Natalii część 7
Natalii byłaby najlepszą matką na świecie, tego byłem pewny, lecz czy ja potrafiłbym wywiązać się z obowiązków ojca, tego nie wiedziałem. Nie posiadałem wzorca nowoczesnego ojca, jedyne znałem własnego. Twarde zasady kinder sztuby, w jakich byłem wychowywany obecnie są negowane, ja przynajmniej znałem granice, w jakich mam się poruszać. Obecnie wychowywanie dzieci w większości polega na nakarmieniu ich, zapewnieniu ubrań, kieszonkowego, smartfona, tabletu czy laptopa i najlepiej jak szkoła się resztą zajmie. Kiedyś klaps był dopuszczalny i tolerowany w środowisku, nawet w szkole dzieciaki za złe zachowanie dostały w skórę. Dzisiaj to one wykazują bardzo często agresję w stosunku do nauczycieli, rodziców i dziadków.
Niestety nie potrafiłem podjąć decyzji, a nie chciałem żeby to moje uczucie do Natalii decydowało za mnie. Niejednokrotnie spotykałem na chodniku rodziców z cudownymi dziećmi i im było, czego pozazdrościć, jednak znacznie częściej to nie były dzieci tylko zwykłe bachory. Może to ja tyko tak odbieram i dostrzegam negatywne widoki, zło widzę zawsze, a dobro niekoniecznie.
Natalii nigdy nie wywierała na mnie wpływu na podejmowane decyzje, pełna taktu i dobra pozwalała mi na dojrzenie do zostania jej wymarzonym mężczyzną. Jakże inaczej odbieramy własne przemyślenia od nakazu postępowania określonego przez inne osoby, choćby to byliby nasi najbliżsi i ich rady miały przynieść nam same korzyści. Miłość ma swoje granice i moja ukochana kobieta potrafiła je wyznaczać i przestrzegać. Powoli z wewnętrznego chaosu, zaczął wyławiać się obraz mojej przyszłości, w końcu pojąłem, czego pragnę i czego chcę. Kiedy poukładałem sobie własne uczucia i określiłem priorytety, przystąpiłem do ich realizacji.
Rodzice biologiczni nie muszą posiadać żadnych kwalifikacji do wychowywania własnych dzieci. Dopiero po latach na jaw wychodzą błędy wychowawcze, lecz wtedy jest już często za późno by je korygować i poprawiać. Jakże to jest odmienne od obsługi najprostszego urządzenia technicznego, w celu jego uruchomienia jest konieczne zapoznanie się z instrukcją obsługi. Osoby niewłaściwie postępujące z obsługą techniczną sprzętu, jego konserwacją, czy serwisowaniem, często muszą ponosić koszty naprawy, albo zakupu nowego. Jednak w przypadku podjęcia się w niedalekiej przyszłości wychowywania młodego człowieka, muszę być pewny swoich umiejętności i zapewnienia mu, lub jej odpowiednich rodziców oraz domu.
Szkolenie organizowane przez fachowców na dobrego rodzica przeszedłem i to właśnie tam uświadomiono mi, czym jest prawdziwa współczesna rodzina, której to po głębokim zastanowieniu zapragnąłem. Mogłem mieć za żonę cudowna kobietę i wspólnie z nią doświadczyć prawdziwego szczęścia.
Dwudziestego siódmego lipca wieczorem po zamknięciu biur „Melanii”, Natalii wyprawiała imieniny dla najbliższych współpracowników. Bez wcześniejszej zapowiedzi wszedłem obciążony wielkim bukietem, w którym były centurie, frezje białe, goździki białe, heliotropy, hiacynty białe, róże czerwone i różowe oraz pierścionek z największym brylantem, na jaki mnie było stać. Ukląkłem przed nią i poprosiłem przy wszystkich o rękę. Swoim postępowaniem zaskoczyłem wszystkich, a najbardziej moją ukochaną, widocznie nie spodziewała się po mnie takiego zaangażowania.
Julita całą ceremonię zaręczyn filmowała swoim smartfonem, a inni obecni dopiero po chwili przyłączyli się do uwieczniania mojego wystąpienia. Radość moja, jej i pozostałych gości przełożyła się na toasty. Ludzie uwielbiają takie chwile i chętnie w nich uczestniczą.
Następnego dnia w salonie, po pracy, zorganizowałem małą uroczystość z okazji moich i Natalii zaręczyn dla moich rodziców oraz współpracowników. Oczywiście obecni zostali zaproszeni na nasz wrześniowy ślub. Jeszcze dzień wcześniej wieczorem data uroczystości nie była ustalona, a już następnego dnia przyszła panna młoda zorganizowała prawie wszystko. Pozostały do zrealizowania niewielkie szczegóły, tak mi się tylko wydawało, ponieważ tych niezbędnych drobiazgów było całe mnóstwo.
Okres narzeczeństwa minął mi wyjątkowo szybko, przez ten czas byłem taki szczęśliwy i to nie tylko podczas miłosnych zbliżeń. Przez te dni czułem się jakbym wygrał los na loterii, nawet nie wiedziałem, kiedy stałem się uzależniony od Natalii. Moje uczucie było jak narkotyk tylko przy niej czułem, że żyję. Każdą chwilę spędzoną bez niej traktowałem, jako czas stracony.
Ceremonia ślubna i wesele zostały dopracowane w najdrobniejszych szczegółach z zapasem tygodniowym. Garnitur odebrałem i wisiał w garderobie, a kreacja panny młodej, której nie widziałem przed ślubem, ponoć to przynosi pecha, została zaprojektowana przez światowej sławy projektanta mody i sprowadzona z Włoch, nawet nie ośmieliłem się zapytać ile to kosztowało.
Dwa dni przed uroczystością Natalii dostawała lekkie ataki zimna i gorąca, zaczynałem się niepokoić jej stanem zdrowia. Nakłaniałem ją do wizyty w gabinecie lekarskim, lecz w odpowiedzi tylko słyszałem.
- Kochanie nic mi nie jest, to poczucie zimna i gorąca dostaję z przejęcia. Już nie mogę się doczekać, kiedy zostanę twoja żoną.
Po tym dostawałem buziaka i szczęśliwy na jakiś czas o jej dolegliwości zapominałem. Doskonale rozumiałem poczucie podniecenia i oczekiwania na jeden z nielicznych najważniejszych dni życia, sam tego doświadczałem.
Wrześniowa sobota nadeszła przynosząc w tym dniu ładną letnią pogodę, błękitne niebo ozdabiało kilka białych niewielkich chmur. Zielone liście na drzewach poruszane delikatnym wiaterkiem wysyłały do patrzących, odbite promienie słońca. Wszystko pięknie pachniało kwiatami, kwitnącymi na balkonach, rabatach i przydomowych ogródkach.
Zgodnie z planem przyjechałem ze swoimi gośćmi pierwszy do urzędu stanu cywilnego, przeszliśmy do sali ślubów i tam oczekiwaliśmy na pannę młodą i jej świtę. Wybrana na tą okazje muzyka rozbrzmiewała w pomieszczeniu, a ja odwrócony twarzą do wejścia, czekałem na wejście wybranki. Kiedy zabrzmiał marsz weselny, pojawiła się Natalii, ubrana w przepiękną białą suknię ślubną. Welon podobnie długi jak sama kreacja sunął się za nią po podłodze kilka metrów. Wyglądała zjawiskowo niczym anioł w locie, moje serce chciało wyskoczyć z piersi na ten widok. Zbliżała się do mnie, wyciągnęła nawet rękę, ozdobioną w białą koronkową rękawiczkę. Kiedy miałem dotknąć jej dłoni, nastąpił silny atak, nagle nie mogła zaczerpnąć oddechu, zaczęła się dusić. Doskoczyłem do niej i złapałem ją jak osuwała się na posadzkę. Twarz zaczynała sinieć, a ja nie umiałem jej pomóc, potrafiłem tylko krzyczeć.
- Wezwijcie pogotowie, Natalii potrzebuje lekarza, czy jest tu lekarz!
Klęczałem na posadzce, trzymałem ukochaną w ramionach i nie potrafiłem jej pomóc. Pośród gości była lekarka i to ona podjęła akcję reanimacji, a ja odsunięty przez kogoś, stałem z boku i prosiłem wszystkie świętości, żeby jej pomogły. Karetka przyjechała nawet w krótkim czasie i to zespół ratowniczy wyposażony w specjalistyczny sprzęt, przejął opiekę nad Natalii. Sprawnie i szybko położyli ją na nosze. Pomimo utraty przytomności wyglądała dalej jak anioł, nawet biała suknia pod jej plecami ułożyła się jak skrzydła.
W ślad za karetką szedłem i nawet nie zdawałem sobie sprawy z lecących łez. Moja klatka piersiowa promieniowała bólem, a serce z niej chciało wyskoczyć. Nawet nie zauważyłem, kiedy przeszedłem dwa kilometry do szpitala, w holu oddziału ratunkowego zastałem naszych gości weselnych, którzy dojechali samochodami wcześniej. Mama widząc mnie, podeszła i powiedziała.
- Nie martw się synku, pomogą Natalii i będzie dobrze.
Z pewnością powiedziałaby znacznie więcej słów pocieszenia, jednak z drzwi prowadzących na oddział ratunkowy wyszedł lekarz i głośno powiedział.
- Czy jest ktoś z rodziny pani Natalii Acky.
Moje serce po tych słowach ścisnęła lodowa obręcz.
- Tutaj jest jej narzeczony – powiedziała mama i zaczęła pchać mnie w kierunku lekarza.
Idąc w stronę lekarza miałem nadzieję usłyszenia, że Natalii nic nie jest i za chwilę wyjdzie przez te same drzwi, z których chwile wcześniej wyłonił się lekarz. Kiedy podszedłem do niego usłyszałem.
- Przykro mi, nie udało nam się uratować pani Natalii. Zatrucie toksyczne niewłaściwym silikonem użytym do implantów było zbyt zaawansowane.
Najprawdopodobniej rozwinąłby ten temat i dowiedziałbym się więcej szczegółów. Jednak moją uwagę przyciągnęły krople krwi pojawiające się na wyciągniętej dłoni, w której stale trzymałem ślubny bukiet.
Gdzieś w oddali dochodziła do mnie muzyka i jakieś niezrozumiałe słowa. Początkowo nie potrafiłem nazwać tego, co słyszę, lecz w jakiś niezrozumiały sposób przyzywała mnie do siebie. Stale piosenka rozbrzmiewała we mnie i nagle wiedziałem, co słyszę, było to oryginalne nagranie z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego czwartego roku Nathalie, w wykonaniu Gilbert Becaud.
Musiałem wiedzieć, co wokoło mnie się dzieje, więc otworzyłem oczy.
- Syneczku, na reszcie się obudziłeś – powiedziała mama pochylając się nade mną.
Chciałem zapytać ją o wiele spraw, jednak nie potrafiłem się wysłowić, z moich ust wydobył się niezrozumiały bełkot. Właśnie tego dnia powróciłem do świata żywych, teraz z powrotem czułem ból fizyczny i psychiczny po utracie ukochanej. Najlepiej dla mnie byłoby już nigdy się nie obudzić, tylko samozaparcie matki i jej walka przywróciła mnie z krainy wiecznej szczęśliwości. Teraz musiałem przechodzić rehabilitację po rozległym wylewie i zawale serca. Wcześniej nigdy nie zachorowałem byłem okazem zdrowia, a stałem się częściowo sparaliżowany. Wymagałem stałej opieki i pomocy innych osób, jakie to jest poniżające tego nie zrozumie osoba zdrowa.
Natalii odeszła, od tego czasu minął przeszło rok i z pomocą wózka inwalidzkiego eklektycznego, uzbrojony w plan cmentarza byłem w stanie pomimo silnego mrozu odwiedzić jej grób. Wcześniej nakłamałem rodzicom, że jadę do lekarza. Z niemałym trudem dojechałem w pobliże, czułem się taki zmęczony. Zostało mi do pokonania zaledwie kilka metrów, lecz postawione wielkie pomniki dla innych osób skutecznie mi to uniemożliwiały. Byłem taki zawiedzony i wściekły. Pełen bólu starałem się patrzeć poprzez wielgachne granitowe i marmurowe płyty na miejsce wiecznego spoczynku Natalii. Próbowałem ześliznąć się z wózka, początkowo mi to nie wychodziło, lecz po kilku podejściach w końcu się udało. Zmarznięta ziemia pomagała w czołganiu i cały spocony z wysiłku dotarłem do grobu Natalii. Niestety przy sobie nie miałem kwiatów i zniczy, posiadłem tylko łzy i nimi szczodrze ozdobiłem miejsce pochówku Natalii. Czułem się taki samotny, już nic dla mnie nie miało wartości, utraciłem sens istnienia i moje szczęście.
Przestałem w końcu czuć zimno, prawdopodobnie przychodzi ocieplenie, pomyślałem. Zamiast zastanawiania się czy to prawda, usłyszałem.
- Wstań, bo się przeziębisz.
Natychmiast po tych słowach zerwałem się na nogi, przede mną stała Natalii, bez zastanawiania porwałem ją w ramiona. Cudownie pachniała jak zawsze, całowałem jej usta, oczy i twarz. Ponownie byłem taki szczęśliwy, w końcu obudziłem się z koszmaru, jaki mnie nawiedził. Więcej już nie pozwolę na rozstanie z ukochaną, pozostaniemy razem już na zawsze.
Ludzie są złośliwi bardzo zazdroszczą innym szczęścia i często słyszałem jak mówią.
- Odbiło zbokowi, zamarzł na cmentarzu jak bezdomny pies.
Jednak ja postanowiłem inaczej, nie pozwoliłem na rozdzielenie nas, pozostałem z moją ukochaną Natalii. Tym razem nie zareagowałem na oryginalne wykonanie Nathalie i wszelkich innych. Nikt i nic nas już nie rozdzieli, stale będziemy razem.
Koniec
Komentarze (3)
Natalii powstała pod wpływem czytania waszych opowiadań, a szczególnie jednej autorki. Jeżeli przypadła wam do gustu, jest to tylko wasza zasługa.
Zakończenie wydaje się trochę ironiczne, psychiczne, a zarazem romantyczne i troszkę śmieszne; Całe opowiadanie ma w sobie coś uroczego. Jest jak zawsze w Twoim wykonaniu mądre. Z taką nutą prawdy, szaleństwa i ironii. Na koniec zawsze można coś zabrać dla siebie z historii; Zawsze się Ciebie miło i przyjemnie czyta ; 5:)
Dziękuje za bardzo fajne opowiadanie :*
''kiedy zostanę twoja'' -twoją
''na tą okazje'' - tę okazję
''Byłem taki zawiedzony'' - zawiedziony
''Zmarznięta ziemia pomagała w czołganiu'' - wydaje mi się, że powinno być - czołganiu się
Nie ukrywam, że nie spodziewałam się takiego zakończenia. Podoba mi się wartka akcja i nie rozciąganie niepotrzebnie akcji. Trafione w mój gust - jeśli takowy posiadam. Pozdrawiam. 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania