Nic na wieczność
Jesteś mi już okruchem zbitego szkła
o które rani się palce szukając klucza w torbie
Słowami i prośbami przelanymi na papier
co nie mają mocy, by przedarły się do świata
Kamieniem, który przyszło dźwigać na ramionach
one skuliły się od nadmiaru tego, co mam w środku
Byłeś mi soczewką oczu, która zmiękcza światło
Drażniącym wspomnieniem nasiąkniętym nocą
Brałam cię w palce i zamykałam w delikatnej dłoni
Uleciało, poleciało daleko wszystko, co było ważne
Jak krew, niczym mały okruch sprzątnięty ze stołu
przelało, zagarnęło się za dużo, by spamiętać na wieczność
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania