Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nemo

– Stul japę, cioto! – wrzasnął Damian, wycierając przepocone dłonie o spodnie.

Zacisnąłem zęby, aby nie prowokować brata do dalszej agresji, lecz łzy wciąż ciekły mi po policzkach. Szlochając cicho, patrzyłem w jego jarzące się płomieniem oczy, pełne zła i nienawiści. Bałem się go… Przerażała mnie jego postawa, złość i okrucieństwo, które okazywał, bijąc mnie i poniżając na każdym kroku. Niestety był starszy ode mnie o dwa lata, silniejszy i wyższy o niemal dwadzieścia centymetrów.

– No i co się gapisz? Mało ci jeszcze?

Bałem się odezwać. Zdołałem tylko potrzeć zarumieniony od uderzenia policzek, z którego emanował silny, pulsujący ból, i przywarłem plecami do ściany.

W głębi pokoju Puszek, nasz domowy szczeniak, ujadał zaciekle, próbując obronić mnie przed atakiem, lecz brat jedynie spojrzał na zwierzę lekceważąco.

– Co, mały kundlu? Ty też chcesz oberwać?

Sznaucer, jakby sprowokowany słowami, podbiegł do Damiana i wbił drobne zęby w jego nogawkę, czym jeszcze mocniej go wkurzył.

– Ty śmieciu! Pożałujesz.

Damian wykonał zamach nogą i z całej siły kopnął Puszka tak mocno, że psina przeleciała dwa metry, uderzyła boleśnie w betonową ścianę, po czym opadła bezwładnie na ziemię. W powietrzu rozniósł się krótki, przytłumiony pisk, który przeszył mi serce niczym strzała.

– Nie! Zostaw go! – załkałem.

– Zamknij mordę, bo dostaniesz jeszcze mocniej.

Chciałem wstać, zrobić cokolwiek, aby odpłacić bratu i uratować Puszka, lecz nie byłem w stanie… Sparaliżował mnie strach, który przejął kontrolę nad każdą częścią ciała.

– Szkoda ci szczeniaka, co nie? A może wolałbyś, żebym znów zajął się tobą? – dodał Damian, wyciągając z kieszeni składany scyzoryk.

Myślicie, że coś odpowiedziałem? Cóż, jesteście w błędzie - nie byłem w stanie wydukać choćby słowa.

– No, tak myślałem… To teraz patrz i nie przeszkadzaj starszemu bratu w zabawie.

To, co działo się potem, trudno mi nawet opisać. Pamiętam tylko, że Damian podszedł do Puszka, uśmiechnął się obleśnie i szybkim ruchem wydłubał mu scyzorykiem prawe oko. Widziałem wypływające białka oczne, a moje uszy wypełnił szaleńczy śmiech tego potwora, przeplatany z pełnym bólu skomleniem zwierzęcia.

– Jeżeli piśniesz choćby słowo rodzicom, przyrzekam, że cię zabiję!

 

*

 

Damian trafił do naszego domu jakieś pół roku temu, po tym, jak rodzice adoptowali go z domu dziecka. Z tego, co wiem, byliśmy jego szóstą rodziną. Odkąd się wprowadził, wiedziałem, że jest z nim coś nie tak. Niejednokrotnie, gdy budziłem się w nocy, słyszałem, jak gada do siebie w jakimś dziwnym, niezrozumiałym języku i wije się na łóżku niczym wąż. Nigdy nie odważyłem się wtedy na niego spojrzeć, zawsze udawałem, że śpię. Tylko raz odwróciłem głowę i po tym, co zobaczyłem, obiecałem sobie, że więcej tego nie powtórzę. Brzuch Damiana świecił jaskrawym, czerwonym światłem, zupełnie jakby połknął żarówkę. I przysięgam, że widziałem, jak coś próbuje się wydostać z jego bebecha. Tak samo jak w „Obcym” – we wnętrzu mojego brata coś żyło, coś, co chciało wypełznąć na świat. Ale najgorsza była jego twarz. Sina, spocona i powykręcana z bólu. Twarz nie człowieka, lecz… demona.

Ciągle się zastanawiam, dlaczego nie pobiegłem po rodziców, tylko schowałem się pod kocem jak żółw w skorupie. Może wtedy historia potoczyłaby się inaczej…

 

*

 

Któregoś wieczoru, gdy oglądaliśmy z Damianem jego ulubioną bajkę „Gdzie jest Nemo”, a nasza trzymiesięczna siostrzyczka leżała obok w kołysce, usłyszałem, jak rodzice rozmawiają o moim bracie, a dokładniej o jego narodzinach. Zeskoczyłem z fotela i zakradłem się do kuchni, najciszej jak potrafiłem. Tata jak zwykle był spokojny i opanowany, za to mama cała aż drżała z nerwów.

– Dlaczego wcześniej nam o tym nie powiedzieli? – zapytała.

– Może bali się, że zrezygnujemy z adopcji.

– No ale żeby zataić takie informacje? Krzysztof, na miłość boską, jego ojciec w dniu narodzin dziecka poderżnął sobie gardło i nawet nie raczyli nas o tym poinformować!

– Marzena, ciszej, bo jeszcze chłopcy usłyszą.

– Jak mam być cicho w takiej sytuacji? No powiedz mi!

– Ech… Okej, rozumiem, ja też jestem zły na nich, ale przecież nie oddamy Damiana dlatego, że jego rodzice zginęli w dziwnych okolicznościach.

– Dziwnych okolicznościach? Żartujesz sobie? Matka tego chłopca chwilę po porodzie próbowała wepchnąć go z powrotem do pochwy, rozumiesz to? Krzyczała, że to demon, który nigdy nie powinien wyjść z jej łona!

Po tych słowach tata westchnął głęboko i przytulił mamę, która niespodziewanie wybuchła płaczem, a mnie przeszył dreszcz.

Nie, to nie może być prawda – pomyślałem. – Damian przecież nie jest demonem. Owszem, zachowuje się dziwnie i ma napady agresji, ale to wciąż tylko chłopiec.

W tej samej chwili poczułem czyiś zimny oddech na karku. Zadrżałem i nieśpiesznie odwróciłem głowę.

– Dlaczego nie oglądasz ze mną telewizji? Przecież wiesz, że Nemo to moja ulubiona bajka.

– Wyszedłem na chwilę do łazienki.

– Kłamiesz, braciszku.

– Mówię prawdę, musiałem siku.

– Kłamiesz, i spotka cię za to kara.

Kiedy tylko to powiedział, mogę przysiąc, że przez ułamek sekundy widziałem, jak jego oczy stają się czarne, a z ust wystaje długi, jaszczurzy jęzor.

 

*

 

Tej nocy śniłem, że uciekam przed potworem. Bestia goniła mnie po ciemnej ulicy, wzdłuż której majaczyły latarnie, nieznacznie oświetlające drogę swoim blaskiem. Biegłem co sił w nogach, lecz stwór znajdował się coraz bliżej, niemal na wyciągnięcie swoich ostrych pazurów. W chwili, gdy już miał mnie dopaść, niespodziewanie wyrwałem się ze snu, blady i mokry od potu. Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na łóżko Damiana. Było puste.

Zdziwiłem się, gdyż nigdy nie wychodził w nocy z pokoju. Niewiele myśląc, wstałem i powolnym krokiem skierowałem się do kuchni. Gdy przechodziłem obok sypialni rodziców, dobiegł mnie dziwny, skrzeczący głos, jakby kozła mówiącego ludzkim językiem. Zakradłem się pod drzwi i drżącą dłonią nacisnąłem klamkę. W środku ujrzałem coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Na łóżku rodziców siedział Damian, który wpatrywał się w nich mrocznym, przeszywającym wzrokiem. Całe jego ciało emanowało jaskrawym, czerwonym światłem, a dłonie zakończone były szpiczastymi pazurami.

Gdy usłyszał, że wchodzę do pokoju, powoli skierował oczy w moją stronę i przystawił palec do ust.

– Ciii… chyba nie chcemy zbudzić rodziców – wyszeptał nieludzkim głosem.

Strach odebrał mi mowę. Zastygłem w bezruchu, nie mogąc nawet mrugnąć. Patrzyłem tylko, jak Damian odwraca głowę w kierunku rodziców i otwiera szeroko usta. Utkwiłem spojrzenie w jego brzuchu, poruszającym się tak, jakby w środku znajdowało się nienarodzone dziecko, które siłą próbuje wydostać się na świat. Po chwili Damian zaczął się krztusić, a z jego ust wydobyło się coś, co kształtem przypominało wijącą się mackę ośmiornicy.

Milczałem, wpatrzony w nieludzką scenę, próbując uspokoić serce wyrywające się z piersi. Wciąż nie mogłem się poruszyć.

Brat pochylił się nisko, tak aby stworzenie z jego wnętrza mogło wpełznąć wprost do ust taty, który wciąż spał niczym nafaszerowany środkami nasennymi.

Tato, obudź się! – pomyślałem, lecz nie przyniosło to żadnego efektu.

Mogłem jedynie patrzeć, jak macka wciska się przez jego wargi, całkowicie opuszczając ciało brata i wydając przy tym cichy, przytłumiony syk. Po wszystkim Damian uśmiechnął się szyderczo.

– Śpij, tatusiu, śpij – wyszeptał mu do ucha.

I wtedy zobaczyłem to dokładnie! Oczy brata zrobiły się matowe, z czoła wyrosła para zakończonych szpikulcami rogów, a plecy zakryły ciemne, błoniaste skrzydła jak u nietoperza. Do tego powietrze przepojone zostało charakterystycznym zapachem siarki, który niemal przyprawił mnie o mdłości.

Niespodziewanie spomiędzy warg taty wypełzła obślizgła macka i wdarła się do ust mamy.

To było dla mnie za wiele. Z przerażenia zamknąłem oczy. Chciałem krzyknąć, lecz słowa więzły mi w gardle. Trwałem w tym stanie przez kilka sekund, aż w końcu uchyliłem powieki. Ku mojemu zdziwieniu w pokoju zrobiło się pusto, jedynie rodzice wciąż spali w łóżku, nie zdając sobie sprawy z tego, co właśnie się wydarzyło. Niespodziewanie odzyskałem władzę w kończynach i już miałem ich obudzić, gdy coś szarpnęło mnie od tyłu za ramię.

– Oni już są moi! – ryknął Damian, i jedyne, co zapamiętałem, zanim upadłem nieprzytomny na podłogę, to jego obślizgły, rozdwojony język.

 

*

 

Rano obudził mnie potworny ból głowy. Powoli uniosłem powieki, wciąż mając przed oczami obraz minionej nocy. Nie wiedziałem do końca, czy to, co widziałem, naprawdę miało miejsce, czy może był to tylko zły sen. Niemrawo potrząsnąłem głową i zerwałem się na równe nogi. Damian wciąż spał w swoim łóżku, całkowicie normalny, bez żadnych oznak opętania czy chociaż namiastki piekielności.

Mimo że chciałem powiedzieć rodzicom o tym, co dzieje się z bratem, o jego dziwnym zachowaniu w nocy i agresji w dzień, wiedziałem, że gdybym pisnął choćby słówko, Damian mnie skrzywdzi, a być może nawet… zabije. Czułem się przyparty do muru.

Powoli zszedłem na dół, aby zjeść śniadanie. W salonie dostrzegłem Anię, smacznie śpiącą w drewnianej kołysce. Na widok siostrzyczki uśmiechnąłem się nieznacznie i wszedłem do kuchni.

– Cześć wszystkim! – przywitałem rodziców.

Ku mojemu zaskoczeniu nikt nie odpowiedział. Tata, siedząc przy stole, czytał gazetę i popijał kawę, a mama zmywała naczynia, całkowicie mnie ignorując.

– Halo, dzień dobry! – spróbowałem ponownie.

Mama odwróciła głowę i spojrzała na mnie złowrogo.

– Siadaj, śniadanie gotowe.

– Coś się stało?

– Siadaj, powiedziałam!

Zdziwiony jej gniewnym tonem, wykonałem polecenie, powstrzymując się od odpowiedzi. Spojrzałem na tatę, lecz jego wzrok wciąż wertował gazetę. Po chwili mama rzuciła na stół talerz z grzankami tak, że naczynie aż zadudniło.

– Jedz!

– Mamo, czy wszystko w porz…

– Żryj to, powiedziałam!

Zatkało mnie. Zdołałem jedynie otworzyć szeroko usta i zatopiłem zęby w spieczonym chlebie, czując na sobie jej przeszywające spojrzenie.

– Cześć, mamo! Cześć, tato! – zawołał Damian, wchodząc do kuchni.

– Cześć, synuś!

– Jak się spało, mistrzu? – dodarł tata z wyraźnym uśmiechem.

– Bardzo dobrze, a wam?

– Synku, jesteś głodny? Przygotowałam dla ciebie ulubione śniadanie.

– Dziękuję, mamo. Jesteś cudowna!

Patrzyłem na ten teatrzyk słodkości wytrzeszczonymi oczyma, nie mogąc się nadziwić temu, co widzę i słyszę.

– Mamo – dodał Damian – kiepsko się czuję. Może mógłbym zostać dziś w domu?

– Ależ oczywiście, kochanie. Zadzwonię do wychowawczyni i usprawiedliwię twoją nieobecność. 

– Ale… – wtrąciłem.

– Co znowu? Zjadłeś śniadanie? To pakuj plecak i idź pod prysznic!

– Ledwo ugryzłem…

– Trudno, czas minął, za chwilę będzie autobus.

Spojrzałem na zegarek, którego wskazówki wyznaczały siódmą trzydzieści.

– Przecież mam jeszcze ponad godzinę!

– Synu, rób, co matka każe, zrozumiano? Już i tak mamy przez ciebie tyle problemów!

– Jakich niby problemów? – zdziwiłem się.

Tata spojrzał porozumiewawczo na mamę. Ta jedynie westchnęła głęboko, przetarła nadgarstkiem czoło i ponownie zabrała się do zmywania.

– Wiemy o Puszku. Twój brat nam powiedział, choć i tak starał się ciebie bronić. Wytłumacz nam, jak mogłeś tak skrzywdzić bezbronne zwierzę i jeszcze uderzyć Damiana? Co w ciebie wstąpiło?

Te słowa przeszyły mnie niczym igła, kłując prosto w serce.

– Ale to nie prawda! Damian kłamie!

– Synu, zawiedliśmy się na tobie. Przez ciebie Puszek został kaleką, a Damian stracił do ciebie zaufanie. Jest twoim przybranym bratem, ale to nie znaczy, że masz prawo go tak traktować. Jeszcze jeden wybryk i przysięgam, że oddamy cię do domu dziecka!

– Tato, przecież to dobry braciszek – wtrącił Damian z udawanym współczuciem.

– Spokojnie, synku, wiem, że próbujesz go bronić. Nie możemy jednak pozwolić na takie bandyckie zachowanie w naszym domu. No, skończ grzecznie śniadanie i wskakuj do łóżka. Możesz cały dzień oglądać telewizję, a mama przygotuje ci gorące kakao!

– Jupi! Jesteście najlepszymi rodzicami na świecie! Odpalę sobie „Shreka” i „Gdzie jest Nemo”!

 

*

 

Tygodnie mijały, a rodzice traktowali mnie jak obce, niechciane dziecko. Za to Damian wiecznie był „kochanym synkiem”, który zawsze dostawał to, o co poprosił. Lecz gdy tylko zostawaliśmy sami w domu, bił mnie, poniżał i groził, że mnie zabije. A najgorsze było to, że mama i tata zawsze stawali po jego stronie, robiąc ze mnie najgorszego. W ich oczach to ja byłem agresywny, zły i nieposłuszny.

Myślałem nawet, żeby uciec, ale nie było dokąd. Nie miałem się do kogo zwrócić o pomoc, choć wiedziałem, że z Damianem jest coś nie tak. Nie był normalny. Podejrzewam nawet, że nie był człowiekiem…

 

*

 

Tego dnia wróciłem wcześniej ze szkoły. Gdy wszedłem do mieszkania, powitała mnie nieprzenikniona ciemność, zupełnie jakby ktoś ukradł słońce. Rzuciłem plecak na podłogę i włączyłem światło. Rolety w oknach były zasunięte, a w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach siarki i palonego cynamonu.

Coś jest nie tak – pomyślałem.

W środku nie było nikogo: ani rodziców, ani Damiana, ani nawet Puszka. Z oddali dobiegł mnie jedynie przytłumiony płacz Ani, więc drepcząc, udałem się do jej pokoju. Gdy stanąłem przy drzwiach, poczułem przeszywające ciepło, bijące przez ścianę. Zadrżałem, lecz szybko nacisnąłem klamkę. Zanim jednak otworzyłem drzwi, usłyszałem głos… ten sam, który dudnił mi w uszach tamtej pamiętnej nocy.

– Sənin qanını istəyirəm!

Słysząc ten ryk, wdarłem się do pokoju, niemal wyważając drzwi, i… zamarłem. W środku, tuż nad kołyską Ani, stał Damian, a jego czarne oczy zdawały się płonąć nienawiścią. W dłoni dzierżył duży kuchenny nóż, którego ostrze znajdowało się zaledwie kilka centymetrów od twarzy maleństwa.

– Co ty robisz?! – wrzasnąłem, lecz Damian jedynie uśmiechnął się szeroko, a z jego ust wypełznął śliski, jaszczurzy język.

– Ach… witaj, braciszku! W samą porę!

– Odłóż to! Odłóż ten nóż!

– Już za późno! Spójrz na tę piękną ofiarę!

Gdy to powiedział, ostrze noża wbiło się z impetem prosto w twarz Ani, rozbryzgując krew po śnieżnobiałych ścianach. Głowa niemowlęcia pod wpływem ciosu eksplodowała posoką, rozrywając się na dwie części. Słyszałem trzask pogruchotanych kości, który zadudnił mi w uszach jak uderzenie w kościelny dzwon. A po nim nastąpił kolejny cios, tym razem w brzuch, rozcinając narządy wewnętrzne. Lecz to był dopiero początek… Damian ciął swoją ofiarę gradem zamaszystych ciosów, śmiejąc się wniebogłosy i robiąc z jej drobniutkiego ciała dosłownie sieczkę.

Po chwili przestał, wyraźnie zmęczony, a we mnie wstąpiła nieopisana furia. Działając w amoku, wbiegłem w niego, wyrwałem mu z rąk nóż i pchnąłem z całej siły na ścianę. Damian uderzył plecami o ścianę i osunął się bezwładnie na podłogę. Bez chwili namysłu uniosłem dłoń, aby zadźgać go za to, co zrobił, i za całe cierpienie, którego doświadczyłem odkąd został adoptowany.

Lecz w tym momencie w drzwiach pokoju stanął tata.

– Stój! Zostaw go! – krzyknął, widząc, co zamierzam zrobić.

Odwróciłem się gwałtownie i spojrzałem w jego przerażone oczy, wypuszczając z dłoni zakrwawione narzędzie zbrodni.

– Nie, tato, to nie tak! To nie ja to zrobiłem, tylko Damian!

Ojciec zdawał się głuchy na moje słowa. Po jego milczeniu wiedziałem, że mi nie wierzy.

– Tato, to nie tak, jak myślisz!

– Pomóż mi! On chce mnie zabić! – wrzasnął niespodziewanie Damian.

W tej samej chwili poczułem na twarzy potężny prawy sierpowy ojca. Cios powalił mnie na podłogę, a obraz przed oczami zrobił się nagle czarny.

– Tato, uwierz mi… – wyszeptałem, tracąc przytomność.

 

*

 

Dziś mija miesiąc od tego zdarzenia. O zabójstwie trzymiesięcznej Ani huczały wszystkie media w Polsce; okrzyknięto mnie nawet mianem „Rzeźnika z Zamościa”. Niestety dowody jednoznacznie wskazywały na moją winę… Sąd po rozpatrzeniu sprawy uznał jednak, że byłem niepoczytalny, dlatego wysłał mnie do czubków na obserwację. Później, o ile uda mi się stąd wyjść, trafię zapewne do zakładu poprawczego lub domu dziecka.

Zegar wskazuje dwudziestą piętnaście. Siedzę na niewygodnym plastikowym krześle i oglądam telewizję z innymi kuracjuszami. W środku jest zimno, szaro i jakoś tak przygnębiająco. Jak na ironię na ekranie leci akurat „Gdzie jest Nemo”. Nemo… Nemo… Zabawne. Teraz już wiem, dlaczego była to ulubiona bajka Damiana. „Nemo” czytane od tyłu to przecież…

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bajkopisarz 06.02.2021
    To jest dobre, ale niestety tylko dobre. Dobre rozpoczęcie.
    Do bardzo dobre brakuje rozwinięcia. Jest bohater, wpada w kłopoty, podobnie jak jego rodzice, jest ten zły, który to wszystko zaaranżował, jest tajemnica. I nagle opowieść się kończy.
    Brakuje konkretów, to moim zdaniem jest dopiero 1/3 roboty.
  • Texic 06.02.2021
    Dziękuję z opinię. Opowiadanie jest względnie krótkie, gdyż bierze udział w konkursie i z góry jest narzucony limit 16tys znaków. Musiałem całość zamysłu zmieścić na 8 stronach, więc pewnie stąd odczucia, że czegoś brakuje.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania