New Fox 2

Kenzo szedł wąską uliczką w stronę mieszkania. Poranne powietrze było zimne i ciężkie, a smród ze śmietników towarzyszący Japończykowi przez całą drogę, nie pomagał na jego mdłości. Milo wlekł się za nim potykając się co raz o worki śmieci.

 

- Morimotooo, nie łatwiej byłoby pójść główną ulicą?

 

Japończyk zerknął na czyjeś resztki z obiadu walające się na asfalcie i poczuł wymiociny podchodzące mu do gardła.

 

- Nie, jesteś nawalony. Jeśli policja będzie przejeżdżać będziesz w dupie.

 

Milo zaśmiał się i prawdopodobnie chciał zarzucić jakiś żart, ale zanim zdążył to zrobić runął na stertę śmieci.

 

Kenzo westchnął i pomógł przyjacielowi się podnieść.

***

- Amen

Rodzina Morimoto oprócz z pieniędzmi była również kojarzona z ich zagorzałą religijnością i, co się z tym wiąże, wolontariatu w miejscowym kościele. Oczywiście, Kenzo, jak na czarną owcę w rodzinie przystało, nie wierzył w istnienie dobrego i złego pana. Dlatego, gdy cała rodzina modliła się podczas obiadu, on siedział wyprostowany z zaciśniętymi zębami, znosząc karcący wzrok matki. Kiedy tylko reszta zaczęła jeść, Kenzo chwycił niechętnie za widelec i zaczął dźgać nim makaron.

 

Jego matka jedynie westchnęła podirytowana i zwróciła się do swojego drugiego syna.

 

- Taro, kochanie. Do której uczelni się w końcu wybierasz?

 

Kenzo popatrzył na swojego bliźniaka. Taro zerknął ukradkiem na brata po czym odwrócił wzrok na matkę i zaczął opowiadać przesłodzonym tonem, jak to dostał się na Stanford. Kenzo słuchał znudzony przeżuwając obiad i rozmyślał, jak jego studia będą wyglądać i w którym dokładnie momencie dostanie w mordę od któregoś z zawodników lub fanów innej drużyny.

***

Zielone lamborghini było jednym z niewielu rzeczy, które Kenzo dostał od rodziców, a właściwie odziedziczył po Aiko, która dostała je na dwudzieste urodziny od matki. Dziewczyna powtarzała, że po prostu nie podobał jej się kolor, lecz Kenzo wiedział, że tak na prawdę było jej żal swojego młodszego brata.

 

Aiko, starsza siostra Japończyka, jako jedyna z rodziny Morimoto okazywała mu swoją miłość. Mimo zakazów rodziców i besztań, które dostała za rozmowy z bratem przez wszystkie lata, nigdy się nie odwróciła od Kenzo. To ona pomagała mu w nauce i czytała mu książki na dobranoc, kiedy był młodszy. Była dla niego, jak matka. Tą samą rolę przyjmowała jego babcia, kiedy przebywał w Japonii.

 

Aiko dbała o Kenzo, gdy przebywał w Teksasie i była dla niego ważna. Nic dziwnego, więc, że chłopak pojechał prezentem od niej do Karoliny Południowej.

 

Po dwudziestogodzinnej podróży dotarł pod stadion na Palmetto State. Był wyczerpany ciągłą jazdą, lecz zawahał się przed otworzeniem drzwi. Zacisnął zęby i wyszedł z samochodu. Parę puszek po napojach energetycznych wysypało się za nim, lecz Japończyk zignorował je. Zatrzasnął drzwi i spojrzał na stadion. Budowla była wielka, jednak nie na tyle, by wzbudzała w nim zdumienie, jak wieżowce w Austin. Jej rozmiary bardziej go przerażały, a lisie łapy na ścianach przyprawiały go o ciarki.

 

Nie bał się samego stadionu, lecz ludzi w nim. Jego paranoiczne podejście do studiów, gry na prawdziwym stadionie i odrzucenia przyprawiało go o mdłości.

 

Zachwiał się i oparł o słup.

 

A co jeśli schrzanię?

 

Kenzo poczuł, jak gula w jego gardle rośnie i już wtedy wiedział, że jeśli nie ruszy w tej chwili, jego nogi odmówią posłuszeństwa i zostanie w takiej pozycji na zawsze.

 

Zacisnął oczy by pozbyć się wszystkich myśli i podszedł chwiejnym krokiem do bramki. Wyjął telefon i wbił drżącym palcem kod przysłany mu SMS-em. Drzwiczki uchyliły się. Chłopak stał chwilę nieruchomo wpatrując się w klamkę po czym wziął głęboki oddech i wszedł do środka.

 

Znalezienie foyer zajęło mu dłuższą chwilę, ale kiedy już je znalazł, trener stojący w środku zerknął na niego przelotnie.

 

Ogniste tatuaże wijące się po rękach Wymacka dawały Kenzo dziwne poczucie spokoju, a węgliste oczy przypominające jego babci ukoiły wewnętrzny niepokój chłopaka.

 

- Wysłać specjalne zaproszenie?- rzucił mężczyzna nawet nie odwracając wzroku od dokumentów.

 

Kenzo poczuł, jak znowu zaczyna się pocić, ale wziął głęboki oddech zakładając spokojną maskę.

 

- Niech się trener nie fatyguje

 

Wszedł do środka i zerknął na przybyłych zawodników. Wszyscy ze starego składu Lisów już przybyli. Kenzo zauważył jedną nieznaną mu twarz-wysokiego chłopaka, ogolonego na łyso z blizną ciągnącą się przez jego prawą brew. Według informacji, które dostał, brakowało tylko jeszcze jednego Nowego Lisa.

 

Kapitan Danielle Wilds przerwała swoją rozmowę i podeszła do Japończyka.

 

- Cześć, jestem Dan-wystawiła w jego stronę rękę.

 

Kenzo zastanawiał się przez chwilę, czy uścisnąć jej dłoń, czy grzecznie się pochylić, lecz ostatecznie wybrał tą pierwszą opcję.

 

- Wiem kim jesteś

 

Dan zaśmiała się.

 

- Ty musisz być Kenzo. Siadaj, czekamy jeszcze na Laurę.

 

Kenzo posłusznie usiadł wyprostowany w wolnym fotelu.

 

- Skąd pochodzisz?-spytała Allison Reynolds.

 

Japończyk zerknął na nią podirytowany.

 

- Teksas

 

- Nie o to mi chodziło.

 

Dobrze wiedział, że nie chodziło jej o to. Wiele osób pytało o jego rasę i pochodzenie etniczne ze względu na jego nietypową urodę.

 

Jego nos był duży i szeroki, jak u osoby czarnoskórej, lecz jego oczy były wręcz za bardzo skośne. Odcień skóry miał zbyt jasny na przeciętnego mulata, a zbyt ciemny na Azjatę z reklam. W dodatku jego jasne oczy dodawały mu jeszcze bardziej egzotycznego wyglądu. Kenzo westchnął uginając się pod naciskiem wzroku blondynki.

 

- Jestem Japończykiem o somalijskich i irlandzkich korzeniach.

 

Kenzo nie lubił nazywać siebie pół-Japończykiem, gdyż czuł się nim bardziej niż czymkolwiek innym. Prawdopodobnie było to spowodowane typowo japońskim wychowaniem przez babcię i zagorzałą nienawiścią do matki i jej rodziny.

 

Allison uniosła brwi.

 

- Ciekawe połączenie

 

- Też jestem mieszańcem-odezwał się Nicholas.

 

Kenzo zerknął na niego, a chłopak uśmiechnął się do niego szeroko.

 

- Tyle nas łączy...- przysunął się bliżej Japończyka.

 

- Nie jestem tobą zainteresowany - odparł krótko i zaczął ignorować próby rozpoczęcia rozmowy przez Hemmicka.

 

Skupił swój wzrok na Kevinie Dayu siedzącym cicho na kanapie i ignorującym wszystkich w wokół.

 

Jego idol siedział na przeciwko niego i będzie grał w tej samej drużynie co on. Kenzo poczuł, jak znowu zaczyna się pocić, lecz nie zaburzył swojej nienagannej postawy. Poprawił kołnierzyk od golfa wciąż obserwując Kevina ukradkiem. Kiedy zorientował się, że patrzy na niego przez dłuższy czas i odwrócił wzrok próbując skupić się na wesołym trajkotaniu Nicky'ego.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania