił dzwonek. Jako, że była ostatnia lekcja wszyscy zaczęli się pakować. Ja zaś odwróciłem się do Tomka i spytałem

 

- Ej czemu się tak na mnie patrzyliście?

 

Tomek spojrzał się na mnie i powiedział

 

- Nie wiem o co ci chodzi - Po czym wybiegł z klasy.

 

Próbowałem zapytać się kilku innych osób, ale wszyscy odpowiadali tak samo. Wracałem z Mateuszem do domu i opowiedziałem mu o tym. Zdziwił się i nie wiedział co powiedzieć. Co było do niego niepodobne. On zawsze miał jakąś radę. Czasami głupią, no ale zawsze miał jakiś pomysł. Nie mówiłem o tym rodzicom, bo nie chciałem, żeby się zamartwiali. Następnego dnia, gdy przyszedłem do klasy nikt się do mnie nie odzywał. Jakby czegoś się bali. Mateusza nie widziałem co oznaczało, że pewnie poszedł na wagary. Ja nigdy nie lubiłem tego robić, ale Mateusz robił to dosyć często. Tym razem nikt się na mnie nie gapił, jak wcześniej. Mogę wręcz powiedzieć, że było, jak dawniej. Szkoda tylko, że nie było Mateusza. Została nam tylko ostatnia lekcja, godzina wychowawcza. Wychowawca postanowił opowiedzieć co się stało tamtego dnia, gdy tramwaj we mnie wjechał.

 

- Jak pewnie wiecie półtora tygodnia temu nasz kolega Janek wraz z Mateuszem poszli na wagary. Na ulicy Ząbkowskiej, nie zauważyli tramwaju i zostali przez niego potrąceni. Gdy karetka przywiozła chłopców do szpitala, lekarze walczyli o ich życie. Jankowi udało się pomóc, ale Mateuszowi już nie.

Po tych słowach wybiegłem ze szkoły. Pobiegłem do miejsca, gdzie wraz z Mateuszem przesiadywałem, gdy mieliśmy problem. Skuliłem się i płakałem. Nie chciałem, ale w środku byłem tak rozdarty, że nie wytrzymałem. Trudno mi się oddychało. Nic nie słyszałem, nawet swojego płaczu. Wrzeszczałem i biłem ścianę, o którą się opierałem. Nagle ktoś do mnie podszedł.

- Nie mazgaj się

To był Mateusz.

- Ty nie istniejesz... Ty jesteś tylko w mojej głowie!

- Jeśli tak to czemu ze mną rozmawiasz?

- Bo nie chce w to uwierzyć.

Mateusz oddalił się i machnął ręką, żebym poszedł za nim. Wstałem i podążałem za nim. Szliśmy w milczeniu. W końcu stanęliśmy. Byliśmy na cmentarzu. Mateusz wskazał w milczeniu na grób. Odczytałem tabliczkę. To był jego grób. Spojrzałem na niego ponownie.

 

- Czyli to prawda? Nie żyjesz?

- Niestety. - odpowiedział, opuszczając głowę. Po czym dodał - Proszę odwiedzaj mnie raz na jakiś czas.

 

Mówiąc to dał mi swoją ulubioną zapalniczkę. Dostał ją od dziadka, którego kochał nad życie. Było na niej napisane "Pamiętaj o swoich bliskich". Gdy spojrzałem w jego stronę Mateusza już nie było.

 

- To było 3 lata temu pamiętasz? Od tego czasu dużo się zmieniło. Skończyłem studia, znalazłem pracę, dziewczynę i dużo przyjaciół. Chciałbym ich ci kiedyś przedstawić. Tęsknię za tobą mordo.

Zapaliłem znicze na grobie, wstałem i powiedziałem.

- Do zobaczenia za tydzień. - odwróciłem się na pięcie i poszedłem przed siebie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Abbadon 27.05.2020
    Jak na pierwszy tekst, naprawdę dobre opowiadanie. Jest parę niedociągnięć, (jak to, że pierwsze pięć linijek możnaby usunąć i tekst by w ogóle się nie zmienił), ale ogólnie, postać Mateusza mi się spodobała, a sama akcja jest całkiem nieźle poprowadzona. Naprawdę podziwiam za małą ilość błędów, co wśród początkujących jest prawdziwym świętym gralem (i dobrym znakiem!). Jeśli chcesz się jeszcze trochę poprawić, mam małą radę - nie używaj tylu krótkich zdań. Ponad połowa twoich zdań to zdania proste, a to potrafi zirytować. Ale to taki szczególik. Ogólnie, tekst naprawdę na poziome, daję 5 i czekam na dalsze opowiadania
  • Marian 28.05.2020
    No, niezły tekst.
    Kilka korekt:
    "Dr. Nowak" -> powinno być "Dr Nowak". Jeśli skrót kończy się tą samą literą co cały wyraz, wtedy nie stawiamy kropki (mgr, dr), natomiast, gdy kończy się inną literą, wtedy stawiamy kropkę (doc. , prof. ).
    "Na Szczęście dzwonek na lekcje" -> "Na szczęście dzwonek na lekcje""
    "Po 15 minutach lekcji ... " i "- To było 3 lata temu... " -> W tekstach literackich raczej unikamy cyfr. Lepiej byłoby: "Po piętnastu minutach lekcji ... " i "- To było trzy lata temu... ".
    W sumie jest OK.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania