Nie dla dzieci bajeczka o smoku wawelskim
Żeby zobaczyć to wydarzenie, należałoby cofnąć się w czasie wiele lat, dokładnej liczby nikt nie pamięta. Prawdopodobnie została ona umyślnie pominięta przez historyków, wymazana z kronik przez archiwistów i nigdy publicznie była nieporuszana. Brak jest też prac naukowych, które potwierdziłyby to wydarzenie, albo zaprzeczyły jego istnieniu. Jednak miało ono miejsce i zostało zaszufladkowane w dziale legend, jako bajka dla dzieci. Niedawno odnaleziony rękopis w likwidowanej bibliotece osiedlowej, która przejęła ćwierć wieku temu zbiory po byłej bibliotece zakładowej. Niestety nie przybliża nas do rozwiązania zagadki, skąd pochodzi prastary dokument, ponieważ archiwum byłych zakładów zostało zniszczone. Tylko pożółkły z wyblakłym atramentem, stary pergamin, naświetla samo tło wydarzeń. Postacie pierwszoplanowe z wyjątkiem jednej pozostają dalej nierozpoznawalne.
Zamieszanie w grodzie i podgrodziu powstało z chwilą pojawienia się smoka, nikt nie wiedział skąd ta bestia się wzięła i jakie ma plany. Mieszkańcy całego królestwa snuli domysły o pochodzeniu zwierzęcia, jego inteligencji, jadłospisie i upodobaniach. Każdy miał własne zdanie na ten temat i w niedługim czasie nikt nie potrafił zorientować się, co jest prawdą, a co zwykłym wymysłem. Dodatkowo gdybania były niepodparte żadnymi argumentami. Służba króla stale dolewała oliwy do ognia, rozpowiadając o rzekomym spożywaniu przez smoka dziewic. Niewielka część panienek zamieszkująca królestwo, a posiadająca jeszcze wianki, jak usłyszała te nowiny, to zapragnęła ustrzec się pożarcia przez smoka. Zaczęła hurtowo rozdawać swoje wdzięki i do tego za darmo wszystkim chętnym. Takie postawy dziewczyn zamiast uciszyć pospólstwo, zwłaszcza płci męskiej, przyniosło zgoła inny skutek. Natychmiast zaczęto opowiadać o jedzeniu młodych kobiet przez smoka w przypadku wierności mężowi. Doprowadziło to do masowych zdrad małżeńskich i nikt nie zastanowił się, że smok nikogo nie zjadł przez cały miesiąc pobytu w królestwie. Dalej żyły i cieszyły się dobrym zdrowiem ostatnie trzy dziewice w całym państwie, były to, co prawda kobiety w sędziwym wieku, lecz zgodnie z panującą opinią to właśnie je smok powinien zjeść w pierwszej kolejności. Bestia jednak uparcie odmawiała posiłku, pomimo dostarczania jej pod sam pysk pokarmu. Prawdopodobnie na złość karmiącym wyżerała wszystkie zielsko rosnące dookoła niej, powoli brakowało roślin w zasięgu łańcucha, do jakiego, została przypięta. Brak pokarmu spustoszył zasoby tłuszczu smoka tak pięknego jeszcze niedawno. Teraz, kto patrzył na niego, widział samą skórę i kości. Nadzorcy już myśleli, że udało im się nakłonić poprzez głód smoka do pożarcia jakieś dziewicy, a te uparte zwierzę dalej odmawiało takiej potrawy. Brakowało im podstawowej wiedzy higienicznej, przed podaniem strawy smokowi, nie wykąpali żadnej panienki w płynach o zapachu leśnym, lub kwiatowym. Zapach, jaki one roztaczały wokoło siebie, niezmiennie przypominał padlinę, a jak wiadomo nieświeżego jedzenia smoki nie ruszą.
Przez ten czas propaganda królewska nie próżnowała, stale wymyślała nowe slogany. Najpopularniejszym był ten, „Kto zabije smoka dostanie rękę królewny i pół królestwa”, jakoś nikt nie zastanowił się, dla czego tylko pół, skoro król ma tylko jedno dziecko i do tego królewnę. Normalnie myślących ludzi powinno zastanowić, co się stanie z drugą połówką królestwa. Tak się złożyło, że o tym nikt nie pomyślał, albo miał nie myśleć.
Zaczęto rozsyłać wici do zacnych rycerzy, samych kawalerów, lecz żadnych chętnych do zabicia smoka nie było. Następnymi byli rycerze żonaci, posiadający duże dobra i oni nie kwapili się z zabiciem smoka. Stale obszar poszukiwań kandydata do zgładzenia bestii się powiększał, kryteria przyszłego bohatera ulegały zmniejszeniu i dalej nic. Król z dnia na dzień był coraz bardziej nieszczęśliwy jego plany pozbycia się córki z domu, dalej były nierealizowane. Jednak wydarzenia zimnego, deszczowego, letniego dnia rozchmurzyły królewskie oblicze.
Młody kupiec, były szewc zakupił zamorskie zioło, zawsze słyszał, że zagraniczne jest lepsze od krajowego. Będąc pozbawiony fachowego doradztwa biznesowego nie wiedział, że zakupy z niewiadomego źródła są ryzykowne. Zamiast udać się do właściwego Urzędu Skarbowego i pozyskać informacje o sprzedającym, dokonał zakupu gotówkowego, bez pobrania paragonu. W taki sposób stracił podwójnie, nie mógł wziąć udziału w loterii paragonowej i tym samym pozbawił się wspaniałych nagród. Gdyby płacił przelewem można by było wszystko dokładnie prześledzić. Nawet anulować transakcję, a tak w tej sprawie nic nie można było zrobić.
Swojego towaru nie mógł sprzedać, z braku sieci dilerów i klientów uczęszczających do placówek oświaty. Powszechny analfabetyzm w królestwie uniemożliwiał czytanie broszur reklamowych. Kiedy znalazł się na skraju rozpaczy poprzez lawinowo rosnące długi, ponieważ jak to w Polsce bywa wierzyciele byli wyjątkowo pazerni, stale grozili i przysyłali windykatorów, wtedy to on postanowił pozbyć się towaru. Chciał w złości wyrzucić wszystko do Wisły, więc załadował cały towar na wóz i tym samym go przeładował. Jak konie wciągnęły towar na wzniesienie, zobaczyły poniżej leżącego z głodu smoka. Pomimo tego przestraszyły się bestii i szarpnęły mocno. Najzwyklej w świecie zwyczajnie wóz się wywrócił, zawartość poleciała prosto pod paszczę wygłodniałego smoka. Ten nawet nie sprawdzał, co mu podano na śniadanie. Najważniejsze dla niego było, że nie jest to kolejna niedomyta dziewczyna. Przecież wszystkim wiadomo, że kiedyś o higienę nie dbano tak jak dziś. Zwyczajnie zżarł zioło, dostał odlotu i nie zauważył brzegu rzeki. Prawie wpadł do wody, jednak łańcuch był za krótki i na nim zawisł. Chwile po wisiał i osłabiony wyzionął ducha, jednak król był z tego bardzo zadowolony.
Natychmiast zorganizował wesele i młodego kupca uczynił swoim zięciem. Ten szybko zorientował się, że pół królestwa zostało sprzedane, a pozostałe pól zastawione na kwotę powyżej swojej wartości. Jakby tego było mało, jego młoda żona okazała się zwykła latawicą i do tego z wrednym charakterem, toteż udał się z reklamacją do króla. Ten spokojnie wysłuchał skargi zięcia i powiedział.
- Towar macany należy do macanta - To hasło kończące wszelkie reklamacje i zna je większa cześć starszego społeczeństwa.
Uparciuch był z zięcia króla, dalej domagał się wymiany wadliwej nagrody. Stale prosił o kartę gwarancyjną i instrukcję obsługi królewny i jej dam dworu, ponieważ one też chciały uczestniczyć w ich małżeństwie. Jednak król odmówił wydania żądanych dokumentów i jak wieść niesie tak zostało do dzisiaj. Jedyna zmiana, jaka nastąpiła to u królewskiego zięcia. Za sprawą lobby kupieckiego, które mając króla w kieszeni, wymusiło na nim powrót jego zięcia, do zawodu wykonywanego wcześniej. Dlatego teraz mówimy szewczyk Dratewka, a nie kupiec Dratewka.
Natomiast żaden smok od tego dnia, już nie dał nabrać się na slogany zachęcające do przylotu do Polski w rodzaju „ odkładając w funduszach emerytalnych, emeryturę spędzisz na rajskich wyspach”, lub „Ucząc się zapewnisz sobie wspaniałą przyszłość, wykształcenie gwarancją wspaniałego życia”. Takich i podobnych politycznych sloganów było bardzo wiele, lecz smoki to inteligentne stworzenia i w deklaracje polityków już od wieków nie wierzą.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania