Narodzenie.

Nie chce urodzić się sama. Termin minął, a ona dalej w brzuchu woli. Być może czuje, że świat jest zły, ale czy aż tak. Pragnę rodzić naturalnie, siłami natury, słyszałem często. Lekarz podejmuje decyzję, decyzja będzie bolesna, jej skutek. Wywołanie porodu, indukcja tak zwana, bolesna tak piszą w internecie, personel tego nie powie. Wiem, że ten cud powstaje w bólach i cierpieniu, krwi i kale. Mieć wiedzę, a doświadczyć. Wiem jak wysoko szczyt Elbrusa, nie było mnie tam, więc wiem gówno, ot cała wiedza.

Podpięli ją przez rurkę do jakiejś dziwnej instalacji złowrogiej co ból zapowiada, w niej tej instalacji strzykawka wciśnięta jak ciało obce i dozuje powoli miligramów kilka na godzinę oksytocynę do żył, która bolesne skurcze przywołać ma, takie zadanie oksytocyny, ból przywołać i nowe życie.

Oksytocyna podana ból potęguje, taka jej wada. Kto raz spróbuje nigdy więcej chcieć jej nie będzie, tak powie położna ale nie od razu, żeby nie zniechęcać, nie straszyć. Powie w swoim czasie, ale jeszcze nie teraz.

Zjawiam się cztery godziny po podaniu hormonu, skurcze regularne do wytrzymania, ale czasem zanikają. Leży w białej szpitalnej koszuli, takiej żeby nie krępowała potencjalnych zabiegów, ma włosy spięte gumką i bladą twarz. Musi leżeć puki hormon dają. Do brzucha podpięte ka te gie, z ka te gie słychać bicie serce jak porywy wiatru tylko dziwnie regularne, to serce malutkie jak grosik szumi. Na kartce rysuje się wykres. Trzymam jej dłoń, rozmawiamy o wszystkim, o strachu też, boję się że nie dam rady, słyszę. Nie wiem co powiedzieć, walczę ze swoja idiotyczną blokadą od mówienia banałów, i mówię w końcu że jestem przy tobie i będę cały ten czas. To wystarcza na razie. Mi głupio i dumnie jednocześnie, bo widzę że pomogło.

Skurcze ustały jakby morze uspokoiło się, zabrakło fal. Jak cokolwiek, Posejdon, Księżyc czy Bog wie co morzem steruje tak i tu siostra podkręca tę złowrogą maszynerię, podwójną dawkę hormonu podaje i morze budzi się, wybudza, przybiera na sile. Ból rośnie, rwie i ściska naraz. Czuję go na swoich dłoniach ściśniętych, a czuję namiastkę przecież. Trwa to godziny, czas od skurczu do skurczu mierzymy, szybko mijają chwilę wytchnienia, jak wszystko co dobre, co tu gadać.

Boję się, słyszę, i widzę strach ten w niewinnych oczach. Błyszczą się od pragnienia i łez. Oczy moje stają się wilgotne i czuję to lekkie pieczenie, którego mężczyzna czuć nie powinien, przynajmniej nie teraz, więc powstrzymuje z sił całych.

Strzykawka pusta, skurcze nie ustały, pierwszy sukces. Ka te gie można odłączyć, można prysznic łagodzący ból, można chodzić. Wszystko można w porównaniu do tego co można wcześniej było.

Widzę jak boli ale woda pomaga, kołysanie bioder pomaga, stanie samo pomaga. Kolejne godziny. Badanie intymne, postęp niewielki. Wyrok, złowroga strzykawka co jak ciało obce w maszynerię wbita i rura do żyły. Trzy centymetry rozwarcia, i podamy znieczulenie, trzy centymetry, słyszymy. Mamy półtora. Dawka już duża, bez zbędnego pierdolenia się. Boli jak cholera, znów ka te gie, znów wyro szpitalne i brak prysznica kołysania bioder i chodzenia czy stania choćby. Tylko ściskane dłonie, mocny masaż krzyża i dobre słowo. Godziny.

Nie dam rady, teraz na pewno nie dam rady, słyszę. Dasz radę, masz chwilowy kryzys pamiętasz, niedawno też tak mówiłaś i dałaś radę. Grymas i pojękiwanie nie wystarcza, teraz głośne jęki, szepczące krzyki. Dłonie moje bolą, kości trzeszczą. Nie dam rady. Odwracam wzrok, nie mogę patrzeć jej w oczy, zbyt dużo w nich szczerego cierpienia. Jest piękna, ale nie do podziwiania to piękno. Zmęczona, maraton to pestka. Kolejnego nie wytrzymam, słyszę. O Jezu, nadchodzi, boję się. I tylko jęk słyszę, bo zamykam oczy.

To za dużo dla niej, mówię położnej. Badanie lekarskie, brak postępu. Decyzja, cesarskie cięcie.

Czy pani się zgadza? Zgadzam się na wszystko. Nie mam siły. Odłączają maszynę ze strzykawką. Podpisuje papiery, zgody i inne formalności w bólu i krzyku. Zabrali ją. Zostałem sam. Za chwilę druga w nocy. Denerwuję się. Błąkam się po korytarzu, zaglądam przez okna, bulaje w drzwiach, nic nie widać. Słyszę płacz dziecka. Łzy ciekną mi po policzkach, nie muszę być teraz mężczyzną.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania