Nic na wieczność

Jesteś mi już okruchem zbitego szkła

o które rani się palce szukając klucza w torbie

 

Słowami i prośbami przelanymi na papier

co nie mają mocy, by przedarły się do świata

 

Kamieniem, który przyszło dźwigać na ramionach

one skuliły się od nadmiaru tego, co mam w środku

 

Byłeś mi soczewką oczu, która zmiękcza światło

Drażniącym wspomnieniem nasiąkniętym nocą

Brałam cię w palce i zamykałam w delikatnej dłoni

Uleciało, poleciało daleko wszystko, co było ważne

 

Jak krew, niczym mały okruch sprzątnięty ze stołu

przelało, zagarnęło się za dużo, by spamiętać na wieczność

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania