Natasza cz5
Siedziałem patrząc w okno. Słonce już zaszło. Paliłem papierosa i oglądałem zdjęcie, które parę godzin wcześniej wysłała mi Natasza. Ta ruda kobieta o dość dziwnych wahaniach nastroju zaprzątała moją głowę. Wyciągnąłem z kieszeni pięciozłotówkę. – no jak będzie reszka, to coś się musi wydarzyć, jak orzeł to nie ma po co iść. Rzuciłem w górę. No trzeba się zbierać – pomyślałem wstając. Posprawdzałem czy wszystko pozakręcane. I wyszedłem z domu. Będąc na dole w klatce zadzwoniłem do Bąbla. – Siema – powiedziałem do słuchawki – ja czekam u siebie w klatce. – ok. – odpowiedział – zaraz tam przyjdę.
Pięć minut później
- No to co robimy ? – spytał się bąbel. – umówiłem się z nią jakoś, konkretnie. – Czekam na wiadomość od niej. – Aha – to słuchaj bo Andrzej i Lapsu , tez są w Wieluniu. – No dobra – odpowiedziałem – ale wiesz… - Spoko – zaśmiał się Bąbel – Jak będzie potrzeba to się ewakuujemy. – No – zaśmiałem się. – Idziemy po jakieś piwko na rozluźnienie – rzuciłem hasło. – ok. – odpowiedział Bąbel. Poszliśmy do pobliskiego „ Monopolka”. Wzięliśmy , po piwie. – Lapsu przyjdzie sam – powiedział Bąbel odczytując sms- a. – Ok. – odpowiedziałem. – Mamy iść na „ Spelunę” – tam mamy na niego poczekać. Po dotarciu na miejsce, zajęliśmy stolik na zewnątrz baru. Odpaliliśmy papierosy.
Dziesięć minut później…
- Siema – przywitał nas Lapsu – zbliżając się w naszym kierunku. Dosiadł się do naszego stolika. – Jak tam ? – Spytałem. - No u mnie po staremu – ale słyszałem ze ty coś do Nataszy. – Co ?- Odpowiedziałem – Sympatyczna jest. – No , no – zaśmiał się – za dobrze się znamy. Przemilczeliśmy to z uśmiechem na twarzy. – Dobra – powiedziałem – idziemy na „ Wojska Polskiego” .- He..he..- zaśmiał się Bąbel – już go nosi. – Spokojnie – powiedział Lapsu – napijemy się, jeszcze w parku piwa. Nie uśmiechało mi się to. Byłem jak naładowany pistolet, jak bokser czekający w boksie na gong. Wszystko by się z nią zobaczyć. – No dobra – powiedziałem – ale tak na szybko. – Wyluzuj – powiedział Bąbel – Zdążysz. – Dobra – powiedziałem – idziemy do cholery. Poszliśmy w stronę parku.
Krystyna Czubówna : Stado wyruszyło na polowanie.
Przez całą drogę rozmawialiśmy o kobietach, polityce i sporcie. Po około kwadransie, byliśmy na miejscu. Zajęliśmy, ławkę koło placu zabaw. Otworzyliśmy piwa. Napisałem do Nataszy, jak z tym spotkaniem dziś. Odpisała : Gdzie jesteś? . Po chwili zadzwonił telefon. – Siema – odezwał się męski głos w słuchawce – Tu Krystian , gdzie jesteście ?. – Słuchaj – powiedziałem – wiesz gdzie jest ten „Plac zabaw, w parku”? – No nie – odpowiedział. –
Kurwa !!!- pomyślałem mieszka tu tyle lat, i nie wie gdzie jest plac zabaw. – To słuchaj – powiedziałem po chwili - umówmy się na „ Ogródkach” – Ok. – odpowiedział – To niedługo będziemy z Nataszą. – Czekam – odpowiedziałem. Rozłączyłem się. – Wypili? – zwróciłem się do chłopaków – No ja tak – powiedział Lapsu – Co Krystian nie ma pojęcia gdzie jest park w jego mieście – ciągnął dalej. – Przemilczę to – odpowiedziałem poirytowany. – To co po jeszcze jednym, zanim przyjdą – powiedział Bąbel. – Chętnie – odpowiedziałem. Poszliśmy do sklepu. Wróciliśmy z powrotem na tą samą ławkę. Postanowiłem znów zadzwonić. – Halo!! – powiedziałem do słuchawki. – Halo – łagodny cichy , taki prawie dziecinny głos Nataszy odpowiedział. – Ooo- Powiedziałem – Natasza gdzie jesteś ? – Poczekaj – odpowiedziała – dam Krystiana do telefonu – No ok. – odparłem.
- Halo? – odezwał się Krystian
- Gdzie jesteście? – spytałem – za ile będziecie ?
- Już wychodzimy – za dwadzieścia minut na ogródkach.
- Ok. – powiedziałem i rozłączyłem się
- Dobra – zwróciłem się do chłopaków – kończymy piwo idziemy na plac. – Spoko – powiedział Bąbel. Wyrzuciliśmy puszki po piwie do kosza i poszliśmy. Usiedliśmy na jednej z ławeczek i czekaliśmy.
RD
- Panowie i Panie – zwrócił się szef do wszystkich – Mam nadzieje że wszyscy panują nad sytuacją. Obiekt za chwile zbliży się do naszego terytorium. – Oczy – zwrócił się dalej szef – obiekt już się pojawił? - Nie – cały czas czekamy. – Dobrze – odpowiedział spokojnie szef – A wy jak Logiko i Rozsądek – zwrócił się dalej – jak wy się trzymacie ? – My – podniosły się obydwa działy – jesteśmy lekko zamroczone alkoholem. Ale sytuacja jest opanowana.
Wybuch Alarm
- Szefie!!!– pilny raport: wysłały Oczy. – niech wszyscy to zobaczą. – Rzucie podgląd – krzyknął szef.
– Szefie – powiedziało pożądanie – my już nie wytrzymamy, tego spokoju. – wszyscy są w stanie mobilizacji. – No nawet usta – przerwał rozsądek – nawet one się same podniosły , bez zgody. – Wszyscy na miejsca !!! – Wrzasnął Szef – bez mojej zgody , nic wolno robić. Pożądanie się tylko zaśmiało – Ok. szefie – odpowiedziało szyderczo.
Krystyna Czubówna : Wilki wyją jak szalone
Janusz Pindera : Ten cios go mocno zamroczył…. Czy się podniesie?
- Dawid – Powiedział Bąbel – Zobacz to. Podniosłem głowę. – Nokaut – krzyknąłem w myślach. W naszą stronę zbliżała się Natasza. Ubrana w czarną luźna sukienkę ,odkrywającą jej zgrabne nogi.
„List Do Nataszy : Natasza wybacz że dalszej garderoby nie opisałem. Ale jestem facetem. A tamta sukienka sprawiła że na resztę garderoby już nie zwracałem uwagi. PS : Jesteś piękna”
- No, no no – powiedział Bąbel – zajebista jest. Wyrwałem się w kierunku Nataszy i Krystiana. Przywitałem się z tym uroczym „ Rudzielcem” – To co idziemy do sklepu po alko – zaproponowałem. – Ok.- przytaknęli wszyscy. Szedłem za Nataszą – Wiesz rudzielcu – mówiłem do siebie w myślach – jak szatan chciał mnie wodzić na pokuszenie. To wiedział kogo wybrać. – To co – powiedział Bąbel – do tego samego sklepu idziemy. – Ok. – odpowiedziałem. Po dotarciu na miejsce. Natasza wzięła dla siebie winko. Ja i Bąbel kupiliśmy po piwie. Lapsu i Krystian nie brali alkoholu. Poszliśmy na pierwszą lepszą ławkę w parku. Co jakiś czas wymieniałem się z Rudzielcem uśmiechem, i wzrokiem. Opowiadała jakieś pierdoły o swojej pracy w banku. A ja cały czas patrzyłem na nią.
RD
- Szefie – powiedziało pożądanie – dziś nie możemy tego spierdolić. – Macie racje – powiedział szef – zwłaszcza ze obiekt, dziś nie jest strzeżony należycie. Ale musicie pamiętać o tym że obiekt nie ma też wiele czasu. – Spokojnie – powiedziało Pożądanie – nikt nie będzie próżnował. – Ktoś ma jakieś pomysły ? – zwrócił się szef do wszystkich.
- Hmmm- zadumała się wyobraźnia – proponuje zniwelować obiekt o nazwie Krystian, gdyż tylko on może nam trochę po przeszkadzać. – Hmm..- zadumał się szef – daje wam pole do popisu.
- Dobrze szefie – odpowiedziała wyobraźnia – wraz z innymi ustalimy strategie
- Ależ ona ma tyłeczek – powiedziało pożądanie – z takim obiektem można iść, va bank.
- Uspokójcie się – powiedział szef – wasze działania mają pomagać, a nie prowadzić do destrukcji.
- Ja muszę lecieć – wstał Lapsu – muszę rano jechać. Pożegnał się z każdym. Zostaliśmy tylko w czwórkę. Rudzielec co jakiś czas częstował nas winem. Próbowałem ją częstować piwem. Ale to uparte, brało małe łyki. Nie pomagała mi. – Idziemy się gdzieś przejść – powiedziałem. Próbowałem stworzyć okazje do rozmowy sam na sam z Nataszą. Już miałem lekko w czubie. Coraz bardziej pragnąłem z nią rozmawiać sam na sam. A ten pieprzony Krystian nie spuszczał jej z wzroku. – Idziemy za „ Bodzia” to duży salon meblowy, za którym często ludzie spożywają alkohol. – Spoko – powiedział Bąbel. Szedłem obok Nataszy, Krystian i Bąbel szli z przodu.
- Tęskniłaś – zapytałem trochę żartobliwie Rudzielca, by pytanie nie było nie zręczne. – Oczywiście – odpowiedziała ze spokojem. Wiem że kłamała, ale potrafiła to zrobić w taki sposób że ktoś inny by się na to nabrał. Czasem jest dobrze usłyszeć kłamstwo. Zwłaszcza kiedy jesteś alkoholikiem z bardzo rozhuśtanym własnym ego. Krystian co jakiś czas obracał się by zobaczyć co się dzieje z tyłu. Doszliśmy na miejsce usiadłem na ziemi po „ Turecku”
Patrzyłem na Nataszę. Padające światło latarni oświetlało ją niczym, gwiazdę na teatralnej scenie. – Chce ktoś zapalić? – Bąbel wyciągnął zielone. – Ja chętnie – powiedział Krystian.
Spojrzałem na Bąbla – Mnie się nie musisz pytać, przecież wiesz że tak – powiedziałem. Rudzielec odmówił. Zapaliliśmy. Już miałem tak w czubie. Za kłębów dymów patrzyłem na Nataszę. – Kiedy? – myślałem – kiedy?, przyjdzie ten czas. Gdzie nie będę myślał o tobie. Najchętniej bym jej to powiedział. Kiedyś na pewno przyjdzie. Tak, jak po Klaudii przyszedł jak po Adzie, i po tych innych. Wszystko ma swój czas. Ale teraz ona jest tą o której myślę. Co będzie dalej ? . Tylko bóg wie, on tu rozdaje karty. – Musimy zaraz iść – Powiedział Krystian. Spojrzałem na niego zimnym wzrokiem, którego chyba nie dostrzegł. Spojrzałem na Rudzielca, jej wzrok wyrażał bezsilność. Nie mogła nic zrobić, była tylko gościem. – Nie no – powiedziałem – chodźcie do mnie. – Nie , nie – powiedział Krystian – jutro musimy rano wstać. Spojrzałem na Natasze, jej wzrok pozostał taki sam. Spojrzałem w niebo – Nie pozwolisz mi tego spierdolić – powiedziałem do boga w myślach. – Ok. –powiedziałem – odprowadzimy was. – No ok. – odpowiedział dość niechętnie Krystian.
Była to jedyna okazja żeby móc swobodnie pogadać z Rudzielcem. Zapewne też ostatnia. I kto wie czy nie ostatnia okazja, do tego że się w ogóle widzimy. Wiec tylko postawienie wszystkiego na jedną kartę wchodziło tu w grę.
Ruszyliśmy, za wszelką cenę , zależało mi aby, Bąbel się oddalił z Krystianem jak najbardziej do przodu. Dlatego też napisałem mu Sms- a . : Zrób coś z nim, zagadaj byle był jak najdalej.
SMS: Ok. zrobię co się da.
Powoli oddalali się od nas.
Wyciągnąłem papierosa i odpaliłem. – Zostaw trochę – powiedziała Natasza pokazując na papierosa.
RD
- Szefie – Powiedziała wyobraźnia – mam pomysł
- Słucham ? – odparł szef
- Musimy tylko uprzedzić podniebienie że może odczuwać jakiś czas ból. Ale jest to pomysł który się może sprawdzić.
Wyciągnąłem papierosa i zwróciłem się do Nataszy – Ok. – Ale musisz sama go sobie wyciągnąć. Włożyłem papierosa palącą się stroną do ust, tak by filtr wystawał na zewnątrz.
Nataszą chwyciła do delikatnie palcami i wyjęła. – No – podniosłem głos zażenowany – nie tak miałaś go wyciągnąć tylko ustami. Uśmiechnęła się tylko i poszliśmy dalej. Próbowałem złapać tego upartego Rudzielca za rękę. Co jakiś czas jak dzieci w przedszkolu się trzymaliśmy. – Przestać – Krystian patrzy mówiła Natasza. – Zrób coś – Zwróciłem się do Nataszy – żebyśmy zostali chwile sami. – Nie idź do domu. – Zobaczymy – powiedziała – wiesz że nie mogę sama decydować. – Powiedz mu – że chcesz z nami chwile jeszcze posiedzieć- powiedziałem. – Nie wiem – powiedziała – Dawid to nie od de mnie zależy. Spojrzałem na nią błagalnym spojrzeniem – Natasza – powiedziałem spokojnym głosem. – Przestań – odparła na mnie to nie działa. – Zobaczymy co się da zrobić – dodała. Po drodze do Krystiana zatrzymała nas policja , ale tylko na chwile. Widząc ze nic złego się nie dzieje puścili nas dalej. Doszliśmy na miejsce. Natasza spytała Krystiana czy nie będzie mu przeszkadzało że zostanie z nami dużej. Bez problemu się zgodził.
Usiedliśmy na chodniku w trójkę, Ja , Natasza i Bąbel.
- Bąbel – zwróciłem się – zobacz jak tam z towarem. Była to nasza zawodowa odzywka, jak się chciało kogoś poprosić by opuścił nas na chwile. – Ok. – zaśmiał się Bąbel. Odpaliłem papierosa. – Idę się odlać – powiedział Bąbel. Wzrokiem porozumiewawczo dałem mu znać żeby szybko nie wracał.
Spojrzałem na Rudzielca. – Zostaw mi pół – wskazała na papierosa. Po chwili znów próbowałem trik z papierosem. Podniebienie aż mnie piekło z bólu. Tym razem Natasza wyciągnęła filtr swoimi ustami.
RD
- Wszyscy w gotowości – krzyknął szef - Język i Usta przygotujcie się do startu
- Tak jest !!! – wojskowym tonie odpowiedziały.
- Wszyscy na miejsca – powiedział szef – rozpoczynamy atak
Krystyna Czubówna : Samiec zbliżył się na niebezpieczną odległość do samicy
Dariusz Szpakowski : Zostali już tylko sam na sam, czy to wykorzysta ?
Wyrzuciłem papierosa. Zbliżyłem się do Nataszy i…
RD
- Jeeesttt!!!- Podnosząc się z miejsca krzyknął szef – jesteście genialni
Rozległy się brawa. Każdy sobie gratulował. Zrobiła się iście szampańska atmosfera. Wreszcie po wielu trudach , plan minimum został osiągnięty.
Dariusz Szpakowski : To był piękny strzał …
Krystyna Czubówna : Doszło do walki.
- Nie – odsunęła się Natasza – proszę.
Chyba wtedy zatraciłem w sobie wszystko, łącznie z słuchem. Bo tej lawiny nie mogłem powstrzymać. Kątem oka obserwowałem gdzie jest bąbel. Chwili przerwy mu napisałem sms. Jak Natasza odwróciła uwagę na skurcz który ją złapał w nodze.
- Nie możesz teraz wrócić, bo mi wszystko spieprzysz.
SmS : Kurwa !!! ile jeszcze mam udawać że gadam przez tel ?
- Pieć minut – odpisałem.
Chwile porozmawiałem z Rudzielcem. Przyszedł Bąbel. Odprowadziliśmy Natasze do bramy
<<<<<<<
Jeszcze tej samej nocy, próbowałem przepraszać Natasze za swoje zachowanie. Uspokajała mnie że jest „ OK.”. Przez jakiś czas rozmawialiśmy ze sobą jeszcze . W sumie nadal gdzieś ten Rudzielec chodzi mi po głowie. Nawet teraz uderzając w starą klawiaturę tego komputera, pomyślałem o niej. Chodź to już nie są te same myśli co wtedy. Tamte myśli wyblakły. Dziś patrzę na tego potworka, jak na każdego innego noszącego ten sam rozmiar. Odwracam ostatnią stronę tego opowiadania. Stawiam kropkę nad I. Bo co tu można jeszcze dodać ?. Chyba czas dobiegł końca. Lecą napisy końcowe. A pewnie nie długo rozpocznie się nowa historia, chwilowego zauroczenia, alkoholika z małego miasta. Chodź nie ukrywam że jeszcze nie odparowałem do końca. Że jak sytuacja by się powtórzyła scenariusz był by taki sam. Chyba pora żebym zakończył bo to jakoś mi nie idzie. Uderzając ostanie litery tego opowiadania na YouTube leci kawałek : Bogusław Linda – Jestem Twój . Dobre zakończenie tych wypocin.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania