Nicestwo

tak wiele osób wykonujących utwory dawnych

mistrzów usiłuje złapać z nimi,

choćby w ujęciu metaforycznym, kontakt.

 

całe rzesze wyznawców łączyły się i łączą

z dawno zmarłymi prorokami, wstrzelają się w myśli

nieżyjących guru, mędrców sprzed wieków.

 

zabawne, co nie: setki ludzi niejako przysysających się

do Bachów, Leninów, wywołujących Buddów,

Wyspiańskich, by widzieć świat ich oczami,

uszczknąć choćby okruch, pojąć chociaż ziarenko.

 

a teraz wyobraźmy sobie, że za półtora eonu ktoś,

uroczo niefrasobliwy, rzuca za siebie myśl-haczyk.

i odławia, na chybił-trafił... mnie,

zostaję, jak główny bohater filmu Freejack,

przeniesiony z przeszłości, wydarty spod zwałów czasu,

z odmętów gęstej wody. i to wbrew woli.

 

o czym opowiadam mową perforowaną,

ja – najsłynniejszy poeta Paleolitu?

 

o mieście. takim, którego nie znałem

(i nie sposób znać!). dokładam mu coś

nieprzystającego, doszywam językiem absurdek.

 

ględzę o obcej stolicy z dosztukowanym kinem,

w którym grane są jedynie komedie romantyczne

i zoofilskie porno, o zaognionych uliczkach,

spelunie, która wyołtarza się i pół roku po

zamknięciu zyskuje nową funkcję,

kończy jako kościół.

 

kłamię o Zboczeństochowie, cuda czyniącym obrazie

wewnątrz błotnej bazyliki, ciągle mając nadzieję,

że tamten, paleontolog, w końcu przestanie mi wierzyć.

Średnia ocena: 3.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania