Namiętność
Nie potrzeba mi seksu, zaspokajają mnie intensywne sny erotyczne i wszelkie niezdrowe fascynacje mam z głowy. Pisząc o niezdrowych fascynacjach, mam na myśli różne randki i spotkania z kobietami durnymi, ograniczonymi z którymi normalnie musiałbym przebywać chcąc zaspokoić swą chuć. Wielokroć w przeszłości, zanim odkryłem metodę senną, musiałem łazić na różne foxtroty i bardzo szybko się zorientowałem, że wprowadzenie do życia elementu bajkowego – potocznie zwanego waleniem wódy do ryja – sprzyja romansom, przelotnym flirtom, chwilowym namiętnościom. Początki moich podbojów były niezwykle trudne i bliżej im było do eksploracji mokradeł Afryki, bo zamiast rusałek, bogiń baśniowych, hipopotamy i krokodyle łowiłem. Ciesząc się z upolowania na festynie wiejskim kolejnego Koczkodana nawet przez myśl mi nie przeszło, że to Koczkodan mógł upolować mnie. Innymi słowy – aby jaka nauka dla Czytającego była – jeśli wybrałeś pralkę w sklepie i ją kupiłeś, to może jednak to pralka wybrała Ciebie.
Intensywne sny erotyczne rozwiązały problem – nie piję, nie zadaję się z babami które potem dzwonią, straszą zakochane że se coś zrobią jak mnie nie zobaczą, że nienawidzą męża który ich nie rozumie, że to ja, i nikt inny jest tą jedyną miłością itd itp. Moją zemstą za przeszłe upokorzenia która przynosi mi satysfakcje, jest przebywanie w miejscach w których jest dużo kobiet – czuję jak rozbierają mnie wzrokiem, jak pragną być ze mną, jak marzą bym budził się obok nich rano by zaraz wyznawać mi wibrującym szeptem, że kochają, że kochają, że kochają… , a ja omiótłszy beznamiętnym, melancholijnym wzrokiem te cuda natury na których wdzięki jestem nieczuły, spokojnym krokiem oddalam się pozostawiając rozedrgane serca samotne u boku różnych pokrak które zamiast pieścić i ogniście całować, zdzierać sukienki i szarpać pończoszki, siedzą wieczorem rozwalone w fotelu z butelką piwa w chamskiej łapie, oglądając w telewizorze jakąś bzdurę której przesłanie staje się przekonaniem tej kreatury bezwolnej zupełnie, dla której obejrzenie meczu jest sensem istnienia.
O Dziewczyno! – pamiętam dobrze tę chwilę wstrząsu, gdyś wzięła w jasyr cały ogródek piwny wkraczając w sandałkach na wysokim obcasie, bluzeczce zwiewnej bez staniczka i w króciutkich dzinsowych szortach wyciętych bezczelnie z wpijającymi się w pupę majteczkami. Szukałaś tam wtedy tego pacana a ja, odwrócony nie zobaczyłem ciebie lecz zobaczyli inni i zastygli w bezruchu – śmiechy i rżenia, durne i mądre dysputy ucichły, kufle stanęły wpół drogi do paszcz, jap, bezzębnych mord z których dobyło się jeno stęknięcie i wtedy spojrzałem, i ujrzałem istotę niebiańską z długimi lokami, ustami pełnymi i oczami które przeszyły mnie jak strzała Amora szukając Romka bez palca. Kolega mój chciał być szwem dzinsowym w prześwicie twych pośladków – o prymitywie! – nie zwrócił uwagi zupełnie na powab, lekkość rusałki, na zwiewność sylwetki, grację ruchu, niewinność i urok spojrzenia tylko ja, ja jak zaczarowany siedziałem jeszcze długo po tym, jak Zjawisko opuściło z Romkiem bez palca ten szalet publiczny pozostawiając jakąś rajską aurę po sobie.
Jednak to, co zdawało się niemożliwe stało się – tego samego dnia siedząc samotnie na imprezie gastronomiczno-tanecznej, wodząc pustym wzrokiem po rozpustnych Krystynach i cnotliwych Joannach dostrzegłem ją zapłakaną, to Romek bez palca był powodem jej smutku a mojej nadziei. Wszystkie te kobiety dojrzałe rozmyślnie, a młodziutkie panienki instynktownie przed wyjściem z domu kąpały się, układały fryzury, upiękniały się, goliły miejsca o których wstyd mówić, wsuwały się w kreacje lecz wszystko na próżno – Ona przyćmiła je wszystkie! Dostrzegły to biedne, wszelka nadzieja na wieczór upojny ze mną pierzchła, tygodniowe majaki, halucynacje i mary zostały brutalnie zmiażdzone maleńką parą sandałków na obcasie. Wielbiące wodziły jeszcze za mną rozmarzonymi oczyma, pieściły klate, bicepsy, kształtne łydki, rzymski profil i wykute w granicie pośladki, lecz na darmo! To, co jeszcze przed chwilą z taką czułością i nadzieją spozierało, teraz szlochało, płakało, rzucało gromy! Cała restauracja wiedziała, że jesteśmy sobie przeznaczeni, że jeżeli jakakolwiek para kochanków tej nocy ma się spotkać, to tylko my – byliśmy jak dwie połówki rozdartej kartki idealnie pasujące do siebie, nawet Romek bez palca zrozumiał widząc nas razem, że nie ma szans w starciu z Adonisem – odszedł zanosząc się szlochem – to nasza namiętność go pokonała, odrzuciła niczym pole siłowe!
Wlałem w gardziel sete Kozackiej i bez zapicia ruszyłem na podbój tego, co już zdobyte było – omdlona padła w me barczyste ramiona i zatańczyliśmy! Nikt nigdy w tej budzie tak nie tańczył, ci którzy to widzieli mówili później, że huragan namiętności przetoczył się przez salę! Na łożu śmierci jeśli coś wspominać będą, to nie narodziny czyjeś, początek czy koniec wojny, ale ten taniec! – intensywność doznania tak wielka, że i ksiądz rozgrzeszenia nie da – cuda, metafizyka… a a później spacer. Ona wtulona we mnie, rozedrgana jakby na mrozie, a gorąc przecie, nie w gorączce albo i w gorączce jakiej rozchylone jej usta namiętne – czego pragną? – zdobywcy, bóstwa, wspaniałości! – Mnie pragną, a Ja pragnę Jej… .
Weszliśmy do mieszkania, ja usiadłem a ona pobiegła do łazienki – ta chwila błoga czy cichy szum wody podziałały na mnie tak, że na moment przymknąłem oczy a wtedy, z ciemności, gdzieś z jakiejś otchłani mętnej, strasznej i upiornej dotarł do mnie najpierw zdławiony, jak spod ziemi, z jakiego grobu czy lochu jakiego głos z innego świata, obcego mi zupełnie
- wyłącz, do diabła, ten przeklęty telewizor i idz spać, bo jutro znowu zaśpisz! Trzeba mi było iść za tego Romka, a tak, to człowiek sie zmarnował z tobą.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania