Natalii część 5
Nikt z nas nie ośmielił się odrzucić zaproszenia i nie chodziło tu o zasady przyzwoitości oraz dobrego wychowania. Dobre restauracje w drugi dzień świąt są pozamykane, jedynie można zjeść w punktach oferujących śmieciowe jedzenie. Moja lodówka zawiera tylko gotowe produkty, które każdy dietetyk uznałby za truciznę dla szczurów. Natalii dopiero wróciła i z pewnością w jej kuchni nie ma świeżego jedzenia. Mama przez paskudne skaleczenie jest odsunięta od gotowania na dłuższy czas, ojciec podobnie jak ja ma taki talent kulinarny, że rozgotuje nawet jajka.
Panie pożegnały się i odjechały taksówką, a ja zostałem żeby wszystko posprzątać, pozmywać naczynia i do tego się najlepiej w tej chwili nadawałem. Mama skutecznie mi w tym przeszkadzała stale dopytując się o moją znajomość z Julitą i przyjaźń z Natalii. Wiele pytań pozostawiałem bez odpowiedzi, ponieważ sam na nie znałem odpowiedzi, a zwłaszcza nie rozumiałem swoich nowych uczuć.
Przed południem w lany poniedziałek wyszedłem z domu, kierując się drogą okrężną do mieszkania Julity. Zgodnie z umową miałem wstąpić do Natalii i razem udamy się na obiad. Był piękny, wyjątkowo ciepły jak na tą porę roku, słoneczny dzień i młodzież w wielkiej ilości kultywowała zwyczaj polewania wodą. Chodniki pełne były śladów reaktywowanej tradycji, nawet spotykani przechodnie, a zwłaszcza młode kobiety swoim mokrym odzieniem stanowili doskonały tego przykład.
Mieszkanie Natalii znajdowało się nowej dzielnicy, osiedle dla bezpieczeństwa było ogrodzone wysokim płotem z systemem monitoringu. Wszystkie wejścia były strzeżone przez wartowników, zanim wszedłem musiałem się wylegitymować i uzyskać przepustkę. Z biura otrzymałem plakietkę z numerem, godziną wejścia i wyjścia, która była zgodna z moją deklaracją. Zgodnie z poleceniem przypiąłem ją z lewej strony kurtki na wysokości piersi. Prawie natychmiast poczułem się jak w obozie i pragnąłem jak najszybciej opuścić miejsce tryskające złą energią. Samo mieszkanie było piękne, nowocześnie urządzone i pasowało idealnie do bogatej osoby.
Widok Natalii tylko troszeczkę poprawił mi zepsuty humor, dopiero jak opuściliśmy tereny „więzienia”, odetchnąłem pełną piersią. Momentalnie uśmiech na mojej twarzy powrócił i mogłem swobodnie podziwiać piękną kobietę idącą obok mnie. Puls wyraźnie mi przyspieszył i czułem się jak onieśmielony nastolatek. Bardzo pragnąłem trzymać ją za rękę, a jeszcze bardziej przytulić się. Bariera istniejąca gdzieś w mojej podświadomości nie pozwalała mi na to i szedłem z duszą rozdartą na dwie części.
Kiedy byliśmy już niedaleko mieszkania Julity, z naprzeciwka dostrzegłem idącą w naszym kierunku moją stałą od kilku lat klientkę. Samotna bogata wdowa pani Aczkowska zawsze dbała o swój wygląd, Na początku naszej znajomości myślałem, że fryzury i kreacje są przeznaczone dla przyszłego męża. Jednak z biegiem czasu uznałem to za jej styl i zawsze lubiłem z nią porozmawiać. Nagle Natalii złapała mnie za rękę powyżej łokcia i schowała się za mnie. W tym czasie ja ukłoniłem się i powiedziałem do klientki.
- Dzień dobry pani Aczkowska, z okazji świąt życzę pani wszystkiego najlepszego.
Na dźwięk moich słów zatrzymała się i podeszła do nas. Stanęła blisko mnie, napluła mi w twarz i powiedziała.
- Cholerni zboczeńcy.
Następnie odeszła jakby nigdy nic. Nawet często doświadczałem takiego zachowania od spotykanych ludzi, więc nie byłem zaskoczony taką reakcją. Chusteczką wytarłem twarz i dopiero słowa Natalii, wytraciły mnie z równowagi.
- Przepraszam, że ciebie to spotkało.
- Za co ty mnie masz przepraszać, przecież nie ty naplułaś mi w twarz – odpowiedziałem.
- To z mojej winy – dodała cichutko.
Niestety nie wiedziałem co mam w pierwszej chwili odpowiedzieć, nie często spotyka się osoby biorące odpowiedzialność za czyjeś zachowanie.
- Marta Aczkowska to moja matka, która wyrzekła się mnie, jak zmieniłam płeć. Chciała mieć dalej syna, a nie córkę. Natomiast ja byłam jej ukochanym chłopczykiem, więc zmieniłam imię z Natana na Natalii i skróciłam nazwisko na Acky. Zawsze mówiłam swoim facetom prawdę, kiedy chcieli więcej, a oni wtedy uciekali ode mnie jak najdalej. Ostatni porzucił mnie w Walentynki.
Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki wszystkie trybiki w mojej głowie zaczęły się układać, moje serce pokochało aurę i postać, jaką była. Wszelkie bariery znikły i już nic nie stało na przeszkodzie do naszego szczęścia. Bez pytania o pozwolenie wziąłem Natalii w ramiona, mówiąc.
- Jeżeli zechcesz mnie za swojego ukochanego to przysięgam, że będę ciebie kochał do końca mych dni.
Na początku była zaskoczona moim zachowaniem, lecz po chwili nic nie mówiąc obsypała moją twarz pocałunkami. Nawet wylanie na nas kilku wiaderek wody śmigusa dyngusa, nie zakłóciło naszego szczęścia. Nagle mieliśmy sobie tyle do powiedzenia, o naszym wzajemnym uczuciu. Czas nam tak szybko minął, że zaskoczyło nas pojawienie się przed naszymi oczami domu, w którym jest mieszkanie Julity. Mokrzy z niewielkim opóźnieniem bardzo szczęśliwi i radośni zjawiliśmy się na obiedzie. Musiałem rozsiewać aurę szczęścia wokoło siebie, ponieważ Julita zapytała Natalii.
- Co się stało, ze jest taki radosny.
- Dowiedział się prawdy o mnie i z tego powodu tak się cieszy – odpowiedziała z wzrokiem utkwionym w ukochanego faceta, czyli we mnie.
- Każda potwora znajdzie swojego amatora – dodała Julita z uśmiechem.
Julita gotuje wyjątkowo smacznie i pełnię jej umiejętności kulinarnych mogłem podziwiać na stole, który uginał się od różnych apetycznych potraw. Przy stole siedziałem jedynie w przykrótkim i przyciasnym szlafroku Julity, wiele uwagi i wysiłku kosztowało mnie zasłanianie moich newralgicznych części ciała. Gospodyni była uradowana tym widokiem, w ten sposób zrewanżowała się za moje wcześniejsze zachowanie w salonie. Jednak do posiłku podała doskonałe wina z Czech z klasztoru Loucky z Znojmo oraz armeńskie z klasztoru Noravank nieopodal miejscowości Areni.
Natalii owinięta jedynie prześcieradłem, ponieważ jej przyjaciółka tak dużych rozmiarów odzieży nie posiadała i tak wyglądała przecudownie. Rodzice moi stale dbali by jej talerz był stale pełny. Wszelkie jej tłumaczenia o zbędnych kilogramach, czy zepsuciu figury nie przynosiły żadnego efektu.
- Przecież święta są tylko dwa razy do roku – na przemian odpowiadali.
Wieczorem, kiedy moi rodzice wrócili do domu i nasze ubrania wyschły, mogłem z Natalii spokojnie porozmawiać o naszej przyszłości, ponieważ teraz taka już istnieje.
Komentarze (3)
''z wzrokiem'' - ze
Ciekawie sobie to wymyśliłeś. Historia jest tak prowadzona, że czyta się szybko. Nie nudzisz czytelnika zbędnymi informacjami, bo w takim tekście jest to najzupełniej zbędne.
Co do marudzenia, to: interpunkcja czasami kuleje - tak jak u mnie; gdzieś tam zauważyłam pomylone czasy i zdążają Ci się powtórzenia. Reasumując piszesz ciekawie, a resztę można dopracować. Zostawiam 5, pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania