"Nie dałeś mi wyboru" (7)

Obudził mnie potworny kac i wstyd wczorajszej nocy. Jęknęłam, nie otwierając oczu. Jakim cholernym cudem dałam się namówić na imprezę w środku tygodnia? Teraz nie mogłam się ruszyć. Głowa pękała mi wzdłuż i wszerz. Uniosłam powieki na kilka milimetrów i zobaczyłam, że łóżko Kate jest puste. Ona wypiła chyba mniej niż ja, ale i tak zobaczyłam na jej szafce tabletki przeciwbólowe. Chciałam po nie sięgnąć, ale byłam jak z ołowiu.

Stwierdziłam, że chyba oleję dziś zajęcia i zostanę cały dzień w łóżku. No ładnie, jeszcze nawet pierwszy tydzień studiów się nie skończył, a ja już miałam w planach nie iść na wykłady. Ale naprawdę, naprawdę nie mogłam się ruszyć. Dzięki Bogu okna były zasłonięte.

Przypomniała mi się wczorajsza noc. I Lucas. I to, co zrobiłam. Idiotka ze mnie. Stwierdziłam, że jeszcze się prześpię.

Obudziłam się cztery godziny później i poprawiło mi się na tyle, że zdołałam podnieść się do pozycji pionowej. Posiedziałam chwilę, patrząc tępo w ścianę, po czym powoli wstałam i ostrożnie podeszłam do szafki Kate, zgarniając tabletki. Popiłam je chłodną wodą i postanowiłam pójść pod prysznic, by rozjaśnić sobie umysł. Starałam się jednak nie dopuszczać do siebie żadnej, nawet najmniejszej myśli o Lucasie, bo zwyczajnie jeszcze nie byłam gotowa stanąć z tym twarzą w twarz.

Dwadzieścia minut później z lekko wilgotnymi włosami usiadłam przy swoim biurku i otworzyłam laptopa. Ból głowy już znacznie mi minął. Postanowiłam sprawdzić telefon, podczas gdy system się uruchamiał. Miałam dwie wiadomości, jedną od Kate i drugą od mamy. Westchnęłam i najpierw otworzyłam tę od Kate.

KATE: Zrobiłyśmy z Brittany zakład, czy przyjdziesz dziś na zajęcia, ale jak widać ja wygrałam. LENIUCH! Nie no, żartuję. Biedactwo. Rozmawiałaś z Lucasem?

Prychnęłam. Poważnie?

JA: To jedyne, co cię interesuje? JASNE, ŻE NIE. Niby jak miałabym to zrobić, nawet gdybym chciała?

Odczytałam wiadomość od mamy.

MAMA: Carly Hemsworth, żądam raportu. Nie odzywasz się od kilku dni. Zadzwoń, jak będziesz miała chwilę, a masz ją mieć. Jeśli nie zadzwonisz, ja to zrobię. Masz czas do 18.

Gorzej, niż w więzieniu. Nie czułam się jeszcze psychicznie przygotowana na rozmowę z rodzicielką, więc póki co jedynie zanotowałam sobie w głowie, że mam do niej zadzwonić. Już miałam się zalogować na swoje konto w laptopie, kiedy przyszła kolejna wiadomość od Kate.

KATE: A nie masz jego numeru, czy czegoś? Nie zapisał ci go na kubku z kawą?

Wytrzeszczyłam oczy. Nie wiedziałam, skąd ona brała takie pomysły.

JA: Nawet gdyby, to normalni ludzie wywalają takie kubki, jak tylko wypiją kawę. A ja z całą stanowczością jestem normalna.

Wysłałam i już po chwili telefon znów zawibrował. Zerknęłam na zegarek. Zgodnie z jej planem powinna mieć teraz zajęcia. Buntowniczka.

KATE: Z całą stanowczością nie. Ale przynajmniej się z nim całowałaś! Nareszcie jakiś postęp! I jak było?!

Jak było?...

Przypomniały mi się jego miękkie wargi, smakujące słodkim, niedawno wypitym drinkiem i jego ciepłe ręce obejmujące mnie w pasie… i moje ręce trzymające go kurczowo za umięśnione ramiona…

NIE! STOP!

Wystukałam odpowiedź z siłą buldożera:

JA: NIE CHCĘ O TYM ROZMAWIAĆ. TEMAT SKOŃCZONY.

KATE: Zobaczymy!

Już jej nie odpisałam. Prychnęłam ze złością… na samą siebie. Rany, co ja narobiłam? Nie cierpiałam tego zadufanego w sobie i nad wyraz bezczelnego dupka. Zadziałał na mnie alkohol i jego perfumy, feromony, nie wiem co jeszcze, w każdym razie to na pewno nie byłam ja. To nie mogłam być ja. Carly nigdy nie całowała się z dopiero co poznanymi i w dodatku znienawidzonymi przez siebie facetami.

Zastanowiłam się nad tą całą chorą sytuacją. Ok., poniekąd go poznałam- znałam jego imię, wow- ale poza tym nic o nim nie wiedziałam. Jedynie jeszcze to, że pracuje w Starbucksie i lubi ochlapywać ludzi. Ale ile miał lat? Gdzie mieszkał? Co studiował, na którym roku? Do licha, ależ ja byłam głupia. Dałam ciała i wpadła mi do głowy myśl, że teraz ten cały Lucas musi mnie uważać za łatwą. I choć nie miało to jakiegoś wielkiego znaczenia, to nie była to przyjemna myśl.

Dosyć tego. Przyrzekłam sobie, że już nigdy go nie spotkam. Trudno, będę pić kawę gdzieś indziej, a na uczelni postaram się więcej nie gubić telefonu. Wszystko, byleby tylko nie wpaść ponownie na tego Dupka.

***

Postanowiłam poprawić sobie troszkę humor, więc kupiłam parę pomadek i eyeliner w internetowej drogerii, a jak tylko zakończyłam transakcję, to zastanowiłam się nad kwestią pracy. Może mogłabym coś sobie tu znaleźć, żeby nie polegać tylko na rodzicach w sprawie finansów. Wydawało się to dobrym pomysłem. Studia i praca zapewniały dużo roboty, a moje myśli stanowczo zbyt często uciekały w stronę Lucasa. Ilekroć się na tym przyłapywałam, tym bardziej byłam zirytowana. W końcu zaczęłam przeglądać oferty pracy w Internecie. Było ich dużo, ale nic mnie nie interesowało. Po pół godzinie szukania nagle zaświeciło światełko w tunelu- poszukiwali sprzedawczyni do sklepu Shoes… czyli dokładnie tam, gdzie z Kate kilka dni temu kupiłyśmy buty i tam, gdzie pracował Eric.

O kurcze, Eric. Zupełnie o nim zapomniałam. To właśnie byłam cała ja- zajmowałam się myśleniem o protekcjonalnych dupkach, podczas gdy obok był taki miły i uroczy chłopak. Nie znałam go co prawda, a on sam był nieśmiały, ale zastanawiałam się, czy może jednak nie poznać go odrobinę bliżej. A pracując w tym sklepie, miałabym na to okazję. Plus miałam go na wykładach. Może wreszcie po raz pierwszy życie się do mnie uśmiechało. Musiałam łapać ten uśmiech.

Z prędkością błyskawicy napisałam list motywacyjny, odkopałam moje CV i wysłałam.

Kate wróciła po 18, bo była jeszcze z „kolegą” na kawie. Ja byłam już świeżo po rozmowie z mamą, która wyglądała mniej więcej tak:

- Tak, mamo… nie, mamo… nie, jest ok. Może niedługo przyjadę do domu. Tak, jem rozsądnie. Dobra… pa, mamo.

Kate opadła na łóżko z miną bardzo wykończonej osoby, ale zaraz to zmęczenie znikło z jej twarzy i spojrzała na mnie z dziwnym błyskiem w oku.

- A więc, byłam na kawie… - zaczęła.

- Właśnie. – podchwyciłam temat, bo słowo „kawa” nieubłaganie kojarzyło mi się ze Starbucksem. Nie, Carly, nie myśl o tym… – Z kim? Jak się nazywał ten twój nowy fagas? David?

- Dave, ale nie zmieniaj tematu. – pogroziła mi palcem. – Twój Lucas nas obsługiwał. Gdy nas zobaczył, widać było, że szukał kogoś jeszcze. Pomyślmy, kogo takiego?

Zachowałam kamienną twarz.

- Ja często szukam rzeczy, które gubię. – rzuciłam. – Może Pan Idealny też się stał biedniejszy o jakąś rzecz.

- O rzecz wielkości i wysokości dorosłego człowieka, bo właśnie na takim poziomie miał głowę, którą obracał w każdą stronę? – Kate ze złośliwym uśmiechem dopiła kawę z kubka. – Kombinuj dalej.

- Kończę tę dyskusję. – sarknęłam, a Kate tylko wzruszyła ramionami i poszła się myć. Szybko wróciła i od razu padła na łóżko. Ja niestety nie mogłam zasnąć, pewnie dlatego, że wyspałam się w dzień. Było już po jedenastej, kiedy usłyszałam narastające dudnienie dochodzące z naprzeciwka. Zmarszczyłam brwi. Pewnie sąsiedzi robili imprezę. Nie miałam jednak ochoty wychodzić do nich i zwracać im uwagi. Wcisnęłam głowę pod poduszkę i usiłowałam zasnąć, by nie słuchać tego jazgotu do rana.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Świetne daje 5 czekam na ciąg dalszy
  • candy 08.03.2016
    dziękuję :D
  • Ale mnie wciągnęłaś :o po prostu pożarłam to, co dotychczas napisałaś :D i bardzo to było smaczne :) 5 ode mnie pod każdą częścią. Masz niesamowitą, jak dla mnie, lekkość pisania i prowadzenia czytelnika przez fabułę
  • candy 08.03.2016
    baaardzo dziękuję! :*
  • KarolaKorman 08.03.2016
    Tak, to prawda:) Czyta się lekko i przyjemnie. Już ciekawi mnie, co było dalej, 5 :)
  • Neli 19.04.2016
    Bardzo fajne to. O wiele wygodniej czytałoby się w wersji papierowej :) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania