Nić — nadmiar
[Zerknij w róg — coś tu żyje za mnie.]
Leżę tak długo, że nie wiem już, czy to ja leżę, czy łóżko mnie trzyma. Oddech pracuje minimalnie, jakby każdy wdech trzeba było zatwierdzić. Powietrze ma smak ciężkiego kurzu — tego, który pamięta wszystko, czego ja już nie chcę.
W rogu pajęczyna. Dziś: pająk i mucha. Jedyna scena w pokoju, która udaje życie. Patrzę na nią z jakąś nienaturalną uwagą, jakby miała wyręczyć moje tętno.
Mucha szarpie się w nitkach, skrzydła drżą w krótkich seriach. Heroizm w mikroskali. Ja ostatnio zmęczyłem się pilotem.
Pająk pracuje konsekwentniej. Jego sieć wygląda na lepiej uporządkowaną niż ja.
Gdy mucha znów szarpie, łapię jej rytm: dwa — dwa — cztery.
Nie wiem, czy to jej pomaga, czy mnie. Może łatwiej udawać kontrolę, jeśli oddycham w tempie cudzej walki.
Pająk czeka. Zna algorytm wyczerpania: zryw, złudzenie, cisza.
Mucha próbuje jeszcze raz, krótko — i wtedy wiem, że ja w jej miejscu nie zrobiłbym nic. Ani gestu.
W końcu pająk rusza. Powoli. Bez emocji. Jak procedura w świecie, gdzie wszystko już dawno przestało być osobiste: krok, dotknięcie, owinięcie.
Patrzę i nie wiem, czy bliżej mi do muchy, która jeszcze wierzy, czy do pająka, który robi to, co trzeba, bo coś musi trwać.
Mucha znika. Pająk wraca w cień.
Kurz siada. Warstwa grubsza niż przed chwilą.
Zostaję pod kołdrą. Ciężar wybiera za mnie.
Patrzę na pustą nić i nie wiem, komu dziś bliżej do zwycięstwa.

Komentarze (2)
Tylko szczera modlitwa i tylko Bóg przynosi rozwiązania.On Jedyny Jest Sędzią Sprawiedliwym .On wszystko widzi o wszystko wie.Niech nikt nie myśli że cokolwiek przed Nim zostało ukryte.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania