Namaszczam wedle nut powrotu...
Zygmunt Jan Prusiński
NAMASZCZAM WEDLE NUT POWROTU
Jeśli chodzi o muzykę to zostawiłem ją na rzecz poezji. Ostatni utwór który został w mej pamięci to ma tytuł (Wewnętrzne wzruszenie), to dawne czasy młodości. Nawet zdecydowałem napisać tekst później, ale ledwie napisany zaginął mi więc nie próbowałem usilnie z tego czynić piosenki. Zawarłem przyjaźń z literaturą - jakby zakwitała we mnie.
I tak się poczęła ta przyjaźń... Innych przyjaźni nie było, niestety. Nawet z kobietami, choć miałem pięć żon. Tylko Margot dla mnie była świętą ze znaku Byka, to cudowna kobieta, bardzo opiekuńcza.
Napisałem (66 książek) obecnie piszę z doskoku następną. I tak można uratować się od samotności poniekąd. Tylko brakuje tych spotkań autorskich. Czasy się zmieniły. Walczyłem z komuną, a dziś stwierdzam że w tamtym systemie jakoś dbano o to by autora zagospodarowano należycie. I byłem szczęśliwy iż był takowy kontakt z czytelnikami.
(Warto czasem przejść tam gdzie cicho w kątach bajecznych, rysuje się zamysł i zarys otaczającej pieszczoty kiedy schodzę z nieba po drabinie i zapukać w twoje okno. By cię czuć i słyszeć, owy dźwięk nuty w czasie dotknięcia skały.
W obrębie pauzy, w niej szkli uciech kilka, ogrodzenia są modne. Coraz mniej jest miłości,
odrysowani ludzie pogubieni w egoizmie nadają tło strumieniom. Niby żyją w swoim pięknie lecz ranią z pietyzmem. Tak im się zdaje że kara ominie próg upadku).
Swobodnie rozwijam dzieło, kamienna książka śpi...
W krzyku jaskółki lotnej jest coś z tańca na niebie. A jednak rozrywam ubranie opartą o melodię odbioru. Wciskam się w roślinność nawet pokrzyw nie czuję.
I tak nasycić się bólem uczuć - krwawić sercem w korze!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania