Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Narodziny zemsty.

Blaszane drzwi zasunęły się zaraz za nią. Czuwała zapach tanich perfum i rozkładających się zwłok. Z trudem powstrzymała wymioty i zacisnęła powieki, czując potworny ból w okolicy brzucha. Usłyszała jego ciężki oddech. Otworzyła oczy, a on szarpnął ją i postawił na równe nogi. Przez chwilę miała wrażenie, że podłoga zaczyna się kołysać. Spojrzała na niego i kątem oka dostrzegła czerwoną plamę krwi na jego koszuli.

-Krwawisz. - Wyszeptała.

Spojrzał na nią ze wściekłością. Przestraszyła się i zadrżała na całym ciele

-Ty głupia suko. Myślisz, że rozwiążę Ci węzły? - Zaśmiał się, a jego głos rozniósł się po całej hali.

Widziała, że stracił dużo krwi i powoli tracił siły, gdyby udało jej się poluzować węzły, mogłaby go zwalić z nóg i uciec. Chwycił ją za włosy i odchylił jej głowę do tyłu.

-Jeśli zaczniesz się szarpać to Cię zabije tak jak ich. -Skierował jej twarz w kierunku zwłok.

Starała się skupić wzrok na jednym z ciał. Zobaczyła jak klatka piersiowa jednego z mężczyzn unosi się i opada. On żył. I nie dostrzegła na jego ciele żadnych ran. Coś tu nie grało, ale nie była w tym wszystkim sama.

-W porządku, chcę Ci tylko pomóc. Straciłeś dużo krwi.

Podszedł do niej i powoli zaczął przecinać linę na jej nadgarstkach. Gdy uwolnił jej ręce, rozmasowała delikatnie nadgarstki. Wiedziała, że musi odciągnąć jego uwagę od żyjącego mężczyzny. Była piękna i miała tego pełną świadomość, postanowaiła zaryzykować i ściągnęła z siebie cienką, bawełnianą bluzkę. Czarny, koronkowy stanik mocno kontrastował z jej bladym ciałem. Zobaczyła, że jego oczy zabłysnęły z podniecenia. Zwinęła bluzkę w kłębek i przyłożyła do jego rany.

-Musisz się położyć, żebym mogła lepiej ucisnąć ranę, gdy już wyciągnę kulę.

Poderwał się na równe nogi i odepchnął ją od siebie.

-Jesteś popieprzona? -Wysyczał, a jego wzrok nadal był skupiony na jej ciele. I to była jej przewaga.

-Muszę ją wyciągnąć. -Mówiła spokojnym głosem i powoli podeszła do niego kołysząc biodrami.

W oddali zobaczyła metalowy stół, leżały na nim strzykawki, skalpele i inne narzędzia, których jej koledzy chirurdzy używali do operacji.

-Skąd to masz? -Zapytała wkazując głową na stół.

-Nienawidzę was wszystkich tak samo. To wy ją zabiliście. Jedna z tych zarozumiałych panienek wyśpiewała wszystko gdy zaciągnąłem ją do łóżka. Wystarczyło jej kilka drinków i zaczęła sypać. Potem się zakochała i przynosiła mi różne interesujące przedmioty ze szpitala. Była tak głupia, że nawet nie pytała do czgo mi to potrzebne. -Uśmiechnął się.

Nie chciała mu pokazać, że się boi. Przecież o to mu chodziło, strach go poniecał. Widziała to.

-Podejdź do stolika i weź to co jest ci potrzebne, ale najpierw zdejmij wszystkie ubrania.

Nie był jednak taki głupi, wiedział, że może chwycić skalpel i wsunąć go za bieliznę tylko po to żeby go zaatakować. Zrobiła to, ale w duchu zaczęła go przeklinać. Spojrzała na mężczyne, który wciąż żył i nagle wszystko stało się jasne. Znała ta bystre oczy. Złapała głęboki oddech i podeszła do stolika. Zobaczyła białe tabletki, wiedziała, że to morfina.

-Może chcesz się napić. - Odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy, plama na jego koszuli powiększała się. Przytaknął. Chwyciła butelkę wody i białą tabletkę.

-Proszę. -Odkręciła butelkę i poczekała, aż upije duży łyk. Potem się na niego rzuciła, zaczęła go całować. Poczuła jak bardzo jej chce, gdy jej brzuch zaczął napierać na jego krocze. Delikatnie rozchyliła jego usta i językiem pchnęła tabletkę wprost w jego gardło. Miała nadzieje, że nie poczuje gorzkiego smaku. Cąłowała go jeszce przez chwilę, aż w końcu ją z siebie zepchnął.

-Głupia ździra. -Syknął i znowu napił się wody.

Przygryzła wargę i spojrzała na niego zalotnie. Podniosła się i zarzuciła na siebie koszulę, gdy odwrócił od niej wzrok. Wiedziała, że przez trzydzieści minut może ją zabić, więc musiała działać. Spojrzała jeszcze raz w brązowe oczy, które teraz mierzyły ją z wściekłością. Chciała wtulić się w niego i przeprosić, przecież zrobiła to aby ich uratować. Ale nie teraz. Teraz musiała działać. Chwyciła kilka rzeczy ze stołu i wróciła do rannego mężczyzny, który jeszce dwie godziny temu był jej współlokatorem. Przez tydzień mieszkała pod dachem z mordercą. Poczuła żółć w gardle.

-Miałaś być naga.

Zrzuciła koszule i cisnęła ją w jego kierunku. Kieszenie były puste, sprawdził to.

-Mogę? -Zapytała i wskazała na koszulę.

-Nie zapinaj jej. - Jego słowa powoli zamieniały się w bełgot, a wzrok stawał się nieobecny. Na jej szczęście morfina zaczęła działać.

Pochyliła się nad raną, wciąż krwawił.

-Nie wygląda to zbyt dobrze.

Poczuła ogromny ból głowy i zobaczyła ciemność.

 

Sukinsyn. Pomyślał i powoli przesunął dłoń w stronę broni. Nie da jej skrzywdzić temu pieprzonemy psychopacie. Nie po to udawał martwego przez kilka godzin. Wiedział, że nie była głupia i robiła wszystko by zyskać na czasie. Nagle znieruchomiał. Usłyszał śmiech i zobaczył jak morderca wstaje. Poruszał się chwiejnym krokiem, a z kieszeni spodni wyciągnął pognięcioną paczkę papierosów. Drżącymi dłońmi szukał zapalniczki. Odpalił papierosa i stanął nad nią.

-Głupia ździra.. -Powtórzył jeszce raz po czym osunął się na ziemie.

Poderwal się i ruszył w strone ukochanej. Zobaczył, że odszyskuje przytomność.

-Nic Ci nie jest? -Odgarnął z jej twarzy kosmyki włosów i pomógł jej usiąść.

-Nigdy mi nic nie jest, lepiej wezwij kolegów. Za cztery godziny ten skurwiel odzyska świadomość. Podałam mu morfine.

Spojrzał na nią z wyrzutem.

-Musiałaś go całować?

-Gdybym tego nie zrobiła to skończyłbyś tak jak oni. -Wskazała głową na zwłoki. Po czym ubrała się i podeszła do sterty ciał. Zemdliło ją gdy zobaczyła Kevina. Cholera, ten skurwiel zabił jej najlepszego przyjaciela. Przełknęła ślinę i zacisnęła oczy. W oddali usłyszała wycie syren.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • refluks 08.02.2018
    To się kupy dupy nie trzyma.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania