Nic się nie stało to tylko awaria — berkas

— Bzzzz bzzzzz! Io io io ioooooojojoj — zabrzmiało alarmujące piszczenie protokołu 89127472334897. — Baza zdefekowało mi mózga, zgłaszam olbrzymie kłopoty natury wszelakiej.

— Robocie ekspedycyjny odpady umieszczamy w koszu, ewentualnie w dyskretnym i ustronnym miejscu — odpowiedział szeleszczący głos w radiu pokładowym — Jesteśmy zdziwieni wytworzeniem przez ciebie odpadów kałowych.

— Baza zrobiłem wielką kupę, a teraz naszło mnie na khy szzzzzy pi pi — pojawiły się zakłócenia. — Na bzzzz bzzzz bzzzzykanie.

Dildroid eksplanetarny wysłany z misją zbadania Marasa, podniecony czerwoną łuną, można powiedzieć o zabarwieniu lekko burdelowym. Zaczął zdejmować blaszaną osłonę z hiperpolimerowych lędźwi. Przetransferował gumę z opon łabzyka na dumnie sterczący bolec. Po zwarciu styków z poszukiwacza rzadkich zasobów osobowość zmieniła mu profil na amatora ciasnych wąskich skalnych szparek — geofila. Panel radarowy i potencjometr pozostały sprawne. W ułamku sekundy przeskanował najbliższą okolicę pod kątem atrakcyjnych dziurek. Analizator rzeczowości uległ awarii i raportował wykrycie formacji skalnej Ser Szwajcarski. Mimo wystąpienia tych drobnych przeszkód Dildroid znalazł powabną szparkę. Zdmuchnął kurz, chcąc odrobinę ograniczyć tarcie. Jego zapach nosolizator sklasyfikował jako potężny afrodyzjak. To sprawiło, że bez jakikolwiek gry wstępnej zaczął gwałtownie i namiętnie chędożyć czerwony kamulec. Precyzyjne pchnięcia z kolan i delikatne muskanie nabrzeżnych krągłości rozgrzało skałę do czerwoności. W szczytowym momencie pręt wytrysnął serwisowym smarem, zwieńczając ten stosunek pożarem i uszkodzeniem modułu serwisowego.

W tym czasie Penisjusz dowódca misji rangą admirał floty gwiezdnej, zaprzestał molestowania młodego pucybuta. Musiał sprawdzić co wywołało alarm na tajnej misji, mającej zapewnić dostawy kluczowych rud potrzebnych do ukończenia zaawansowanych pizdrytowych pizdryków o niesłychanym zasięgu rażenia. Admirał podciągnął spodnie i przełączył gejowskie porno na podgląd z kamery Dildroida.

— Szeregowy, spocznij, a co on tam wyprawia, melduj! — dociekał zaskoczony dowódca.

Był to moment, w którym ruchy robota stały się dużo szybsze. Ziemscy obserwatorzy razem z kamerą zbliżali się i oddalali od czerwonego kamienia. Szeregowy klepał jak szalony w klawiaturę, analizując zapisy z komputera osobistego zbuntowanej maszyny.

— D-69 chyba drąży coś w tej skale — meldował przerażony szeregowy. — Nie mogę uzyskać informacji na temat poszukiwanego surowca. Może poziom z pionem mu się pomylił w czasie twardego lądowania.

— Wygląda na to, że to bunt maszyn! — krzyczał Penisjusz. — Dzwonię do prezydenta.

Głowa narodu była skrajnie oburzona zawracaniem tyłka w sobotni wieczór. Wypchnął z kadru cycatą blondynkę.

— Czego chcecie, zajęty jestem?

— Panie prezydencie, D-69 chyba się zbuntował. To skrajnie niebezpieczna sytuacja.

Prezydent zdumiony przetarł okulary.

— A co on przepraszam bardzo, spuszcza się na ten głaz? Dlaczego wkłada i wyciąga wiertło? — niedowierzał — Zaaaaraz on przecież rucha tę skałę. Co wyście za szmelc wysłali w kosmos?

— Khe khe — zakaszlał szeregowy, z duszą na ramieniu sygnalizując, że ma coś do powiedzenia.

— Co tam wyklikaliście, szybko gadajcie! — ryczał admirał.

— Melduje, że to tylko Defekt Mózgu, powszechny błąd w darmowych elektronicznych samoświadomościach. — wyjąkał szeregowy informatyk, wiedząc, że był już bez pracy.

Tymczasem Dildroid-69 o zdefektowanym mózgu leżąc wygodnie, cieszył się każdą chwilą spędzoną z ukochanym czerwonym kamieniem.

— Bzzz bzzz — radośnie nucił dildroidową piosenkę miłosną.