NEXT DAY (2)

ELLIE POV.

Wstałam zgodnie z głosem mojego budzika, punktualnie o 6.00 co oznaczało, że miałam 2 godziny na wyszykowanie się. Jak codziennie, wykonałam poranną toaletę i makijaż. Dzisiaj pozwoliłam sobie na pomalnowanie powiek elainerem. Wchodząc do garderoby wyciągnełam z niej, czarną bluzkę na, którą narzuciłam dżinsową kurtkę oraz białe rurki. Do stroju dobrałam złoty zegarek. Chwyciłam swoją torebkę oraz telefon i zeszłam na dół.

-Dzień dobry Ellie, jak się spało ? - z uśmiechem zwróciła się do mnie, na co od razu szeroko otworzyłam oczy i wydęłam usta w zdziwieniu na jej radość.

-Coś się stało ? Czemu jesteś taka szczęśliwa ? - zapytałam przygladając się jej z ciekawością.

-Och kochanie, czy od razu musi się coś stać aby mama z uśmiechem przywitała swoją córeczkę? - podeszła do mnie, całując mnie w policzek. Nigdy tego nie robi. Nigdy.

-Pewnie, ze nie musi ale ty...no rzadko to robisz. Można powiedzieć, że praktycznie nigdy. Zawsze jesteś taka no wiesz...poważna. - lekko się od niej oddaliłam.

-Ja po prostu się cieszę, że moja córeczka dobrze wybrała. - znów podeszła bliżej na co ja się oddaliłam.

-Co masz na myśli ? - zapytałam podchodząc do lodówki i otwierając ją.

-Och, skarbie wiadomo przecież, że chodzi mi o ciebie i tego idiotę Jai'a. - prychnęła, na co momentalnie zatrzasnęłam lodówke i się odwróciłam.

-Moment. Skąd ty o tym wiesz ? - wybuchłam. Nie nawidziłam gdy moja mama miała racje co do moich decyzji.

-Oj nie ważne skąd wiem, ważne, że ten głupek już nie wejdzie do naszego życia.Twojego życia kochanie - powiedziała z uśmiechem.

-Mamo powiedz mi skąd się o tym dowiedziałaś. - moja złośc wzrastała.

-Kochanie, daj spokój.

-Mamo.

-Och no dobrze. Dzwoniła Karen. Cloe jej powiedziała. - westchnęłam na jej słowa po czym się rozluźniłam. Lubiłam mamę Cloe więc nie byłam na nią zła. Wiem, że zrobiła to dla mojego dobra. Przestraszyłam się, że Jonah mógł widzieć tą całą akcję z Jai'em i wszystko wygadać mamie.

-Zjedz naleśniki kochanie. - miała już wyjśc z kuchni po czym się odwróciła.- Bardzo się cieszę, że z nim skończyłaś.

-Ja też. - uśmiechnęłam się delikatnie.

Tak naprawdę nigdy nie kochałam Jai'a. Sama nie wiem dlaczego zgodziłam się być jego dziewczyną. Chyba tylko dlatego, że przez całe życie czuje się samotna i smutna.Dlatego, że wszystkie moje koleżanki miały chłopaków a ja nie. Może chciałam żeby ktoś cieszył, się, ze mnie ma. Zawsze zastanawiałam się, czemu nikt mnie nie chce. Czy jestem aż tak nie ładna? Nie jestem piękna, ale też nie brzydka. Wszyscy nie traktowali mnie poważnie. Dlatego nienawidze ludzi. Bo przez nich popadam w ciemną depresję. Myślałam, że może z czasem się w nim zakocham ale to nie nastąpiło. Jai zawsze traktował mnie jak suke. Wykorzystywał i chwalił się kolegom, że ma mnie – a właściwie moje ciało. Nigdy nie traktował mnie poważnie, ani nie wyznał mi milości. Nawet jego pocałunki nie były szczere. Zawsze tylko przyciskał moje usta mocno do swoich a ja nie czułam smaku tych pocałunków. Nie czułam nic. Byłam z nim zaledwie 2 miesiące, a on chciał już ze mną to zrobić. Gdy odmawiałam zawsze mnie wyzywał i wychodził zostawiając mnie samą. Z tego „związku” doszłam do wniosku, że chłopaki do dupki.

-Hej Jonah. - powiedziałam, gdy chłopak w szarej bluzie i full capie nałożonym tyłem wszedł do kuchni.

-Siemka Ellie. O naleśniczki. - oblizał usta, co wyglądało niesamowicie słodko.

-Haha, tak słodziaku specjalnie dla ciebie. - zaśmiałam się i potargałam mu lekko grzywke na co się skrzywił.

-Jonah podasz mi ten talerz ? - wskazałam na górną półkę do której nie dosięgałam.

-Mój brat jest ode mnie wyższy chociaż młodszy o 2 lata.

-Okej, pod warunkiem, że nie będziesz dotykać już moich włosów. - powiedział z poważną miną.

-Och, nie rób mi tego. - Udałam smutną, i wydęłam dolną wargę.

-To jak ? Chcesz ten tależ czy nie?

-Okej okej. Nie dotknę twoich włosów, chociaż uwielbiam to robić bo są prześliczne. - zaśmiałam się.

-Wiem. - zarzucił grzywką wysającą spod czapki i poruszył brwiami na co głośno się zaśmiałam.

-Proszę – podał mi talerz z uśmiechem.

-Dziękuję braciszku – na co udał, że jest malutkim chłopcem, przytulając się do mojego ramienia.

-Słodziak.

-Tylko nie słodziak. - Wskazał na mnie palcem.

-Sory, twardzielu. - walnęłam go lekko w tors, po czym podał mi tależ.

Odgrzałam naleśnika w mikrofali, po czym położyłam na niego biały ser i złożyłam w trójkąt. Polalam go świeżo zmiksowanymi truskawkami i sięgnęłam po widelec.Siadłam przy stole rozkoszując się jego słodkim smakiem. Jonah wykonał to samo i przysiadł się do mnie.

-Więc, ty i Jai to już koniec ? - zapytał zmieszany.

-A ty wiesz to od mamy czy Karen ?

-Hm, właściwie to od taty. - uśmiechnął się.

-Och, czy wszyscy już o tym wiedzą? - westchnęłam wstając od stołu i odkładając tależ do zmywarki.

-Szczerze to nie lubiłem go za bardzo. Zawsze uważał się za lepszego i traktował cię jak idiotkę. Cieszę się, że z nim skończyłaś.

-Tak tak dziękuję za kazanie. - pokazałam mu język – Tak naprawdę Jonah to ja też się cieszę.

-Wiem. - uśmiechnął się.

-Już miałam wchodzić do garażu po czym mój brat zaczął inny temat.

-A czy ty...coś z tym Bieberem? Sory, że pytam wiem, ze to nie moja sprawa ale dotarły do mnie takie plotki. - wyglądał na zmieszanego.

-Bieber? - zapytałam. - Kto to?

-Justin Bieber. Wysoki, brunet, dobrze zbudowany.

-Aaa tak wiem, który. - wiec tak ma na nazwisko. Bieber.

-Więc ? - nie dawał za wygraną.

-Tak? - udawałam, że nie wiem o co mu chodzi.

-Ty coś z nim.. no wiesz?

-Nie Jonah. To tylko znajomy. Chociaż w sumie to go nie znam za dobrze. - wyznałam.

-To dobrze. Wiedz, że on jest niebezpieczny. Nie chciałbym, żeby Cię skrzywdził. - wyglądał na zawstydzonego.

-Niebezpieczny ? Nie wydaje się taki. - przypomniałam sobie jak nagadał Jai'owi. - W sumie obronił mnie. Mam u niego dług.

-Podobno jak się wspomni o rodzieństwie coś niemiłego – wiesz obrazi czy coś to wpada w furie i bije wszystkich dookoła. Kiedyś byłem przy tym jak jego kolega wyzywał swoją siostrę jak bardzo jej nie nawidzi i z używał okropnych słów do jej opisania. Bieber pobił go tak, że o mało nie stracił życia.

-Nie mogłam uwierzyć w to co slysze. Justin? Nie pomyśłabym, ze mógłby mnie skrzywdzić lub jaką kolwiek dziewczyne.

-Nic mnie z nim nie łaczy Jonah. A teraz chodzmy do samochodu bo rodzice już na pewno czekają.

-Okej. - wszedł razem ze mną do garażu po czym wsiedliśmy do samochodu taty.

-No nareszcie dzieciaki.- z wielkim uśmiechem odwróciła się do nas mama odkładając swojego iPhona.

Jonah szeroko otworzył oczy z niedowierzeniem.

-Tak, mama jest dzisiaj nadmiernie szczęśliwa. - zaśmiałam się.

Dzisiejsza podróż do szkoły, była odwrotnością codziennych poranków. Mama nuciła piosenki lecące w radiu a tata wystukiwał jej palcami rytm na kierownicy. Wyglądali zabawnie. Nie jak moi normalni rodzice. Jakby ktoś ich podmienił. Ale podobała mi się ta zmiana. Gdy dojechaliśmy w końcu do naszej szkoły, biorąc nasze plecaki wyszliśmy z samochodu.

-Mama zachowuje się jakby była na prochach. - śmiał się Jonah na co ja również wybuchłam śmiechem. Niestety po chwili z moich ust zniknął uśmiech i pojawiło się zdenerwowanie i gniew.

-O kogo my tutaj mamy. Cześć mały pedale. Cześć ślicznotko. - Jai chciał mnie złapać za ramię.

-Nie odzywaj się tak do niego. - obroniłam brata.

-Czego chcesz Jai ? - wstawił się za mną Jonah.

-Dzięki bogu, że był tam ze mną. Gdyby nie on umarłabym ze strachu co może ze mną zrobić wkurzony Jai.

-Czy ja rozmawiam z tobą? - chamsko zwrócił się do Jonah.

-Może nie, ale ja mówie do Ciebie.

-A teraz małolacie zostaw mnie sam na sam z twoją seksowną siostrzyczką. - wzdrygnęłam się niechętnie na jego słowa.

-Zostaw ją w spokoju. I nie waż się tak do niej zwracać. - stawiał się w mojej obronie.

-Bo co? Pobijesz mnie ? - zakpił Jai.

-Jeżeli znowu użyjesz takich słow wobec mojej siostry, nie będę miał wyboru. - wzruszył ramionami jakby to nie był żaden problem.

-Jak już przelecę twoją siostrzyczkę to gdzieś sobie pojedziemy razem prawda kochanie? Zastanowimy się czy zechcemy wrócić. -Myślę, że możemy się dobrze bawić... - zaśmiał się.

Wydałam z siebie cichy jęk bo naprawdę przestraszyłam się jego słów, że chce mnie uprowadzić. Jednak zanim zdążyłam cokolwiek mu odpowiedzieć pięść Jonah powędrowała w stronę twarzy Jai'a. On zupełnie się tego nie spodziewał, więc bez oporu przyjął cios. Opadł na kolana a z wargi i nosa ciekła mu krew. Teraz bałam się go jeszcze bardziej. Wstając podszedł do Jonah i szrpnął go za bluzkę przyciągając do siebie. Podbiegłam aby pomóc bratu na co poczułam bardzo mocne uderzenie w prawy policzek. Krzyknęłam z bólu. Gdy ręka Jai'a już była gotowa oddać, Jonah kopnął go w krocze. Jai zginając się z bólu puścił mojego brata, który od razu cisnął pięścią w jego policzek.

Uderzył go 4 razy, po czym na twarzy Jai'a pojawiły się fioletowe siniaki.

-Jeszcze raz, uderzysz moją siostrę a pożałujesz, że się urodziłeś. - przypieczętował te słowa ostrym uderzeniem w brzuch Jai'a.

Wycofał się chwytając rostrzęsioną mnie za rękę i ciagnąc za sobą.

-Jonah.- wydostałam z siebie żałosny głos.

-Ellie wszystko w porządku? - pogłaskał mój czerwony policzek.

-Tak, myślę, że tak. Dziękuję, że tam byłeś. - przytuliłam się go niego. - Kocham Cię.

-Nie ma za co, wiesz, że zawsze Cię obronię. Też cię kocham. - uśmiechnął się.

-Ej, a skąd ty właściwie umiesz, się tak bić? - zapytałam z niedowierzeniem – Byłam pewna, ze zrobi z ciebie wycieraczke a tu proszę. Dzięki tobie jęczał z bólu.

-Haha, dobra powiem Ci. Od jakiś 3 tygodni chodzę na boks. Bardzo to lubie, ale wiem, że rodzicom się to nie spodoba. Wiesz, mama powie, że to brutalne, a tata chciał żebym poszedł w jego ślady biznesowe. Ellie obiecaj mi, że nic im nie wygadasz. Okej? - zapytał, a ja wyraźnie zauważyłam, ze mu na tym zależy.

-Pewnie, że im nie powiem. Cieszę, się, że znalazłeś zajęcie, które lubisz.

-Dobra a teraz muszę lecieć na lekcje. Cloe powinna zaraz być, zawsze się tu chyba spotykacie no nie? - wskazał na murek, na którym usiedlismy.

-Tak, pewnie leć. Poczekam na nią. - pożegnałam brata po czym on się oddalił.

W ciszy siedząc, przetwarzałam w mojej głowie to co właśnie się wydarzyło. Nie dający mi spokoju Jai, który grozi mi zgwałceniem po czym w obronie staje mój młodszy brat bijąc go na kwaśne jabłko. Okazuje się, że w tajemnicy trenuje boks. Jednak najbardziej nie dociera do mnie to, że Jai, ,mnie uderzył. I to mocno. Wiedziałam, że jest zły i niejest zbyt sympatyczny ale nie sądziłam,że będzie w stanie mnie uderzyć. Teraz bałam się go jeszcze bardziej, ponieważ wiem do czego jest zdolny. Po 5 minutach zjawiła się Cloe. Wyglądała na smutną.

 

-Cloe? Coś się stało ? - podbiegłam do niej z zaniecierpliwioną miną.

-Mój tata, miał wczoraj wypadek samochodowy. Jest teraz w szpitalu. Jest w ciężkim stanie.Martwie się. - wyjaśniła a jej oczy momentalnie się zaszkliły.

-Jejku, bardzo mi przykro. Nie martw się, na pewno wszystko będzie dobrze. Jestem tego pewna,twój tata to silny człowiek. - pocieszyłam ją, przytulając do siebie.

-Dziękuję Ellie. - również wtuliła się we mnie.

-A ty ? Dobrze się czujesz? Też nie wyglądasz na zbyt szczęśliwą. Coś się stało ?

-Jai się stał.

-Nadal nie daje Ci spokoju ? Zrobił ci coś ? - zaczęła przyglądać mi się z bliska.

-Z początku mi groził, na szczęście był ze mną Jonah. - wspomniałam wcześniejsze wydarzenia.

-Obronił cię ? Świetny brat. - Cloe zawsze lubiła Jonah, ponieważ zawsze potrafił ją rozmieszyć.

-Tak. Gdyby nie on teraz pewnie byłabym w szpitalu.

-Uderzył cię ? Lub miał taki zamiar ? - nie dowierzając rozszerzyła oczy.

-Nie... - odwróciłam wzrok.

-Ellie. Wiem kiedy kłamiesz. Naprawdę Cię uderzył ? - nie dawała za wygraną.

-Och Cloe, nie chcę o tym rozmawiać.

-Czyli, że tak ?

-Tak. Ale naprawdę już, mnie nie boli. - potarłam zaczerwienione miejsce.

-Rany, jak go spotkam to mu wygarne. - wściekła się, szukając czegoś w torebce.

-Cloe, myślę, ze nie powinnyśmy z nim zadzierać. Wiesz jaki jest. - próbowałam ją przekonać, jednak trzymała się swojej wersji.

-Chcesz żeby cię prześladował i szantarzował za każdym razem ? - zapytała, wyciągając w końcu różową szminkę.

-Pewnie, że nie. Dobra, chodzmy już na lekcje. - chciałam za wszelką cenę skończyć ten temat.

-Okej. - westchnęła, malując usta jano różową szminką

-Cloe jest bardzo ładna. Ma długie brązowe włosy i ciemne oczy z gługimi rzęsami. Ma świetną figurę, idealnie na modelkę. Dzsiaj ubrana jest w jasne dzinsy i żółtą koszule zapinaną pod szyję. Wygląda ślicznie.

Gdy dotarłyśmy pod naszą salę, weszłyśmy do klasy po dzwonku. Pani McCother spojrzała na nas surowo i zaznaczyła spóźnienia w dzienniku. Cholera. Kolejne spóźnienie.

-Zajęłam swoje miejsce w pojedynczej ławce, po czym wyjęłam swój zeszyt od geografii oraz długopis.

-Ellie wyglądasz jakby ktoś walnął Cię żelaskiem w twarz. - zaśmiała się Rita Coch po czym wszystkie jej koleżanki zrobiły to samo.

-Nienawidziłam jej od pierwszej klasy. Zawsze robiła wszystko żeby tylko mnie ośmieszyć.

- Wymieniłam spojrzenia z Cloe, po czym spojrzałam na Rite.

-Zamknij się Rita. I twoje pupilki – wskazałam na jej koleżanki, które robiły wszystko co ona – niech również się nie udzielają.

-Ha. Jaka pyskata. Co twój kochaś Cię pobił ? Mnie nigdy by nie uderzył. - z kpiną znów się uśmiechnęła.

-A ty co masz do tego ? - zapytałam nie rozumiejąc o co jej chodzi.

-A co Jai nic Ci nie powiedział ? Myślałam, że wiesz o tym, że ten pocałunek na imprezie nie był jednorazowy. Spotykamy się od dawna. Haha jesteś strasznie naiwna.

-Nie mogłam uwierzyć w to co słysze. Jai spotykał się ze mną w tym samym momencie co z Ritą ?

-Chwila. Czyli ty jesteś z Jai'em ? - z początku nie moglam w to uwierzyć, ale po chwili uśmiechnęłam się sama do siebie – W takim razie, życzę wam szczęścia. Oboje jesteście siebie warci. - prychnęłam po czym odwrociłam się w stronę tablicy.

-Dzięki. On świetnie całuje. Uwielbiam jak mnie dotyka. Mówił, że ty nawet nie dawałaś mu do siebie dostępu. - zaśmiała się znów spoglądając na mnie.

-Wcale dobrze nie całuje. Cieszę się, że go do siebie nie dopuszczałam. Podziękuję za takiego chłopaka. - prychnęłam.

-Jesteś po prostu zazdrosna, że zostawił Ciebie dla mnie.

Odwróciłam, się przetwarzając jej słowa.

-Proszę ? Nigdy prze nigdy nie byłam ani nie będę zazdrosna o tego idiotę. Nienawidzę go całym sercem. Rita daj mi już spokój, probuję się skupić na lekcji. - znów zwróciłam się w stronę nauczycielki.

-Suka. - Szepnęła nachylając się do mojego ucha.

Starałam się być silna. Z jednej strony chciało mi się płakać, a z drugiej miałam ochotę walnąć ją w twarz. Siedziałam cicho w swojej ławce, po czym mały papierek wyldował obok mojego zeszytu. Rozłożyłam karteczkę i przeczytałam liścik. „Trzymasz się? Nie przejmuj się. Znasz Ritę. Robi wszystko żeby nas zdenerwować.C.” Sięgnęłam po swój długopis, po czym na drugiej stronie papierku napisałam „Wiem. Dzięki. Do zoba na przerwie.” Zawinęłam papierek i odrzciłam go z powrotem w miejsce, z którego przyleciał. Obserwowałam jak Cloe czytała mój liścik. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Zrobiła to samo. Do końca lekcji przesiedziałam cicho na swoim miejscu. Gdy zabrzmiał dzwonek, wstałam i wyszłam przed klasę czekając na Cloe. Gdy wyszła zlapałyśmy się pod ręcę i ruszyłyśmy dalej. Poczułam w torebce wibracje. Sięgnęłam do niej, wyciagając mojego iPhona i sprawdziłam kto do mnie napisał. Na ekranie pojawił się napis JUSTIN. Moje usta wegięły się w dużym uśmiechu. Zapomniałam, że Cloe idzie obok mnie.

-Justin ? Oo co to za Justin ? Jest z naszej szkoły ? - zaczęła mnie wypytywać.

-Chciałabyś od razu wszystko wiedzieć haha. - zasmiałam się na jej ciekawość.

-No proszę. Jestem twoją przyjaciółką ! Mam prawo wiedzieć. - próbowała dowiedzieć się odemnie więcej.

-Tak.

-Co tak ? Jest z naszej szkoły ?

-Tak Cloe. Jest z naszej szkoły. - uśmiechnęłam się.

-Zaraz. Ale u nas w szkole są tylko 2 Justiny. Justin Moriarty i Justin Bieber. Czy to któryś z nich ? Tylko mi nie mów, ze to Bieber !

-Haha Moraiarty ? On jest w 1 klasie Cloe. Nawet bym na niego nie spojrzała, to kumpel mojego brata. - przyznałam

-Więc to Bieber ? O rany ! To największe ciacho w szkole. Ale wiesz o tym, że on podobno jest niebezpieczny ? Wiesz, ja go nie znam i nie chcem go oceniać ale tak słyszałam. Musisz na niego uważać. - powiedziała, spinając swoje długie włosy w wysoki kucyk.

-To tylko znajomy. - założyłam włosy za ucho.

-Odczytaj tego SMS.

-Zupełnie zapomniałam. - odblokowałam telefon i wyświetliłam wiadomość na której widniało „Czwartek 20 pod szkołą? Justin.”

-No? I co napisał ? - naciskała Cloe.

-Chce się umówić. - uśmiechnęłam się, wystukując na klawiatrze „W porządku. Do zobaczenia. Ellie.” i klikając wyślij.

-O jacie ! Zgodziłaś się ! - podekscytowana przytuliła mnie do siebie.

-Tak. Fajnie poznać nowych ludzi. - schowałam swojego iPhona z powrotem do torebki.

-Ale uważaj na niego. Nie chcem żeby Cię zranił.

-Wiem. Ja też tego nie chcę.

Weszłyśmy do łazienki. Od razu po otworzeniu drzwi, w moje nozdrza uderzyła mocna woń tytoniu. To typowe w liceum. Umyłam w kranie ręce, po czym poprawiłam swój makijaż przy lustrze. Cloe wyszła z kabiny i umyła ręce. Wyszłyśmy z łazienki i skierowałyśmy się do sali od historii. Gdy przechodziłyśmy obok sali 245 zobaczyłam Jonah smutno spoglądającego w jeden punkt. Podążyłam za jego wzrokiem, gdzie ujrzałam Simona- jego przyjaciela, całującego się przy ścianie z Tamy. Tamy to dziewczyna,która podoba się mojemu bratu od bardzo dawna. Jednak ona nie odwzajemnia jego uczuć.

Złapałam spojrzenie Jonah i posłałam mu smutny uśmiech. Odwzajemnił go i wstał zakładając plecak na jedno ramie. Ruszył w stronę łazienki.

-Rany to takie smutne. Jonah to świetny chłopak, a zakochał się akurat w tej dziewczynie. Nigdy jej nie lubiłam. - powiedziała Cloe z grymasem.

-Tak to prawda, Jonah to świetny chłopak, ale myśle, że jeszcze znajdzie swoją pierwszą miłosć. A dziewczyna jest nawet w porządku, nie można jej przecież winić za to, że nie czuje nic do Jonah. - przyznałam po czym skręciłyśmy w stronę naszej sali.

-Mam nadzieję, ze mu się ułoży. - westchnęła Cloe.

Reszta dnia minęła spokojnie. Po zakończeniu lekcji podjechał pod szkołę mój tata. Porzegnałam się z Cloe, która poszła na autobus. Wsiadłam do samochodu i wyjęłam słuchawki oraz iPhona. W ciszy czekaliśmy na Jonah, który po chwili zajął miejsce obok mnie.

-Cześć rodzinko, jak tam kolejny wspaniały dzień ? - ze śmiechem zwrócił się do mnie.

-Ta, lepiej być nie może ! - również się uśmiechnęłam.

Gdy dotarliśmy do domu od razu udałam się do swojego pokoju. Położylam się na łóżku wpatrując w sufit. Nie spotkałam dziś Justina. Ale do mnie napisał. Moje usta przejął lekki uśmiech. Wstałam i poszłam do łazienki. Wykonalam codzienne czynności i wróciłam do łóżka. Włączyłam telewizor i położyłam się pod kołdrą z telefonem, przeglądając instagrama. Cieszyłam się, że kolejny dzień się skończył i jest coraz bliżej czwartku. Wciągnęłam się w serial lecący akurat w telewizjii i nie patrząc na zegrek zasnęłam. Śniłam o czwartkowym spotkaniu z Justinem. Próbowałam sobie wyobrazić gdzie mnie zabierze, w co się ubiorę, o czym będziemy rozmawiać i czy się polubimy. Wątpie, że cokolwiek, oprócz przyjaźni między nami zajdzie. Taki chłopak jak on nie pokocha takiej dziewczyny jak ja. Nie zasługiwałabym na takiego chłopaka. W pewnym momencie przestałam myśleć o wszystkim. Nastała cisza a mnie pochłonął naprawdę głęboki sen.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania