Narrenturm

Rozdział II

Doktorzy patrzyli na mnie z nutą zwątpienia, niezrozumienia. Rozważania na temat zastosowania tego nowoczesnego narzędzia w medycynie psychiatrycznej dopiero kiełkowało, jednakże jeżeli nie próbować teraz to kiedy? Zasygnalizowałem:

- Naturalnie nie ma pewności, że się uda. Według wstępnych badań doktorów Francuskich około 20 procent badanych nie było podatnych na hipnozę. Wszystko kręci się wokół sugestii jako formy komunikacji z pacjentem oraz skłonności do bycia zaabsorbowanym poprzez bodźce np. kołyszący się zegarek. Jako, że będę miał do czynienia z osobą chorą psychicznie praktycznie bezdyskusyjnym staje się zagrożenie dotknięcia przykrych wspomnień chorej. Rozmowa to klucz w tym aspekcie. To natomiast będzie skutkować reakcjami obronnymi, lękiem czy też epilepsją. - dr Lamb wystosował zapytanie:

- Rozumiem, że to pan doktorze będzie przeprowadzał ten test? Co jeśli Mary Jane się nie wybudzi? - Eriksen ruszył z odsieczą, stwierdził:

- Słyszałem o tym terminie medycznym. Adamie to nie do przyjęcia by poddawać pacjentów takim zabiegom. Jest zbyt wiele niewiadomych, nie mamy nawet pojęcia jak zareaguje. - gdy dr Lamb zastanawiał się nad tym co począć postawiłem wszystko na jedną kartę:

- Jeżeli tego nie zrobimy, przynajmniej nie spróbujemy, czeka ją zapewne lobotomia..jak inaczej wyjaśniacie sobie przybycie tutaj delegacji z Londynu? Niebezpieczny pacjent dla całego środowiska musi zostać ujarzmiony. Oni kierują się bardzo prostymi zasadami. Doktorze Lamb, wie pan że mam rację. - szkarłat letargu przewiał sprawnym gestem dłoni uderzającej w stół, po czym przemówił:

- Niech tak będzie! Ten pomysł wprawdzie jest szalony, aczkolwiek jedyny. Zatem działajmy doktorze Pinel.

Poprosiłem aby hipnozę przeprowadzić w jej sali. Dr Eriksen nalegał by wykorzystać aulę, jednakże uważam, że ta sala będzie miejscem idealnym. Skrywa ona wszystkie tajemnice do jakich pragniemy odnaleźć klucz w zszarganej pamięci i duszy chorej. Przepełniona jest ona mrokiem i dziwnym wrażeniem narastającego bólu, mimo że nie różni się od innych. To co tam zaszło powoduje strach, ściany nasiąknęły krwią, przestrachem nocy. Brak zrozumienia wytworzył kreację Mary Jane, która zabiła. Im głębsze są zaburzenia nerwicowe u danej osoby, tym trudniej wprowadzić ją w stan hipnozy. Im silniejszy jest lęk (m.in. nieuświadamiany) przed kontaktami społecznymi, im większy jest niedostatek pewności siebie i obaw przed zależnością, im gorsze przystosowanie, tym mniejsza jest podatność na hipnozę.

Wyjąłem ze swej szarej marynarki odsłaniającej czerń spodni złocisty zegarek, zawsze gdy na niego zerkałem przypominałem sobie moment, gdy ojciec postanowił mi go dać, tradycyjnie przekazać, kończąc swe siódme urodziny tuż po uroczystej kolacji podszedł do mnie i rzekł: "Synu czas co prawda to pozorna wartość, zwykłe przemijanie aczkolwiek spróbuj w nim znaleźć wskazówkę życia". Ojcze...co mierzy mądrość, a co jest jedynie dodatkiem głupoty? Ostatnimi czasy ów zegarek pomagał mi jedynie wcześnie wychodzić by spóźnić się na umówione spotkanie..do czasu.

Mary Jane była zaniepokojona, tak jakby moja osoba drażniła ją w sposób niesłychany. Naokoło zebrali się doktorzy w postaciach Lamb’a oraz Eriksena, poprosiłem by byli gotowi do zareagowania w przypadku jakichkolwiek komplikacji. Dziewczyna leżała, cała się trzęsła. Cicho wymamrotałem w jej stronę:

-Witaj. Nazywam się Jan Pinel..- nieśmiało zareagowała na moje słowa, spojrzała bojaźliwie na mą sylwetkę-..Czy mogłabyś usiąść?... Bardzo Cię proszę.- atmosfera zaczęła gęstnieć, każdy ruch, reakcja były przez nas monitorowane. Trwały tylko kilka sekund, ale można było wyczuć jakby ciągnęły się w nieskończoność. Zaniepokojenie biło z jej twarzy, mimo to bardzo powoli wstawała, podkuliła nogi, rozejrzała się po całej sali obejmując obiektywem nasze osoby i zatopiła we mnie zieleń swych oczu. Siedząc niczym antyczna piękność sparaliżowała mnie. Patrzyła wiercąc mój rozum, źle to na mnie działało, jak gdyby szrapnel rwał kawałki mego ciała, proch raził zmysły, a ja zamroczony mogłem zerkać tylko w mgłę jej oczu. Pragnę abyście byli gotowi doznać choć w minimalnym stopniu tego co ja, tego na co nie byłem gotowy. Przeraźliwie zaczęło coś ciążyć na mej duszy, oznaki fizyczne toż to jedynie igraszka w porównaniu z tym „czymś”. Pole bitwy i rany cielesne byłyby łatwiejsze do zniesienia. Przekazywała mi swoistą księgę bólu, mój wykształcony umysł nie wiedział jak zareagować, istny chaos zaczął grać pierwsze skrzypce jak mój ojciec w letnie wieczory gdy zachód słońca spowijał horyzont mych małych marzeń i pomysłów pełnych swawolnych planów. Gwałtownie poczułem jak się pocę, trudniej niż zwykle łapałem oddech. Z kieszeni swej białej koszuli wyjąłem chustę, którą przetarłem czoło. WTEDY, ZAUWAŻYŁEM TO...ona się uśmiechnęła!!

Kompletnie mnie zdezorientowała, czemu służą te gierki?! Lewa dłoń poczęła drżeć jak liść na jesiennym wietrze...doktor Lamb krzyknął:

-Doktorze Pinel!! Co się dzieję? Cały pan pobladł, wszystko w porządku?- po dłuższej chwili dotarły do mnie słowa wypowiedziane przez Adama, lecz nie mogłem się skupić na ich treści. Ona MNIE HIPNOTYZOWAŁA! Bez gestu, bez słowa, bez sugestii, ot tak, po prostu dręczyła moją duszę w sobie tylko znany sposób, robiła to tak sprawnie jak gdyby było to dla niej czymś normalnym. Wtem jej twarz spoważniała, półuśmiech zniknął, szmaragd wyrazu zaczął lśnić migotliwym blaskiem...łzy poczęły znaczyć jej suche policzki. Był to idealny moment by rozpocząć badanie, jej świadomość nikła w oczach, była zapewne bardziej podatna na możliwość zaabsorbowania bodźcami, którymi miał stać się mój zegarek i głos.

 

- Słuchaj mego głosu podążając oczami za ruchem zegarka, w kompletnym bezruchu rozluźnij swą zmęczoną głowę, umysł, słuchaj mego głosu, niech stanie się dla Ciebie przewodnikiem wśród ciemnych gęstwin - Król metali znaczył przestrzeń jej wzroku, niczym wahadełko wprawione w ruch tęczówki zaczęły śledzić drogę. Na kształt zniszczonej lalki bojącej się oddechu, pełnej przestrachu przed życiem, była odkryta żalem pustki... brakiem miłości wychylającej od początku jej istnienia. Sekunda po sekundzie czekała w tym teatrze strachów na jakiś sygnał lepszego jutra. Przestroga świata zewnętrznego, tak dalekiego dla jej obecnego stanu, utwierdza mnie jedynie w tym jak bardzo nie doceniamy naszych doczesnych nagród jakie prezentuje nam bieg życia. Kierunek i zwrot naszej psychiki jest zdecydowanie trudniejszy do określenia i poznania, momentami wręcz niemożliwy do ukształtowania podczas trudów, problemów losu. Młoda kobieta została porzucona przez swych rodziców, czekając każdego dnia na ich przybycie rozumiała, że jej dalszy etap egzystencji staje się samotnością, miłość miała być rzeką radości, nurtem przetrwania... z dziecka z nagła powstała sierota. Gdzież tu logika? Gdzież tu matczyna miłość?! Oddali ją jak starą zabawkę do sklepu, szkopuł tkwi, że to żywa istota! Byli częścią jej upadku, doprowadzili do niego tak nierozważnie, w momencie gdy powinni jak ostoja podpierać jej wątłe i schorowane ciało, winni nieść jej ulgę... wychowali ją, kochali, wtem znienacka opuścili. Któż był za słaby, kto nie podołał? Sierota, która ma rodziców... Sama hipnoza jest tylko pewnym stanem, półśrodkiem wędrówki do podświadomości badanej. Nie jest zapewne możliwe bym przejął nad nią kontrole, mógł jej rozkazywać. Istotna jest siła charakteru, kreacja transu może nie być realna. Przecież to nadal eksperymentalna metoda, choć próbujemy wyczytać ile się da to przed nami lata pracy. Jeśli nawet wyda nam się, że badanie przebiega pomyślnie, w mgnieniu oka wszystko może się zmienić. Pytanie czy cokolwiek będzie w stanie sobie przypomnieć. W zniszczonym, niewolniczym ciele, być może dusza wolna... Czy to już okultyzm?! Jakie granice przekraczamy.

- Ty też tu nie pasujesz… - złowroga ciemna aura przebiła mój głos jak igła balon, potęgując przebudzenie z marazmu całego naszego grona. Wokoło nas jakby zrobiło się luźniej, jak koń któremu by pomóc ograniczyć strach i lęk zakłada się klapki na oczy tak i ja złączyłem z nią linię wodzącą naszych oczu. Pozostałość była tłem, mgłą rozważań i domysłów. Z wyciągniętą ręką mierzącą czas, z dźwiękiem trzasku lodu pod stopami w zimowy dzień, zrozumiałem, że to jej słowa! Więc kto kogo bada?! Czy cały czas była świadoma? Czemu miało to służyć? Zbity kompletnie z tropu, tułaczki wniosków, zapytałem:

- Droga Mary Jane, wiesz gdzie jesteś? Co to za miejsce? - moje słowa zanikły w poświacie jej osoby.

-Nie pasujesz tutaj…- znowu to samo! Czy oni to słyszą?! Co tu się dzieję?! Nie mogąc ruszyć się ani na milimetr, zacząłem wolno wariować w rozsypce myśli, którym brakowało jakkolwiek składu i ładu. Z największą swą siłą próbując wykrzywić głowę by tylko móc zerknąć w inne miejsce mimo, że czułem jak bezskuteczne to się okaże ona niczym pusta kukła miażdżyła mnie swym obliczem. Cóż to za stan?! W szoku doznań zrozumiałem że nikt z nas nic nie mówił, toż to nie prawdopodobne, lecz nie mogłem otworzyć swych ust, tak jakby przenieśliśmy się w inne miejsce, inny świat. Światło było nad wyraz jasne, a w nim sylwetka tak szczodrej w wdzięki kobiety i mrożący krew ponury i przeszywający głos…

Chyba to pełnia hipnoza, jednak jak to się stało że jesteśmy tutaj razem? Rzeczywiście pełna niewiadomych jest ta praktyka, czy jestem bezpieczny? Wtem z nagła, nie mogłem przecież tego nie widzieć ani nie zakonotować jak na nowo lekko się uśmiecha, jakby mało było tu tajemnic…

-Nawet nie wiesz ile nie wypowiedzianych mam słów. – porażony nie potrafiąc nawet drgnąć byłem wyłącznie pewien jednego…to ona… - No dalej tutaj jesteśmy bezpieczni. Stan nagłego paraliżu nie ustępował – rzesza myśli raczyła mą głowę nie dając spokoju, moi mili to rzeczy nie do powiedzenia, nie do uświadczenia i nie do zrozumienia w takiej postaci. Skoro jednak ja jestem tutaj lekarzem… :

- Czym zasłużyłem sobie na takową indywidualną sposobność rozmowy? – tylko wzrok, wpatrzone oczęta, szyjące wprost we mnie czym się da. Był w nich smutek, żal, rozczarowanie i dziwna rozpacz. Uraczony takowym stwierdzeniem czytelnik bardzo szybko zazna wahliwości poznawczej, gdyż zagrają w nim harmonijnym kluczem harf słowa „dziwna rozpacz”, otóż pragnę prędko naświetlić tę zgryzotę spraw: rozpacz tej biednej dziewczyny nie mogła i nie może być zwyczajna toż to nie zwykłe i zgryźliwe utracenie nadziei, lecz głęboka zmiana stanów ducha, których niestety doświadczyła…tyle lat samotna, niezrozumiała, pozostawiona obcym. Zrodzona w niej bezsilność zyskała rangę ponurego artyzmu. Brak w niej jakiejkolwiek nuty wiary… doskonale rozumiem, przynajmniej próbuje, pochwycić sedno w tak trudnej sytuacji i rozkładu emocjonalnego jakiego doświadczyła mimo – głęboko w to wierzę – ogromnej początkowej walki, przeistaczając się z osoby która chciała zostać zrozumiana, poprzez odrzucenie takowej formy wraz z prostym wyparciem prawd i chwil jakich stała się głównym aktorem. Dotkliwy czas. Czy my aby jesteśmy w stanie pochwycić klucz tych rzeczy? No właśnie… definicja gnuśności duszy jak na tacy prezentuje nam swe oblicze.

- Inaczej pojmujesz aniżeli oni wszyscy, lecz dla mnie nie ma wybawienia. Być może winna Ci jestem nawet podziękowania, bo to Twój pomysł. Chcesz mnie uratować… - utraciła kontakt z mą osobą i zerknęła w ziemię – Tyle lat tu jestem, tyle czasu się męczę i na dodatek zabiłam tę kobietę… - to była ta chwila:

- Weronika Cię zabiła… – nieśmiało zaintonowałem te słowa, momentalnie widząc jak jej lewe oko drga, jak gdyby swoisty tik złości miał swe ujście niczym wodnisty błysk w zamęcie trzaskającej tamy – To musiało się tak skończyć? Czym ta biedna kobieta sprowokowała Cię do takiego czynu? – widziałem jak zaciska zęby, gniew zaczął powoli kipieć w jej drobnym ciele, lecz kontynuowałem – wydałaś na siebie wyrok, mimo że nie musiałaś…- diaboliczny wzrok na nowo nas przeszył, próbując się opanować rzekła:

- Sprowokowała?! Miała wszystko i na własne życzenie to straciła, jakbym ja miała taką możliwość nie dopuściła bym do tego! Rozumiesz?! Kolejnymi dniami doprowadzała mnie do coraz to większego szału, w takim miejscu potrafiła mnie jeszcze bardziej rujnować! – furia napędzała potok słów – Jej dzieci? Wysłała je na śmierć! Jaka matka tak czyni?! Jak mogła na to pozwolić?! – ogromny zawód bił z jej słów – To była jej decyzja? Przecież to straszne… Jones miał przebitą bagnetem twarz, krew znaczyła ślady po trawiastych brzegach jednej z wiosek, nie wiedział gdzie i za co walczy, czuł że powinien, służył krajowi i Królowi – lecz w tym wszystkim był jeszcze dzieckiem – moim dzieckiem…ukochanym którego straciłam, mamrotał prosząc by mnie zobaczyć! Serce boli za każdym razem tak samo…ten moment gdy dostałam informacje, że zginęli…to było coś…już nie potrafię tego nazwać, jestem tak wypalona emocjonalnie, tak zniszczona, a jednak gdy ujrzę ich twarz w mej głowie – zapłakała jednocześnie ocierając łzy – TO BYŁY JEJ SŁOWA! Ilekroć tego słuchałam, nie umiałam po prostu dalej funkcjonować…straciła ich, ja straciłam swoje życie…- ładunek emocji nadal buzował- George został postrzelony, mieli nadzieję że mu pomogą, musieli odciąć jego prawe ramię. Wojenny szał, trud i wiara zdały się jedynie na jego śmierć. Została sama. - ciąg zdarzeń i słów był okrutny, łzy zaczęły ponownie spływać po skórze jej twarzy – Nie jestem taka jak mnie przedstawia ta sytuacja – próbowała kontynuować mimo łkania, z trudnością przełykała- to będzie mój koniec, zdaję sobie sprawę i to rozumiem. Nie oczekuj ode mnie za wiele, to był impuls, działanie chwili. – przerwałem:

- Impuls? Jaki impuls pcha człowieka do takich zbrodni? – zarzucając swe ogniste włosy do tyłu, kończąc lament, cicho rzekła:

- A jaki człowiek porzuca swe dziecko i odchodzi? – ściana myśli uderzyła mą osobę – Czy oni wiedzieli, że chciałam normalnie żyć?! Próbować uporać się z tym…nawet nie wiem czym! Ciągły bełkot, krzyki, nadpobudliwość! Nie chciałam tego! Nikogo oto nie prosiłam! Jezu, dlaczego mnie pokarałeś takim stanem?! Czym zgrzeszyłam? – głębokie westchnięcie rozerwało burzę poruszenia jakim mnie obarczyła – Jak byłam mała tatko powtarzał, że muzyka koi nerwy, często słuchałam jak miejscy trubadurzy i muzycy starali upiększyć nam te podłe życie, zabiegane, uciekające jak przez palce...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • kigja 13.05.2021
    Nie czytałam, ale sprawdziłam, że tytuł z Sapkowskiego, czy to fanfiction?
  • Lentor 14.05.2021
    Tytuł jako miejsce gdzie niegdyś trzymano chorych psychicznie.
  • kigja 16.05.2021
    Lentor,

    Jak już się zarejrestrowałaś/łeś, to rozważ ponowną publikację na swoim koncie, dzięki czemu Czytelonicy będą mogli obserwować Twoje pubblikacje.
    Teraz, gdyby ktoś chciał przeczytać część pierwszą, to straciłby czas na szukanie, a tak wszystko będzie na jednym koncie.

    Z chęcią bym przeczytała, ale nie chce mi się szukać. W każdym razie powodzenia!
    I dziękuję za odpowiedź :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania