NIE Bitwa — Fatalne zauroczenie Moni
Są tacy, co nie wiedzą, żem przeprosiła więc robię to tutaj jeszcze raz. :* Jak mówiłam, mam okres siedem dni w tygodniu. :*
~ W mózgu Moni, bo ten wbrew pozorom istnieje. ~
W ogromnej, ciemnej hali, wypełnionej przeróżnymi, mniej lub bardziej przydatnymi zlepkami wspomnień, emocji i tym podobnych śmieci, ustawiono w dwóch rzędach setki tysięcy komputerów. Każde ze stanowisk odpowiadało za inną cząstkę dziewczyny.
Był więc komp odpowiadający za niebycie roztrzepanym, tyle że nikt go nie włączał. Legendy głosiły, że kiedyś dało się go uruchomić, ale nikt w to nie wierzył. Śmiałkowie, którzy tego próbowali, ginęli w ogromie kurzu. Brudnego zabójcy próbowano pozbyć się za pomocą koparek, ale przypominało to próbę usypania Mount Everestu za pomocą łopatki. Tylko że w drugą stronę. Nie, to nie ma sensu...
W każdym razie, na skraju Umysłu stała władczyni tego miejsca, Świadomość. Chłodnym spojrzeniem doglądała, jak pracują jej podwładni. Kiedy jej wzrok spadł na żeńską wersję Sherlocka Holmesa, gniewnie przymrużyła oczy.
— Logika, wracaj do roboty. To nasze bujanie w obłokach trwa stanowczo zbyt długo.
— Kiedy właśnie nie mogę! Ktoś mi kompa zawirusował.
— O czym ty gadasz? Jest tylko jedna istota, zdolna do tego czynu i jak do tej pory zawsze udawało nam się ją poskramiać.
Nagle wrota do mózgu wyleciały w powietrze, a z kłębów dymu wyłoniło się Serducho.
— Świadomość, to koniec twojej roboty. Teraz do władzy dochodzi fatalne zauroczenie.
— Że co? To jest szaleństwo, Serducho.
— Szaleństwo? — Potwór zaśmiał się. — Nie, to jest MIŁOŚĆ!!! — Kiedy te słowa zostały wykrzyczane, za pomocą kopniaka sokoła wykopała świadomość z tronu.
~ Świat realny, o ile taki istnieje. ~
Był duży. Właściwie to wielki, gigantyczny, wprost niewyobrażalnie monstrualny. Oblała mnie fala gorąca, a po mym czole spłynęły krople potu. W tym czasie serducho zapomniało o czymś takim, jak rytm i urządziło sobie dziką potańcówkę w mym gardle.
O Boziu jedyny, chyba się zauroczyłam i to tak z fatalnym początkiem. Nie za bardzo wiem, czy to faktycznie prawda. Jeśli tak, to byłby mój pierwszy raz. Bo czekolady, lodów i czipsów nie liczę. W każdym razie poczułam jakiś dziwny, nieznany mi wcześniej rodzaj ekscytacji, ale nasze spotkanie nie mogło być udane. W sumie to już mówiłam, że miało fatalny początek... No cóż, skleroza nie boli.
Samo porównanie tego monstrum do malutkiej mnie mówiło mi, że tak się stanie. I miało stuprocentową rację.
Kiedy rozpędzony, pół-boski deskorolkarz zderzył się ze mną, solidnie poobijałam się o chodnik, ale ból zadka i rąk nie przeszkadzał mi. W sumie to nawet go nie czułam, bo byłam zajęta wpatrywaniem się w niego, jak cielę w malowane wrota. No i myśleniem o nim. Wyobrażaniem sobie, jak mnie przytula. W sumie to myślałam o wszystkim, co było z nim związane.
— O kurde. Sorewicz mała, nie widziałem cię — powiedział blond anioł, podbiegając do mnie. — Cała jesteś?
— Ja? No, chyba tak. W każdym razie żyję — wymamrotałam, po czym wstałam, otrzepując się z ulicznego kurzu.
— Moni, nic ci nie jest? — Nie musiałam się odwracać, aby oczyma wyobraźni zobaczyć moją najlepszą psiapsiółę pod słońcem.
Gabi, jak zwykle, miała szpilki, więc chciałam się odwrócić, aby w razie czego ją złapać. Tyle że ona chyba o tym nie wiedziała, bo niemal brutalną siłą obróciła mnie, a potem zmierzyła badawczym wzrokiem. — Łokieć jej rozwaliłeś, Misiak! — powiedziała, zgrywając groźną babkę.
— Co? — Popatrzyłam w dół i faktycznie, z rany na łokciu ciekła krew. O kurde, oby z moim dupskiem było lepiej. — Emm… no to chyba jednak taka cała nie jestem. — Zaśmiałam się cicho, a Misiek zrobił to samo.
No, czyli moje niebieskookie bóstwo było Misiaczkiem Gabi.
***Mózg Moni rozpoczął procedurę włączania się***
Zaraz, zaraz, Gabi kiedyś wspominała co nieco o jakimś Misiaczku. To było ze dwa tygodnie temu, kiedy gadaliśmy o tym, jakie niespodziewane kartki na walentynki mamy sobie wysłać. Jak każda z nas wiedziała, kartka walentynkowa nie byłaby kartką walentynkową, gdyby nie zawierała miliona serduszek i gorących wyznań miłości, i masy brokatu, ale ten był akurat opcjonalny, i mnóstwa koloru czerwonego, ewentualnie różowego, i słodkich różyczek, i wielu, wielu innych absolutnie niezbędnych rzeczy.
Jednak Gabi nie chciała wyznań, które miały być niby na poważne. No bo mówiła nam, że miała wtedy kogoś i nazywała tego ktosia właśnie Miśkiem. Moim, no może nie do końca moim, ale i tak moim, Misiaczkiem!
O Boże… Czy to znaczy, że zerwali ze sobą? W końcu nie przywitała się z nim, więc coś musi być na rzeczy. Czyli chyba mogę do niego uderzyć? No bo i tak nie są ze sobą.
~ Ponowna wizyta w mózgu Moni. ~
Świadomość nie była bardzo załamana przejęciem kontroli nad Monią przez Serducho. Po prostu znalazła sobie nowe hobby, jakim było wiązanie pętli i ustawianie krzeseł pod lampą. Jednak wypowiedź dziewczyny ją dobiła, przez co postanowiła popełnić grzech ostateczny. Wyjeść wszyściuteńkie lody czekoladowe z zamrażalnika.
~ Witamy z powrotem w *Początek kreski* realu! *Koniec kreski, reszta tekstu jest dopisana markerem* piekle! ~
***Mózg Moni odzyskał sprawność. Przynajmniej z grubsza***
Bądź po prostu się z nim nie przywitała i tyle, a ja dalej nie miałam prawa do niego uderzyć. A chciałam to zrobić. Nasza dwójka była niczym żółty i niebieski. To były paskudne kolory, zmieniło mi się to po zobaczeniu Misiaczka, ale i tak były paskudne. A jak je dodać do siebie, to mamy zielony. A to śliczny kolor. Niestety zauroczenie tym kolorem jest dla mnie fatalne, bo nie pasuje mi do oczu. Więc wiecie, zero kiecek, koszulek i takich tam.
Chwila, o czym to ja…
— Halo! Ziemia do Moni! — Skąd tu się wzięła ta ręka, co mi przed nosem latała? A, przypomniałam sobie.
— Co? Sorka, zamyśliłam się, co mówiłaś?
— Żebyś mi się tymi maślanymi oczyma nie wpatrywała już w Miśka, bo zacznę być zazdrosna. No i pytałam o to, co wolisz, Colę czy Pepsi?
— Em… obojętnie. — Wzruszyłam ramionami. — Przecież smakują tak samo, no nie? — mamroczę, po czym ignoruję prośbę Gabi.
I sekundę później poczułam klepnięcie w tył głowy. Gabi zaczęła dla jaj wypominać mi, jaka to wierność jest w przyjaźni ważna i, że nie powinnam nawet myśleć o Miśku, a ja dla żartu zbywałam ją argumentem, że czasem między ludźmi rodzą się takie uczucia, których nie można powstrzymywać. I że ja czuję właśnie coś takiego do Miśka. Gabi na to, że u niej jest tak samo i żebym nie płakała nad moim fatalnym zauroczeniem, a wzięła się w garść, bo inni mają gorzej. Wtedy zapytałam jej, czy z jej serduchem wszystko okej.
Zwykle umiała dostrzegać tylko szczęście lub była największym emo na caluśkim świecie. Czyli miała lub nie miała chłopaka. Ot, taka tam dziwaczka.
— Nie kochasz Miśka? — spytałam, zapominając na chwilę o nim. Gabi nieszczęśliwa? Nie na mojej warcie!
— A tam zaraz nie kocham. Po prostu nie jest numerem jeden. — Zaśmiała się, po czym odezwała się już nieco ciszej. — Tylko że to drugie zauroczenie jest chyba najbardziej fatalne pod słońcem.
— Przesadzasz — powiedziałam szybko. — Mów lepiej, kto to jest.
Cała drżałam z podniecenia. Nie dość, że zauroczyłam się pierwszy raz w życiu, co z tego, że nieszczęśliwie, to na dodatek mogłam nasłuchać się pseudo plotek. Pseudo, bo nigdy w życiu nie powiedziałabym nikomu o żadnym sekrecie Gabi. W końcu to moja psiapsióła. Ba, to moja najlepszejsza psiapsióła pod słońcem!
— Sorry Moni, ale nie chcę o tym gadać. Będziesz się śmiać.
— No dawaj, proszę. Postawię ci kubełek w KFC.
— A no to zupełnie inna sprawa. No, ale kurde, gadanie o tym byłoby… głupie. — Chciałam coś jej powiedzieć, ale przerwała mi. — Zrobimy to inaczej.
Nachyliła się, a nasze wargi zderzyły się ze sobą.
*** Awaria systemów Moni. ***
~ Odwiedźmy Świadomość Moni raz jeszcze. ~
Testament był spisany, a w tle grała najsmutniejsza muzyka, jaką można było znaleźć w pamięci. Świadomość w liście pokazała Serduchu jak kierować Monią, gdyż miała już pewność, że to fatalne zauroczenie się nie skończy. Tak oto weszła na krzesełko i już miała założyć sobie pętlę na szyję, kiedy wydarzył się cud. Przez oczy Moni ujrzała, jak Gabi całuje jej ciało. No i wtedy nastąpiła zawiecha systemu.
***Ponowna aktywacja Moni nastąpi za trzy… dwa… jeden… gotowe***
Gabi… Ona… Mnie… Jak na filmach… Ale…
— Moni — szepnęła uwodzicielsko.
— T-tak Gabi? — wybełkotałam.
— Jesteś w ukrytej kamerze. — Roześmiała się głośno. — O kurczę, to był najlepszy wkręt, ever. Powinnaś zobaczyć swoją twarz.
Spojrzała mi głęboko w oczy, a po moich plecach przeszły dreszcze. Czas zwolnił, a ja dostrzegałam tylko ją. Jej niezrozumiałe słowa oplatały mnie, śpiewając jakąś dziwną pieśń.
Nachyliłam się i też ją pocałowałam. Jeden raz, drugi, trzeci, czwarty, piąty…
Na początku znieruchomiała pod wpływem zaskoczenia, ale ostatecznie zaczęła je odwzajemniać. Nasze dłonie wędrowały po nas, a my oddałyśmy się magii chwili.
~
— Moni! — Znowu jakaś ręka latała tuż przed moim nosem.
Nagle uświadomiłam sobie, co się wydarzyło. Po prostu mam wybujałą wyobraźnię, ona mnie cmoknęła i na tym się skończyło.
— Hę? — powiedziałam zdezorientowana.
— No, jak ci się prank podobał? Bo jak by coś, to sorewicz, nie chciałam, by aż cię… rozbiło.
— Nie no, spoko. — Uśmiechnęłam się pod nosem, ale w środku zalewałam się łzami. Najlepszejsza przyjaciółka pod słońcem, jak ja mogłam być aż tak głupia. Przecież to była moja Gabi. Moja i tylko moja, a już na pewno nie jakiegoś tam Miśka. — Po prostu to było dość… niecodzienne.
Kurwa, ja lubię fatalne zauroczenia, ale nie takie. Nie takie, z których nie ma ucieczki.
Komentarze (81)
no i tak,... przeprosiłaś, a więc i ja przepraszam. Zbyt się wczoraj uniosłyśmy obie, a także reszta biorących udział w tej awanturze, więc wybacz.
Buziaczki za ocenę. :* :* :*
Bo myślałam, że to po prostu taki konkurs, gdzie można !!!wygrać wygrana!!!
Błędy:
1) ,,Był więc komp odpowiadający za niebycie roztrzepanym” - nie bycie”;
2) ,,Jest tylko jedna istota, zdolna do tego czynu” - tu nie stawiałabym przecinka;
3) ,,za pomocą kopniaka sokoła wykopała świadomość z tronu” - jaki to jest kopniak sokoła, bo nie słyszałam o takim?;
4) ,,W tym czasie serducho zapomniało o czymś takim, jak rytm i urządziło sobie dziką potańcówkę w mym gardle” - tu zgodnie z rozbiorem logicznym zdania powinien być przecinek przed ,,i”, bo forma, którą ten spójnik rozpoczyna, łączy się bezpośrednio z częścią sprzed poprzedniego przecinka, a nie ,,jak rytm”. Mam nadzieję, że wyjaśniam jasno, ale jeśli coś jest niezrozumiałe, to pytaj;
5) ,,Sorewicz mała, nie widziałem cię” - przecinek przed ,,mała”, bo to bezpośredni zwrot do adresata wypowiedzi;
6) ,,Gabi, jak zwykle, miała szpilki, więc chciałam się odwrócić, aby w razie czego ją złapać. Tyle że ona chyba o tym nie wiedziała, bo niemal brutalną siłą obróciła mnie, a potem zmierzyła badawczym wzrokiem” - trochę nie rozumiem tego fragmentu, skoro ,,jak zwykle” miała szpilki, to powinna potrafić w nich chodzić, więc dlaczego bohaterka miałaby ją łapać?;
7) ,,Łokieć jej rozwaliłeś, Misiak!”, ,,Misiek zrobił to samo” - raz ,,Misiak” raz ,,Misiek”, celowa jest ta różnica?;
8) ,,wyznań, które miały być niby na poważne” - ,,na poważnie”;
9) ,,Gabi zaczęła dla jaj wypominać mi, jaka to wierność jest w przyjaźni ważna i, że nie powinnam nawet myśleć o Miśku” - tutaj bez przecinka przed ,,że”, ponieważ ta część tworzy ze zdaniem składowym obok (są połączone spójnikiem ,,i”) zdanie współrzędnie złożone łączne, nie ma tu wtrącenia;
10) ,,Sorry Moni” - po ,,sorry” przecinek, bo dalej jest zwrot bezpośredni;
11) ,,Świadomość w liście pokazała Serduchu jak kierować Monią” - przecinek przed ,,jak”, które w tym wypadku wprowadza zdanie podrzędne i może lepiej by pasowało ,,przekazała”, niż ,,pokazała”? Mówię o samej logice zdania, no bo nie da się pokazać tego w liście;
12) ,,No, jak ci się prank podobał?” - możesz wyjaśnić, o co chodzi?;
13) ,,Bo jak by coś, to sorewicz” - ,,jakby”;
Pomysł:
Sam pomysł wydał mi się oryginalny i ciekawy, nie mam do niego zastrzeżeń. Różne miałam odczucia, jeśli chodzi o wprowadzenie tematu ,,fatalne zauroczenie". Na przykład zastanawiałam się nad tym, gdy pisałaś o fatalnym początku. Czy coś może być fatalne przez to, że ma taki początek? Czasem odrobinę się gubiłam, ale może to tylko przez te przeskoki do rzeczywistości i mózgu, w dodatku jedna sytuacja z tym chłopakiem, druga z przyjaciółką... Ciekawie czytało się o procesach umysłowych, że tak powiem, podobało mi się to. Tak naprawdę zwróciłaś w tym opowiadaniu uwagę na jeden aspekt, czyli to, co działo się w głowie Moni, nie zagłębiałaś się w jakąś bardziej szczegółową charakterystykę bohaterów, więc ciężko mi coś o nich powiedzieć, natomiast ich rozmowy, zdarzenia, wyszły dość naturalnie.
Całokształt:
Czytało mi się lekko, płynnie. To pierwsze Twoje opowiadanie tutaj, więc jestem mile zaskoczona, bo zazwyczaj różnie to bywa, ale nie zgłębiając się w to dalej, pod względem estetycznym również jest ok, błędów jest naprawdę niewiele. Często wychodzi mi tego dużo więcej, zwłaszcza w poprzedniej bitwie, zresztą jeśli chodzi o tą, to u Ciebie ta część dotycząca poprawności była jedną z krótszych.
Na tym chyba koniec mojego przydługiego wywodu. Mimo wszystko ze swojej strony również zachęcam do udziału w bitwach, choć jak widzę z dyskusji powyżej, chyba nie masz na to najmniejszej ochoty i nie zamierzam Cię jakoś szczególnie przekonywać, sama zrobisz, co będziesz chciała. Może kiedyś zmienisz zdanie. W każdym razie sądzę, że jeszcze czasem zajrzę do Twoich prac. Nie wiem jeszcze, ile dać gwiazdek. Ze względu na ten temat, o którym pisałam i lekko odczuwalny przeze mnie chaos, waham się między 4 a 5. Na razie chyba się wstrzymam, a może w końcu się zdecyduję:)
No bo wtedy biegała. C:
7)
Oczywiście, że tak.
4)
Rozbiór logiczny? O-o
No... chodzi o wtrącenie?
12)
Prank to taki rodzaj żartu, co to się kogoś w coś wrabia. C:
Czy coś może być fatalne przez to, że ma taki początek?
No tak, przecież pierwsze wrażenie jest najważniejsze. :C
Nie, bo Ichigo-san znowu będzie o mnie pisać, mimo że sobie tego nie życzę. :C Nigdy nie napiszę żadnej Bitwy dopóki się nie ogarnie i przestańcie mnie w końcu do tego namawiać. :C
Ja wstawiłam to pod nową pracą, by darować wam nieprzyjemność czytania owoców ego okresu, a nawet nie jestem waszą psiapsiółką. :C
Wstaw jako opowiadanie to dam pięć. C:
A teraz masz za to buziaczki. :* :* :* :* :*
Bitwy są taką rzeczą, że ani ocen, ani gazetki nie ominie wspomnienie o nich, więc jeśli ma cię to denerwować, nie pisz. Nikt ci nie każe tego robić.
I błagam, przestań już narzekać, bo nie wyrabiam z tą (:C) emotką.
No myślę o tym, i myślę, i myślę, i chyba starczy zamiast notki na początku, co?
Dziewczyna nie chce pisać Bitew, to po co jej to proponujecie?
Uważa, że Ichigo to nie ma przyjaciółka? No to może ja lub ona to załatwimy?
Elena, wiesz, że Moni łatwo się wkurza, po co znowu zaczynasz? Zwłaszcza przy tym, jaką opinią się cieszysz w jej oczach.
Słowem, ogar i cicho.
Za tekst trzy buziaczki, bo to co mówiła Rasia. :* :* :*
Na co mi to w prawdziwym życiu i co, jak mam takie zdanie, że jedno info potrzebuje drugiego?
Nawet jeśli nie ma jakiegoś powalenia na kolana, to poważnie jest to przyzwoite. Zdecydowanie Twoją najmocniejszą stroną jest oryginalny styl. Nie orzekam, dobry czy zły, ale z pewnością jest indywidualny. Zapewne będzie miał tak samo wielu zwolenników, co przeciwników.
Jeśli to zamknięta całość, to trochę mało. Zakładam jednak, że to wprowadzenie do uniwersum i wtedy w kolejnych częściach chciałbym poznać stawkę. Masz pięknie przedstawione pragnienia Moni - bardziej wprost się już nie da. Dziewczyna pragnie miłości drugiej i to jest super ok! Teraz przydałby się jakiś konflikt, może coś ze środowiskiem rówieśniczym, może coś z rodzicami, może konflikt pomiędzy pragnieniem a celem bohaterki :) Bez tego zostawisz nam zwykły opis życia, a to nie porwie nikogo. Pokaż nam co się stanie jeśli jej się uda stworzyć z Gabi związek, pokaż co się stanie jeśli jej się nie uda... Inaczej nie wiemy czy i czemu warto kibicować :)
Zostawiam 3 i chętnie poczytam dalej :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania