Naucz mnie kochać cz. 1

— Książki, zeszyty, długopis, woda mineralna… — mówił sam do siebie, aby upewnić się, że wszystko zabrał. Ostatni raz rozejrzał się po małym pokoju. Znajdowało się w nim dwa łóżka, biurka oraz średnich rozmiarów szafa, w której zdążył ułożyć wszystkie swoje ubrania.

Marek, jego współlokator, wyszedł kilka minut wcześniej, mówiąc coś o zajęciu najlepszych miejsc. Oboje dostali się na humanistyczny profil. Lekcje miały zacząć się za mniej więcej piętnaście minut, a on jeszcze nie opuścił internatu. Dużym łykiem dopił gorzką i ostygłą kawę. Kubek postawił na parapecie i obiecał sobie, że od razu po powrocie weźmie się za zmywanie naczyń. Zawiesił przez ramię czarną torbę i wyszedł, zamykając drzwi na dwa zamki.

W czasie drogi do głównego budynku powtarzał sobie, że ten dzień będzie udany. Miał nadzieję na poznanie nowych ludzi lub chociaż jedną osobę. Pomimo bycia w grupie typem „cichego obserwatora”, to czasami przełamywał się i wykonywał pierwszy ruch. Nie było to dla niego komfortowe. Jednak cały czas próbował przełamywać swoją nieśmiałość, pokonywać słabości. Chociaż wiedział, że skok na głęboką wodę nie będzie dla niego dobre. Pokazywanie się nowej klasie od strony ekstrawertyka, którym nie jest, w końcu by się na nim odbiło. Nie mógłby znieść tego napięcia w sobie, być w takiej roli.

"Wszystko będzie dobrze.", pomyślał najbanalniejszą radę na całym świecie. Nic nie wnosiła, ale zawsze można w nią wierzyć.

Gdy spiął się po szerokich schodach i stanął przed szklanymi drzwiami szkoły, poczuł wibracje w tylnej kieszeni. Wyciągnął komórkę i zobaczył SMS. Jeszcze nie zapisał numeru chłopaka, z którym mieszka od kilku dni, ale po samej treści wiedział, że to od niego. Z treści wynikało, iż nauczycielka zdążyła przyjść do klasy i przywitać się z uczniami. Również dostał radę, aby się pośpieszyć. Kobieta raczej nie lubi spóźnialskich.

Szybszym krokiem pokonał próg budynku. Na głównym korytarzu przechadzało się jeszcze sporo uczniów. Niektórzy szli grupką, rozmawiając zawzięcie. Inni stali pod szafkami lub bez pośpiechu pakowali swoje rzeczy z ławki. Nikt nie wyglądał na zmartwionego, iż na minutę zadzwoni dzwonek, oznajmujący koniec przerwy. Z małej kieszonki w torbie odszukał złożoną kartkę z planem lekcji. „Sala 37”. Nieco zdezorientowany rozejrzał się po najbliższych salach. Ich numeracja nawet nie były bliskie klasie, w której on powinien być. Żałował, że nie wyszedł szybciej.

Z cichym westchnięciem ruszył na górę. Bez celu chodził po pierwszym piętrze, dzwonek wydał z siebie głośny hałas, co oznaczało jedno. Na pewno nie będzie w ławce na czas.

— Hej, Rudowłosy! — zawołała dziewczyna, które akurat siedziała na szerokim parapecie — Jakiej klasy szukasz?

Nie zdawał sobie sprawy, że tak bardzo po nim widać bycie nowym. Także zdziwiło go, że nieznajoma zwróciła się do niego, odnosząc się do koloru włosów. Bo tak - był rudy. Miał nawet lekko kręcona włosy, niedające się okiełznać o siódmej rano. Aczkolwiek jeszcze nikt nie nadał mu takiego przezwiska.

— Trzydzieści siedem. — odpowiedział jej nieco głośniej, ponieważ nie stali aż tak blisko siebie.

— Ostatnie piętro po lewej — stwierdziła bez zastanowienia, jakby idealnie układ szkoły — Na twoim miejscu bym się bardzo pośpieszyła. Żaden nauczyciel nie lubi tu spóźniania się. — dodała jeszcze, jakby to była dobra rada starszaka. Spojrzał na nią nieco podejrzliwie, ponieważ właśnie zaprzeczała swoim słowom. Aczkolwiek tylko uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.

Po chwili pociągnął za metalową klamkę i wszedł do klasy. Oczywiście, jako ostatni. Burknął pod nosem ciche przeprosiny za spóźnienie się. O dziwo nie usłyszał żadnej konkretnej uwagi od nauczycielki. Kazała mu tylko usiąść i nie przeszkadzać. Z małą ulgą na sercu kiwnął głową. Odszukał swojego dobrego towarzysza wzrokiem. Zatrzymał się w półkroku, kiedy ujrzał, że miejsce obok niego jest zajęte. Chłopak przesłał mu wyłącznie przepraszające spojrzenie. "No trudno."

Usiadł na jedynym wolnym krześle. W ciszy wyciągnął odpowiedni podręcznik, a także zeszyt.

— Trudny poranek? — zagadał szatyn obok niego.

— Raczej trudne życie. — odparł nieco ironicznie.

Oboje się do siebie uśmiechnęli.

— Oliwier jestem.

— Wincenty. — rudowłosy wyciągnął do niego rękę, którą ten od razu ucisnął.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • avocado 12.12.2020
    Przyjemne, lekka treść i prosty język. Opowiadanie jak każde inne ale jestem ciekawa kolejnych części :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania