Nawet niebo jest tutaj inne
Opierając się plecami o chłodną ścianę wagonu, przymknęła oczy. Jej wyobraźnia momentalnie zaczęła pracować na najwyższych obrotach: znów widziała zmasakrowane zwłoki, na czubku języka czuła metaliczny smak krwi, a w uszach dzwoniły jej przeraźliwe jęki i rzężenia konających ludzi.
Otworzyła szybko powieki i rozejrzała się dokoła, spanikowana. Na szczęście wciąż znajdowała się w dusznym wagonie, pełnym ludzi takich samych jak ona, uciekinierów.
Pochyliła głowę i zobaczyła wpatrzone w siebie czujne, jasnoniebieskie oczy dziewczynki. Miłość wypełniła jej serce. Uśmiechnęła się pomimo ogromnego zmęczenia, jakie czuła i pocałowała córeczkę w czoło.
– Jak tam będzie, mamusiu? – zapytało dziecko szeptem.
W tym momencie coś boleśnie ścisnęło ją za gardło. Przełknęła coś, co na chwilę odebrało jej zdolność mówienia i myślami powędrowała do wiecznie zielonej krainy, która do tej pory była jej domem i codziennością. Przed oczami wywołała obraz łąki o wysokiej trawie, gdzie pasała krowy i srebrzystej, krystalicznie czystej rzeczki, nad którą pierwszy raz spotkała swojego przyszłego męża.
Uśmiechnęła się znów, lecz w tym geście przeważała nie radość, a smutek i tęsknota za utraconą krainą szczęścia.
– Spodoba ci się tam, kochanie. – tylko te słowa była w stanie z siebie wydusić.
Zaraz potem dopiero dotarło do niej, jak słabym głosem je wypowiedziała i sama już nie była pewna, czy wierzy w to, co mówi.
– Śpij, kochanie – powiedziała do córeczki i pogłaskała ją po jasnych, odrobinkę skołtunionych włoskach. – Obudzę cię, gdy dojedziemy na miejsce – zapewniła, a dziewczynka, ufając matce, przymknęła oczy.
Przekręciła głowę w bok i przez sporej wielkości dziurę zaczęła obserwować świat, który znajdował się za ścianami wagonu. Tutaj widziała lej po ogromnej bombie, tam stos gruzu, który kiedyś musiał być jakimś budynkiem.
Jednak najbardziej uderzył w nią widok spalonego gospodarstwa. Na moment odebrało jej oddech, a potem szybko odwróciła od zgliszczy wzrok, bo czuła, że była na granicy wytrzymałości i zaraz się rozpłacze.
Wzięła kilka głębokich oddechów i przeniosła spojrzenie na dwa tobołki leżące obok niej. Rozpacz w niej gwałtownie wzrosła. Wolną dłonią, którą nie obejmowała córeczki, zakryła oczy. Nie mogła uwierzyć, że tylko tyle udało się jej ocalić z całego przychówku. Tam, gdzieś w tym betach skryty był największy skarb – mały woreczek pełen ziemi z rodzinnego gospodarstwa. Obiecała sobie, że kiedyś powróci tam, skąd pochodzi i uczci pamięć swoich przodków.
Pojedyncza, gorąca łza spłynęła z jej oka i potoczyła się po policzku, Otarła ją szybko. Musiała być silna. Nie mogła się poddać teraz, kiedy już cała ta gehenna dobiegała końca.
Gdy w końcu długa podróż dobiegła końca, obudziła córeczkę i razem ruszyły w poszukiwanie domu, w którym mogłyby zacząć nowe życie. Idąc wyboistą ścieżkę, w końcu trafiły na mały domek, samotnie stojący pośród wiśniowego sadu, kwitnącego o tej porze.
Wtedy dziewczynka odezwała się tymi słowami:
– Mamo, nawet niebo jest tutaj inne...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania