Nie do wiary! <rozdział I>
- Ala! Pospiesz się, bo nie zdążysz na pociąg!
- Mamo, zdążę, nie denerwuj się. Nie jestem już małym dzieckiem.
- Wiem kochanie, ale nie lubię jak wyjeżdżasz. A skoro już musisz, to nie chcę żebyś się spóźniała.
- Dobrze, ale nadal nie rozumiem. Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś? Już od roku studiuję i rzadko bywam w domu.
- Zrozumiesz jak będziesz miała swoje pociechy.
- Jasne mamo.
Śmiejemy się. Z kim jak z kim, ale z mamą mamy świetne relacje. Czasami jest nadopiekuńcza, ale to zrozumiałe.
***
- Halo?
- No gdzie ty jesteś? Czekam na Ciebie, mam nadzieję, że zdążysz, nie chcę tego przegapić. Pospiesz się!
- Ooo Marta, cześć, jak leci? Wyprzedzam pytanie, u mnie w porządku, jestem trochę zmęczona i na dodatek boli mnie brzuch, bo zapomniałam zażyć tabletek na chorobę lokomocyjną.
- Mhm, rozumiem, że jesteś w pociągu. Mogłaś mówić od razu, a nie przeciągasz! To nara, kocham Cię!
Taaak. Zawsze się rozłącza, nie dając mi szans na odpowiedź. Standard. Tak to już jest, kiedy przyjaźnisz się z "taką" Martą od 10 lat.
***
- No wreszcie! Czekaliśmy na Ciebie.- ma na myśli Łukasza, to nasz przyjaciel. Zawsze trzymamy się razem.
- Jakie miłe powitanie.- odpowiadam z uśmiecham i witam kumpli uściskiem.
Jesteśmy w centrum Warszawy. To tutaj studiuję dziennikarstwo, jestem na drugim roku i całkiem nieźle sobie radzę. Marta stąd pochodzi dlatego nie ma takiego problemu jak ja. Nie musi co tydzień lub dwa wracać do domu oddalonego o 200 km, a potem znów przyjeżdżać tutaj. Mieszka w tym samym bloku co moja chrzestna, dlatego kiedy przyjechałam tu na wakacje, jakieś 10 lat temu, miałam okazję ją poznać. Na szczęście wybrałyśmy tę samą uczelnię, co spowodowało, że wynajęłyśmy razem mieszkanie i jakoś leci. Oczywiście nie spędzamy całego wolnego czasu razem, to byłoby niemożliwe. Często się kłócimy, bo mamy zupełnie inne poglądy na różne tematy i co ważne: charaktery. Marta jest bardziej spontaniczna i dynamiczna, nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż 5 minut, co nie oznacza, że ja jestem nudna. Po prostu wolę czasami pobyć sama, w ciszy i spokoju.
- Musimy tam iść? Marto, czy ty naprawdę nie możesz tego przegapić?- dopytuje Łukasz.
Jest w naszym wieku, znamy go krócej. Poznałyśmy go na pierwszym roku. Co więcej, pierwszego dnia! No i tak zostało, jesteśmy przyjaciółmi, zawsze trzymamy się razem.
- Nie żartuj! Nie będę nawet odpowiadać.
- Łukasz, daj spokój, z nią nie wygramy.- śmieję się i wskazuję palcem wielki billboard zapowiadający koncert brytyjskiego boysband'u, który był naszym ulubionym zespołem jakieś 5 lat temu. Po prostu go wielbiłyśmy! Znałyśmy wszystkie piosenki na pamięć, dużo czytałyśmy o wokalistach. To byli nasi idole. Oj, pomyłka. Nadal są, Marta nie przestała ich kochać. Ja chyba już z tego wyrosłam, ale do tej pory, gdy słyszę ich piosenkę w radio uśmiecham się i śpiewam zwrotkę wykonywaną przez mojego ulubionego wokalistę.
- Jakoś to przeżyję.- zapewnia chłopak.
- Mamy nadzieję. Nie martw się tak, są całkiem dobrzy.
- Tylko mi nie mów, że ty też kochasz ten zespół! Błagam!
- No cóż, chyba to przemilczę, nie chcę żebyś dostał zawału.- śmiejemy się z Martą, spoglądając przy tym na pobladłego Łukasza.
***
- Jesteście już gotowe? Musimy się zbierać.
- Jeszcze chwila!- odpowiadam.
- Będę czekał na zewnątrz!- słyszymy trzaśnięcie drzwiami.
- To sobie poczekasz.- mówi ze śmiechem Marta.
Mija 10 minut i uszykowane schodzimy na dół. Zamykam mieszkanie.
No to w końcu zobaczę dziś Jamesa. Wow, spełnię marzenie sprzed kilku lat. Nie do wiary, że będziemy tuż pod sceną. Marta jest niezwykła, kto jak kto, ale ona potrafi wszystko załatwić.
- Hej, Ala! Nie ten klucz wzięłaś, czy co?- właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że przez kilka minut stałam pod drzwiami, usiłując je zakluczyć.
- Nie, nie. Wszystko dobrze. Idziemy.
***
Niesamowite. Pamiętamy słowa każdej piosenki. Nie spodziewałam się, że na koncercie może być tak świetnie.
Marta naprawdę jest ich najgorętszą fanką, przy niej wymiękam. Staram się jej dorównać, ale nie daję rady. Hahahaha. Nie potrafię krzyczeć tak jak ona. Chociaż może..teraz..zwrotka Jamesa.
Udało się! Nie wiedziałam, że mogę być tak rozrywkowa. Podoba mi się.
Obserwuję go i oceniam jego zachowanie na scenie. Ten cudowny sposób w jaki się uśmiecha i patrzy tymi pięknymi oczami na tłum nastolatek, które za nim szaleją jest powalający. Każda z nich dałaby wszystko żeby z nim porozmawiać. Ba! Każda dałaby wszystko, żeby na nią spojrzał dłużej niż 3 sekundy. Może ja też. Jednak miłość do tego zespołu ożywia się z każdą chwilą, gdy patrzę na Jamesa i śpiewam jego zwrotkę. Tak jak teraz.
O mój Boże! Czy właśnie na mnie spojrzał? Wow. Można powiedzieć, że poznałam swojego idola. Szybciutko odwracam wzrok, ale nie przestaję śpiewać. Chcę jeszcze raz rzucić mu spojrzenie, ale bardzo się boję. On jest celebrytą, co ja mówię, jest gwiazdą, nie mogę tak nachalnie go obserwować. No nie, nie dam rady. Mus, to mus.
Ukierunkowuję powoli wzrok w to miejsce na scenie, gdzie powinien stać. Powoli unoszę spojrzenie. Początkowo widzę jego buty, potem spodnie, genialną koszulkę i w końcu twarz. Ku mojemu zaskoczeniu on nadal mnie obserwuje. Uśmiecham się najładniej jak potrafię. Stoi jak wmurowany. Nie śpiewa. Ja też nie śpiewam. To nie nasze zwrotki. Nagle Marta szturcha mnie w ramię:
- Laska! On na ciebie patrzy! Masz szczęście, że wolę Edwarda!- śmieje się w głos.
- Nie wierzę w to. To niemożliwe! Spójrz ukradkiem. Albo nie! Nie, nie, nie! Ty nie potrafisz tego zrobić potajemnie.
- Co poradzę, że nie potrafię udawać?- śmiejemy się.- Wiesz, nie dziwię się, że cię obserwuje, wyglądasz dzisiaj bardzo ładnie.
- No co ty! Nie gadaj głupot. I przestańmy rozmawiać, śpiewajmy!
Ostatnia piosenka. Miałam nadzieję, że przed opuszczeniem sceny James rzuci mi spojrzenie. Ale nie. Trudno, czego ja oczekiwałam? Przecież wystarczy, że na mnie spojrzał. Mało tego, on mnie obserwował. Nigdy tego nie zapomnę. No, ale chyba nie musiał się zaraz zmywać ze sceny jako pierwszy? Wydaje mi się, że nie był sobą dzisiejszego wieczoru.
- To co, wychodzimy?- pytam Martę.
- Tak, Łukasz się zmył jakieś pół godziny temu i czeka na zewnątrz.
- Ok.- szczerze, to nie chce mi się wracać do mieszkania. Muszę szybko coś wymyślić.- Wiesz, rozdzielimy się dobra? Idziecie teraz do domu, prawda?
- Nie, idziemy na pizzę. Hej, ale jak to się rozdzielimy?
- Chcę się przejść, wiesz krótki spacer w samotności. Nie obraź się, ale chciałabym trochę pomyśleć. Znasz mnie, czasem tak mam.
- Nie ma sprawy. Uważaj na siebie. Ja wychodzę tędy, bo Łukasz czeka za tamtymi drzwiami.
- Ok. Ja pójdę drugą stroną, nie chcę iść w stronę centrum.
- To do zobaczenia za jakiś czas!- rzuca Marta i podąża ku wyjściu. Odwzajemniam uśmiech i ruszam w drugą stronę.
Lubię ich, ale chciałabym się zregenerować. Pojutrze zaczynam zajęcia i oczywiście się denerwuję. Nie wiem czy dziennikarstwo to był dobry wybór.
- Hej! Ty! Czekaj!- słyszę jakieś wołanie po angielsku. Zainteresowana odwracam wzrok.
Nie do wiary! To James. Mało tego, pokazuje na mnie.
***
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania