Niby nic
Na studiach wiadomo, różnie bywa – można się zabawić, poszaleć na dyskotekach; ale jak przyjdą zaliczenia – nie ma rady, ślęczy człowiek nad książkami dniami i nocami.
Tak też było ze mną, chodziłam półprzytomna z niewyspania. Musiałam wyskoczyć do biblioteki po książkę. Okazało się, że można z niej skorzystać tylko w czytelni.
Zapomniałam, że mam na sobie spodnie z zepsutym zamkiem, spięte agrafką. Zasiadłam energicznie przy stoliku – a z ust wyrwał mi się bezwolnie okrzyk: Ałła! Agrafka rozpięła się i ukłuła mnie w udo.
Wszyscy dookoła byli bardzo rozbawieni, tylko niepozorny pan obsługujący ksero, podszedł i zapytał z troską, co się stało i czy może pomóc.
Niby nic, a ponury, zimny wieczór listopadowy rozjaśnił się. Zrobiło się naraz ciepło i przyjemnie. Tak poznałam mego męża.
Komentarze (1)
No i proszę, Tobie się tak przydarzyło.
Fajny, króciutki tekst.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania