New Fox 1

- Podjąłeś złą decyzję

 

Kenzo wbił paznokcie w okładkę książki. Spojrzał na odbicie zestarzałej, a jednak tak surowej twarzy matki w oknie. Emily Morimoto słynęła w Teksasie z bycia najlepszą sędziną w Stanie, lecz stresująca praca, jaką wykonywała przekładała się na jej restrykcyjny sposób wychowywania dzieci. Na szczęście, Kenzo był jednym z nielicznych dzieci Emily, które nie odziedziczyły po niej afrykańskiej urody. Prawdopodobnie, gdyby przypominał zmorę swojego dzieciństwa chęci rozszarpania sobie twarzy na strzępy nawiedzałyby go jeszcze częściej.

 

- Nie obchodzi mnie twoje zdanie- burknął próbując przeczytać to samo zdanie po raz siódmy, lecz za każdym razem, kiedy zaczynał od nowa, gubił wątek i musiał znów wracać do samego początku.

 

Kobieta zacisnęła zęby i złapała się za głowę.

 

- Nie wierzę, że mój pierworodny syn jest tak nierozsądny.-zerknęła na Kenzo.- Jeśli się zbłaźnisz przed kamerami i okryjesz hańbą moją rodzinę, nawet nie licz na to, że będziesz tutaj mile widziany, kiedy wrócisz. Zostaniesz wydziedziczony, więc ostrzegam cię. Nie waż się wygłupić.

 

Trzasnęła drzwiami i stukając obcasami wróciła do salonu. Kenzo westchnął i odłożył książkę dochodząc do wniosku, że i tak nie może się skupić. Rzucił się na łóżko zmęczony i zamknął oczy.

 

Decyzja o dołączeniu do Lisów z Palmetto State nie była dla niego łatwa. Z początku był temu bardzo przeciwny ze względu na popularność, którą drużyna zyskała w zeszłym roku akademickim. Nie podobała mu się wizja, że ma się stać częścią tej całej błazenady i konceptu skrzywdzonych dzieci w jednej drużynie exy, lecz jego trener podawał mu argumenty i wykłócał się z nim przez dwie godziny aż w końcu Kenzo uległ jego namowom i zdecydował się dołączyć do Lisów. Nie rozumiał, dlaczego Collinsowi aż tak bardzo zależało na tym, by Morimoto stał się częścią studenckiej drużyny exy, ale starał się nie zaprzątać sobie tym zbytnio głowy.

 

Przekręcił się na drugi bok przyglądając się plakatowi Abrahama Lincolna wiszącego krzywo na ścianie. Kenzo uśmiechnął się pod nosem.

 

- Nie spodziewałeś się, że z tego kraju wyjdzie takie gówno, hm?

***

- O KURWA MÓJ KUMPEL BĘDZIE GWIAZDECZKĄ EXY!

 

Milo roztrzaskał pustą butelkę po piwie o ławkę i krzyknął zadowolony.

 

Kenzo uśmiechnął się lekko i strzepnął odłamki szkła z kurtki.

 

- Raczej w to wątpię. Znając życie odpierdolę coś i sami mnie wyrzucą- pociągnął łyk z butelki opróżniając ja do końca i wyrzucił ją do śmietnika.

 

Milo westchnął i sięgnął po butelkę Kenzo po czym rozbił ją o chodnik.

 

- Nie przesadzaj, nie pamiętasz zeszłorocznej dramy z Neilem Jostenem? Jeśli on został to ty raczej nie jesteś w stanie zrobić nic gorszego.

 

Japończyk prychnął. Wyją papierosa z kieszeni i w zamyśleniu zapalił go. Syknął z bólu, kiedy przez przypadek poparzył sobie palce.

 

Milo zaśmiał się drwiąco.

 

- O czym tak myślisz?

 

- O niczym- Kenzo zaciągnął się i podał przyjacielowi papierosa. Milo przyjął go z radością.

 

Zapach dymu w dziwny sposób koił nerwy Kenzo przypominając mu o ciepłych Tokijskich latach i wąskich uliczkach przesączonych jego odorem.

 

Japonia zawsze była dla niego miejscem w którym mógł wypocząć zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Uwielbiał domowe obiady babci, sake, świeże owoce morza i to, że mógł tutaj stać się innym człowiekiem. Nie musiał udawać, przybierać innej osobowości w zależności od towarzystwa, zakrywać tatuaży, uśmiechać się pusto, czy modlić się przed każdym posiłkiem.

 

- Zastanawiasz się, jakby to było cudownie dostać lodzika od Kevina Daya?

 

Uczucia, jakie Kenzo odczuwał w Japonii były bardzo zbliżone do chwil spędzonych z Milo, jednak nie były one na tyle silne, by odpuścić sobie dwumiesięczną wycieczkę do Tokio, by zostać w Teksasie z przyjacielem.

 

Japończyk przewrócił oczami.

 

- Och, daj spokój!- Milo szturchnął go w ramię.-Wiem, że chcesz wsadzić swojego druta w tą piękną, wysportowaną dupcie.- uśmiechnął się szaleńczo i przejechał dłonią po swoich dredach.

 

Kenzo burkną zdenerwowany i odepchnął Milo.

 

- Spierdalaj, Dredziarzu. To nie prawda.

 

Czarnoskóry roześmiał się głośno.

 

- Tylko się z tobą drażnię! Co nie zmienia faktu, że podziwiasz go odkąd był dzieckiem.

 

Japończyk kiwną delikatnie głową.

 

- Po prostu uważam, że jest dobrym graczem nic więcej. Poza tym wolę dziewczyny.

 

Milo strzepał szkło z ławki i usiadł koło przyjaciela.

 

- Dobra, dobra rozumiem...Ale w Lisach są też śliczne dziewczęta, które mógłbyś puknąć...

 

Kenzo chwycił za jedną z butelek po piwie i rozbił ją na głowie Milo.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pan Buczybór 07.09.2020
    Jest trochę błędów. Głównie interpunkcja, gubisz te "ł" i takie tam; powinno być na przykład "kiwnął", a nie "kiwną". Fabularnie jest nieco chaotycznie, ale jak rozumiem opowiadanie jest głównie dla tych, którzy znają pierwowzór. I tu moje jedyne pytanie: z czego to jest fanfiction?
  • artopologia 12.09.2020
    trylogia All for the game

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania