Nie bój się

Zobaczyłem ciemność, przez którą kroczą stworzenia nocy,

ich kroki odbijają się echem niemocy.

Cienie przemykają w milczeniu i mroku,

jakby czas zatrzymał się w jednym kroku.

 

Widziałem posłankę z krainy nieznanego,

niosła spokój, lecz i brzemię wiecznego.

Jej płaszcz utkany z ciszy i grozy,

opadał ciężko jak deszcz w noce bez zorzy.

 

To ona nas otula, gdy śmierć staje u progu,

prowadzi w milczeniu ku nieznanemu bogu.

Widujemy ją, gdy zasypiamy,

gdy w snach na granicy światów trwamy.

 

Spojrzałem jej w oczy – były jak lustra,

gdzie czas przestaje być rzeką, a staje się pustką.

Zaakceptowałem, choć poczułem jej chłód,

jakby spojrzenie to gasiło życia trud.

 

Spojrzałem w głąb serca tej cichej istoty,

gdzie czaił się mrok – bezdenne groty.

Tam znalazłem ciemność nad ciemnościami,

głębszą niż otchłań pod zimnymi gwiazdami.

 

Bowiem nie ma nic mroczniejszego niż ta,

którą sami w sobie nosimy co dnia.

To nasze lęki, co szepczą w ukryciu,

to nasze cienie, co karmią się życiem w zachwycie.

 

Tam, gdzie rodzi się strach, tam gaśnie nadzieja,

lecz z otchłani wyłania się blask przebudzenia.

Choć mrok nas więzi i w przepaść prowadza,

iskra w sercu rozkwita, gdy ciemność nas zdradza.

 

Więc spojrzałem raz jeszcze w głąb własnej ciemności,

ujrzałem tam ból, żal i ślad samotności.

Lecz w tej otchłani płonęła iskierka –

światło, co czeka, by rozbłysnąć jak wielka.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania