Nergui

Nergui owinął się szczelniej futrzanym płaszczem. Zimny wiatr zaczął wiać w zeszłym tygodniu i ani na chwilę nie chciał przestać. Przyniósł ze sobą mroźne powietrze, zwiastując rychłe nadejście zimy. Na środku stepów zawsze był silniejszy niż w górzystych czy zalesionych terenach.

Mieszkał samotnie, w nienazwanym przez nikogo miejscu, nieopodal osady Ider. Jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej związek radziecki wydobywał na tych terenach jakieś pierwiastki chemiczne, ale teraz nie było tam nikogo. Został tylko Nergui. Dlaczego? Zajmował się utrzymywaniem porządku pośrodku opustoszałego miasteczka robotniczego, na które składało się koło pięćdziesięciu domów. Nie dostawał za to wynagrodzenia… po prostu był i robił to. Od czterdziestu lat.

- Chodź, Chan. Przejdziemy się – powiedział zachrypniętym głosem do swojego psa, wielkiego owczarka mongolskiego. Był on jedyną istotą, która na co dzień była przy Nerguim. Gdyby nie to, pewnie dawno już by zwariował.

Musiało być po czwartej po południu, bo zaczynało robić się ciemno. Nergui, jak co dzień, udawał się o tej porze nad brzeg płynącego nieopodal strumienia. Musiał oddać się medytacji, żyjąc według przykazań Buddy. Nigdy nie robił tego w osadzie, ponieważ, jak uważał, przeszkadzały mu w tym duchy robotników, którzy zmarli, pracując dla rządu radzieckiego za marne wynagrodzenie.

Nergui się ich nie bał, traktowały go, jakby był jednym z nich, ale rozpraszały go. Nie mógł skupić się na ćwiczeniach relaksujących i medytacji.

Mieszkańcy Ider czasami przychodzili do Nerugiego, ponieważ uważali, że jest on łącznikiem ze światem zmarłych. Szamanem, który może pomóc skontaktować się z bliskimi, albo odegnać złe demony. Nikt tak naprawdę nie znał jego prawdziwej historii. Wiadomo tylko, że imię Nergui oznacza ,,bezimiennego” i według mongolskich tradycji jest nadawane dzieciom, które umrą podczas porodu. Jego rodzina i nazwisko dawno zostały zapomniane, nawet jeśli kiedykolwiek ktoś je znał. Choćby on sam.

Mieszkańcy wiedzieli też, że od czwartej po południu aż do ósmej wieczorem, Nergui udawał się nad brzeg strumienia, by oddać się medytacji. Niektórzy uważali, że rozmawia wtedy z duchami, nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę chce od nich uciec.

Jedna z historii mówi, że kiedyś pewna kobieta chciała zakraść się w pobliże miejsca medytacji, żeby zobaczyć, co robi stary mężczyzna. Ponoć napadł ją ogromny niedźwiedź i odgryzł jej dłoń. Nergui widząc to zawołał w kierunku zwierzaka, który uciekł. Później pomógł zatamować krwawienie, po czym zniknął. Kobieta wyjechała z Ider, a plotki mówią, że żyje teraz jako pustelniczka, gdzieś na północy państwa, pod ścianą Himalajów.

W rzeczywistości niedźwiedź był po prostu owczarkiem, który nie odgryzł całej dłoni, a zaledwie dwa palce. Nergui zabrał kobietę ze sobą, do domu, opatrzył, nakarmił i pozwolił zostać do rana. Gdy odpoczywała, czuwał całą noc, chroniąc ją przed duchami kopalni, a rano odesłał do wsi.

- Ładny mamy dziś księżyc, nie uważasz? – rzucił starzec w kierunku psa. Odpowiedziało mu pojedyncze szczeknięcie.

- Też tak uważam – odparł zadowolony, po czym usiadł w pozycji lotosu, wpatrując się w płynący przed nim strumyk. – Teraz przez chwilę mi nie przeszkadzaj, to dam ci resztki mojej kolacji. – Kolejne szczeknięcie.

Nergui zaczął od masażu palców i skroni. Uspokoił oddech i przymknął oczy, a następnie położył ręce na kolanach. Wyprostował się i skupił tylko na czuciu własnego ciała i jego harmonii z cichym szumem wody. Chan położył się obok niego, co chwilę unosząc w górę nos, w poszukiwaniu nieznanych zapachów.

Kilka godzin później, kiedy skończył medytować znów zwrócił się do psa z uśmiechem na ustach.

- Jak myślisz, czy ktoś dzisiaj był gotowy, by zasnąć? – tym razem odpowiedziało mu jedynie machanie ogonem. – A więc tak? No dobrze, zobaczmy.

Nergui powolnym krokiem zwrócił się w stronę miasteczka robotniczego. Chan biegał dookoła, domagając się pieszczot. Kilka razy przyniósł rzucony kamień i pogonił parę stepowych myszy. Był w świetnym nastroju, tak, jak jego pan.

Zanim wrócili do domu, Nergui poszedł najpierw do Wielkiego Kamienia. Znajdował się on na terenie kopalni i w rzeczywistości był naprawdę dużym kawałkiem skały, zupełnie niepasującym do miejscowego krajobrazu.

- Wygląda na to, że miałeś rację. Znowu. – Na kamieniu znajdowało się ciało starej kobiety. Było jeszcze ciepłe. Nargui wziął je na ręce i zaniósł do wykopanego wcześniej dołu w ziemi.

- Niech duchy cię przyjmą do swojego świata, przyjaciółko. Obyś znalazła szczęście i harmonię. Obyś dostąpiła nirwany. – To mówiąc zakopał dół. Chan siedział grzecznie obok i nadzorował całą pracę.

Czasami stare kobiety, niegdyś mieszkające w robotniczej osadzie ze swoimi pracującymi w kopani mężami przychodziły na Wielki Kamień i kładły się na nim. Kiedy czuły, że są gotowe umrzeć, żeby na powrót połączyć się z duchami swoich ukochanych, po prostu umierały. Nargui ich grzebał i pomagał przedostać się na drugą stronę. Był strażnikiem tego miejsca, a jego praca kończyła się dopiero, kiedy ostatni członek rodzin, których duchy żyją w pobliżu kopalni nie przyjdzie umrzeć na Wielkim Kamieniu.

Kiedy skończył grzebać starą kobietę, uśmiechnął się do Chana.

- Chodź. Czas na kolację, zostawię ci resztki. – Cieszył się, ponieważ czuł, że do duchów kopalni dołączył kolejny. – Myślę, że nasza przyjaciółka też coś ci zostawi.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • Beznadzieja 23.01.2016
    Uroczy tekst. Wywołałeś uśmiech na mej twarzy. Ciekawa historia, kojarzy mi się z takimi miejscowymi legendami. Sam Nergui kojarzy mi się z jakimś miejscowym shinigami [w wolnym tłumaczeniu z japońskiego "bóstwo śmierci"]. Czytało mi się przyjemnie, chociaż do niektórych momentów musiałam powracać. Oryginalny pomysł. Jak zawsze, utrzymujesz przyjemny klimat. Teraz pytanie "Chan" to japoński tytuł grzecznościowy odnoszący się do dobrze ci znanych osób płci żeńskiej, w tym zwierząt. Czy to przypadek?
    1. ,,Był strażnikiem tego miejsca, a jego praca kończyła się(,) dopiero(bez przecinka) kiedy ostatni członek rodzin(...)"
    2. ,,(..)których duchy żyją w pobliżu kopalni(,) nie przyjdzie umrzeć na Wielkim Kamieniu."
    3. ,,To mówiąc(,) zakopał dół."
    4. ,,Jak myślisz, czy ktoś dzisiaj był gotowy(,) by zasnąć?
    5. ,,(...) skończył medytować(,) znów zwrócił się do psa, z uśmiechem na ustach."
    6. ,,Nergui zaczął od masarzu palców i skroni."~ masażu
    7. ,,Nergui widząc to(,) zawołał w kierunku zwierzaka(...)"
    8. ,,Jedna z historii mówi, że kiedyś pewna kobieta chciała zakraść się w pobliże miejsca medytacji, żeby zobaczyć(,) co robi"
    9. ,,Nergui się ich nie bał, traktowały go(,) jakby był jednym z nich, ale rozpraszały go."
    10. ,,Nie dostawał za to wynagrodzenia… po prostu był o robił to."~ ,,był o robił to" ???. Chyba "był, robił to".
    PRZECINKI, przecinki i jeszcze raz przecinki.
  • Dziękuję za ocenę i błędy! A co do Chana - nawiązywałem raczej do historii Mongolii, a nie Japonii (chociaż w XIII wieku ich drogi się spotkały, jeśli się nie mylę). :)
  • alfonsyna 23.01.2016
    No, chyba coś od siebie jeszcze dorzucę do tej całej sprawy z przecinkami i nie tylko, na początek :)
    "w górzystych, czy zalesionych" - przecinek zbędny
    "był o robił to" - zamiast "o" chyba miało być "i"
    "Chodź(,) Chan"
    "dla rządu radzieckiego, za marne" - bez przecinka
    "traktowały go(,) jakby był"
    "dzieciom, które zginą podczas" - jakoś to "zginą" mi tu nie pasuje, bardziej "umrą", bo "zginąć" sugeruje jakiś wypadek lub inne nieprzewidziane zdarzenie, chociaż może w tym miejscu mogłoby nawet pasować, po prostu mnie jakoś nie gra :)
    "od czwartej po południu, aż do ósmej wieczorem Nergui udawał się nad brzeg strumienia" - przecinek przesunęłabym sprzed "aż" do przed "Nergui", a prócz tego trochę bym to zdanie przeformułowała, bo w takiej wersji brzmi to dla mnie tak, jakby Nergui od czwartej po południu do ósmej wieczorem szedł nad brzeg strumienia :)
    "zobaczyć(,) co robi"
    "zaczął od masarzu palców" - masażu
    "Wyprostował się i skupił tylko i wyłącznie na czuciu własnego ciała i jego harmonii" - jakoś tak dużo tam tych "i", nawet nadmiar ;)
    kiedy skończył medytować(,) znów zwrócił się do psa, z uśmiechem" - usunęłabym przecinek po "psa"
    "był gotowy(,) by zasnąć"
    "Czasami, stare osoby, […] pracującymi w kopani mężami przychodziły" - bez przecinka po "czasami", dałabym też zamiast "stare osoby", to "starsze kobiety", gdyż dalsza część zdania sugeruje, że były to jednak kobiety, chyba że nie o to chodziło, ale wtedy trzeba by to jakoś przejrzyściej napisać :)
    "czuły, że są gotowe zginąć" - znowuż się czepnę tego "zginąć" - tutaj mi już nie pasuje w ogóle, jako że ta śmierć nie ma chyba znamion gwałtownej, a właśnie gwałtowną, nagłą śmierć słowo "zginąć" sugeruje w moim odbiorze. Lepiej byłoby jednak "umrzeć" lub też jakiś inny synonim, chociażby "odejść z tego świata"
    Sama historia jednak dość oryginalna, spodobała mi się i czytało się przyjemnie. Nie spodziewałam się takiego zakończenia, za co duży plus, myślę, że i tak mogę Ci dać 5, chociaż trochę się przyczepiłam, głównie do przecinków. Ale treść się liczy bardziej :)
  • Bardzo dziękuję za wypisanie tych wszystkich błędów. Słowo daję - przecinki kiedyś doprowadzą mnie nad skraj grobu... no ale może kiedyś się ich jakoś nauczę, bo póki co same mam przez nie kłopoty. Wszystko już poprawione, trochę to zajęło, ale chyba jest :)
  • elenawest 23.01.2016
    Zaskoczyłeś mnie tym tekstem ;-) dziewczyny wypisały ci już wszystkie błędy, więc mnie pozostaje tylko pozostawić ci w pełni zasłużone 5 i czekać na twój kolejny, genialny tekst ;-)
  • A Ty znów z tym genializmem... ehh :D Dziękuję bardzo, cieszę się, że Ci się podobał :)
  • elenawest 24.01.2016
    Szymon Szczechowicz Ale przeciez ty piszesz genialne teksty :-P
  • elenawest Dziękuję Ci! :)
  • elenawest 24.01.2016
    Szymon Szczechowicz prosze ;-)
  • Rasia 23.01.2016
    No, widzę, że alfonsyna ubiegła mnie z błędami, bo kilka ich było. Nie będę sprawdzać czy wyłapałyśmy te same, ale tym razem za tekst zostawię 4. Mam wrażenie, że troszkę odstawał od pozostałych, jakie napisałeś. Temat też specjalnie nie przypadł mi do gustu, choć tekst był ciekawy i dosyć... specyficznie pomyślany. Nie zachwycił mnie jednak tak jak inne Twoje pojedyncze opowiadania, ale trzymam kciuki za następne :)
  • Dziękuję za ocenę i za opinię. Mam już pomysł na kolejne opowiadanie, które będzie całkiem inne. Może ono przypadnie Ci bardziej do gustu :)
  • Rasia 24.01.2016
    W takim razie niecierpliwie czekam :)
  • Celtic1705 24.01.2016
    No, no, Szymonie, powiem Ci, że mnie zaskoczyłeś. Czułam się, jakbym się przeniosła trochę do zaświatów albo do jakiejś pustelni. Pięć gwiazdek, bo tekst mi się podobał i nawet mnie dreszczyk emocji przebiegł. *****
  • Bardzo się cieszę, że udało mi się tymże tekstem zaskoczyć kogoś :) Najwspanialszą pustelnią, jest pustelnia naszego umysłu. Nigdy do końca jej nie zbadamy i nigdy nie przestanie być pasjonująca, no ale - trzeba próbować :D
  • Celtic1705 24.01.2016
    Szymon Szczechowicz O, tak, mądre słowa. Zgadzam się z tym w pełni razem z wokalistą zespołu Nickelback. :) Leci u mnie ich piosenka, dlatego tak zażartowałam.
  • Pan Nikt 24.01.2016
    Tekst taki jaki się spodziewałem. Z niezwykłym klimatem i otoczeniem. Światy które tworzysz są naprawdę niezwykłe.
  • Rad jestem, że Ci się podobają :) Dziękuję za opinię :)
  • zaciekawiony 01.02.2016
    Świetny tekst. Skojarzył mi się z książką, którą kiedyś czytałem. Tam buddyjski mnich będący opiekunem cmentarza wykonywał swoją niemiłą pracę aby odpokutować dawne winy i oczyścić karmę.

    Z błędów zwróciłem uwagę głównie na:
    "wcześniej związek radziecki wydobywał " - Związek Radziecki, bo nazwa własna.
    "Nargui ich grzebał" - je, bo chodzi o te stare kobiety.
  • Dziękuję bardzo. Błędy poprawię popołudniu, jak będę miał dostęp do komputera :D
  • Nazareth 06.04.2016
    Rewelacyjny tekst i bardzo nietuzinkowy. Buddyzm, pustelniku ZSRR połączenie niespodziewane jednak wychodząc z pod twojego pióra działa znakomicie.
  • Bardzo się cieszę, że Ci zasmakowało Naz :) Dzięki bardzo!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania