Nie do wiary! <rozdział II>
Coś mi się pomyliło. To niemożliwe!
A może jednak?
Szczęście, że znam angielski, uff.
- Yyy, o mnie chodzi?! - jestem zdezorientowana, ale też podekscytowana. Czuję, że zaraz ktoś mnie uszczypnie i obudzę się z tego jakże pięknego snu.
- Tak, chodź!
Nie wiem czy dobrze usłyszałam. James jest dość daleko ode mnie, można powiedzieć, że kryje się za bramkami. Obok niego stoi ochroniarz. Wydaje mi się, że jest tam tylko po to, by tłum fanek nie zaatakował wokalisty.
Ludzie szybko znikają z pomieszczenia. Oczywiście najdłużej zajmuje opuszczenie sali osobom, które bawiły się w pobliżu sceny- tak jak mi.
Powoli zmierzam w jego stronę, nie odrywając wzroku od jego pięknego uśmiechu. A te oczy! Nie wierzę w to co się dzieje, jednak myślę sobie: A co tam! Nie masz nic do stracenia. I idę szybciej, pewniejszym krokiem. W końcu docieram do miejsca, gdzie czeka na mnie mój idol. Uśmiecham się, a on, ku mojemu zaskoczeniu, odwzajemnia uśmiech. Jestem bardzo zdenerwowana, o co chodzi? Dlaczego mnie zawołał? Coś mi tu nie gra.
- Hej!- nagle James chwyta mnie za biodra i przenosi na swoją stronę. Czego jak czego, ale tego na pewno się nie spodziewałam.
Nie puszcza mnie od razu. Trzyma mnie w powietrzu i spogląda głęboko w oczy. Czuję, że zaraz się zarumienię. Muszę coś zrobić. Aha, odezwać się! No tak. Język angielski, dalej, dalej. Nie denerwuj się, bądź sobą, mów!
- Cześć.- rzucam. Matko! Jak on mnie onieśmiela! Nie wiem co mi wypada powiedzieć.
- Cześć.- odpowiada i odstawia mnie na ziemię.
Tam, na górze było mi lepiej. Łatwo mogliśmy nawiązać kontakt wzrokowy. Teraz jest gorzej. Nie miałam pojęcia, że jest taki wysoki. I tak zabójczo przystojny.
- Wiesz, kiedy Cię zobaczyłem, poczułem, że chcę się z Tobą spotkać, porozmawiać.- aaa, jeszcze kilka takich słów i po mnie. Będę czerwona jak burak.- Przykułaś moją uwagę, śpiewając moje zwrotki.
- Hahaha.- no tak, co dalej? Zaśmiałam się, coś jeszcze trzeba dodać.- Widzisz, nie moja wina, że Twoje zwrotki są najlepsze i zawsze je zapamiętuję.
- Mhm no tak. Spieszysz się gdzieś? Polubiłem Cię, chciałbym jeszcze z Tobą pobyć.- i to ja narzekałam, że żaden chłopak na roku nie zwraca na mnie uwagi. A teraz? Światowa gwiazda mówi mi, że mnie polubiła. Świetnie, czyli sprawiedliwość istnieje na tym świecie.
- Nie, nie spieszę się. A ty na pewno masz czas?- uśmiecham się i unoszę leciutko lewą brew, aby pokazać moje niedowierzanie. Może tym sposobem "wycisnę" z niego coś jeszcze.
- Tak, dla Ciebie mam. Chodź, przedstawię Cię chłopakom.
W drodze do "StarsRoom'u" nie mówimy zbyt dużo. Zgaduję, że dla Jamesa to też jakaś nowość, zupełnie nie wie jak się zachować. Chociaż, co ja sobie wyobrażam? Po każdym występie może wołać taką naiwną Alę i mówić jej, że przykuła jego uwagę. Zobaczymy o co tu naprawdę chodzi.
Oj..
Jestem idiotką.
Przez cały spacer wbijam wzrok w ziemię, żeby uporządkować wszystkie myśli, a gdy w końcu odważę się na niego spojrzeć, to dostrzegam..
zainteresowanie?
Obserwuje mnie cały czas.
- Coś nie tak?- pytam ze śmiechem.
- Wręcz przeciwnie. Często tak "odpływasz"?
- O tak, bardzo często. Wiesz, nie codziennie gwiazda brytyjskiej sceny muzycznej mówi mi, że chce się ze mną spotkać.
- Byłem pierwszy? Nie do wiary!
- No widzę, że poczucie humoru dopisuje.- mówię i uderzam go lekko w ramię. Cudowne ramię!
Oszalałam.
- No wiesz, nie codziennie piękna polka okazuje mną zainteresowanie, śpiewając moje zwrotki.- uśmiecha się pięknie i puszcza mi oczko.
- Nie codziennie? Chyba wiem dlaczego. Rzadko bywasz w Polsce, oto powód.
Wybuchamy śmiechem.
Idziemy w milczeniu. W głowie milion myśli, słów, zdań, które mogłabym powiedzieć do Jamesa. Ale nie. Nie dam rady nic z siebie wydusić.
***
- Chłopaki! Poznałem świetną dziewczynę!
- Wiemy James.-śmieje się Edward, ulubieniec Marty.- Przez cały koncert nie odrywałeś od niej wzroku.
Spogląda znacząco na Jamesa- porusza brwiami, widocznie J. naprawdę mnie polubił.
- Jestem Edward.- podchodzi do mnie i wyciąga dłoń.- Wiedz, że masz wybór. Jeśli podasz nam swoje imię i zostaniesz tu dłużej niż godzinę, a zapewniam, że tak się stanie, bo James tak łatwo Cię nie wypuści- spoglądam na "swojego" wokalistę i uśmiecham się- to nie uwolnisz się od nas nigdy. Zapewne się zaprzyjaźnimy i jeszcze będziesz nas miała dość. Aha i przy okazji zobaczysz, że nie jesteśmy sztywni, wręcz przeciwnie, potrafimy przez całą noc siedzieć i śmiać się z byle powodu, i że potrafimy zniszczyć psychikę. Oczywiście pozytywnie.
Wybucham śmiechem.
- Wiesz, chyba zaryzykuję, mam na imię..
- Czekaj! Zastanów się!- wykrzykuje William i także wybucha śmiechem.- Weź pod uwagę to, że gdy znów będziemy koncertować w Polsce, zlecimy się na Twoją chatę i urządzimy seans filmowy.
- Co ty! Noc filmową! Aha, i oczywiście z uwzględnieniem Harry'ego Pottera, co nie James?
- Ej chłopaki! Jeśli ona zaraz stąd wyjdzie to będziecie mieli nie lada wyzwanie, żeby mi to wynagrodzić. Będziecie jej szukać po całej Polsce.
- Spokojnie, to nie będzie konieczne. Uwaga, skupcie się. Mam na imię Ala. I chętnie urządzę noc filmową, nawet z Harrym Potterem.
Pozostali chłopcy uśmiechnęli się krótko, a James stał jak wmurowany. Chyba spodobały mu się moje słowa. To bardzo dobrze, bardzo dobrze. Lubię go.
***
Rozgościłam się u nich. Było bardzo miło. Rozmawialiśmy jeszcze długo. Opowiedziałam im o swoich studiach, nie kryję, że chyba wywołało to na nich wrażenie, ale nie mam pojęcia dlaczego. Za to oni, zdali krótką relację swojego zajęcia. Mówili o niesamowitych koncertach, zabawnych występach jako goście w programach typu talk-show, a nawet o fanach. O tym ostatnim opowiadali z zapartym tchem, widziałam ich błysk w oku. Ci ludzie są dla nich ważni. To właśnie oni dają im siłę i motywację do działania.
Zebrało nam się nawet na szczere wyznania. Niektóre były dość kompromitujące. Mam na myśli pierwsze miłości i pierwsze pocałunki. James odważył się opowiedzieć o takiej sytuacji, ale nie mówił o tym z żalem. Podsumował, że jego pierwsze zauroczenie to była totalna klapa i do dziś nie rozumie jak mógł zakochać się w dziewczynie, która widziała [według niego] tylko czubek własnego nosa.
***
- Hej chłopcy! Zagrajmy w kalambury. Co wy na to?
Tego się nie spodziewałam.
Ledwo zapytałam, a oni już ustalali kolejkę pokazywania różnych sytuacji, przedmiotów, zwierząt.
Oni naprawdę są niesamowici. Pokochałam ich, oczywiście jako kumpli. Chociaż James..James..
- Ala! Twoja kolej!- nie zamyślaj się tak, kurcze, ogarnij się dziewczyno!
- Już, już! Hahaha.
Przez całą zabawę James na mnie patrzy. A ja na niego. Boże, Boże...Jaki on jest przystojny. Tak bardzo chciałabym wtulić się w jego silne ramiona.
- Ala..- cichutko woła moje imię i wskazuje miejsce obok siebie. Pozostali chłopcy bawią się w najlepsze i nie zauważają, że oddalam się od nich i podążam w stronę Jamesa.
- Co jest? Dlaczego nie grasz?
- Czekałem aż w końcu do mnie przyjdziesz.
Nie wiem co powiedzieć. Skoro już siedzę obok niego, na bardzo wygodnej kanapie, dlaczego by nie oprzeć głowy na jego ramieniu?
Zrobiłam to. Jest bardzo wygodnie. James nie protestuje, wręcz przeciwnie. Gładzi mnie swoją dużą, lekko szorstką dłonią po włosach.
- Dawno nie rozmawiałem z kimś tak po prostu. Oczywiście oprócz chłopaków z zespołu. Na dodatek jesteś dziewczyną i...i to jest niesamowite. Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że to właśnie ty nas rozumiesz i nie traktujesz jakoś.. tak "wyjątkowo". Uwielbiam Cię. Cieszę się, że Cię poznałem.
Podnoszę głowę, spoglądam mu głęboko w oczy i mówię:
- Po tych kilku godzinach spędzonych z Wami, wiem, że jesteście moimi przyjaciółmi, i że nie ma sensu traktować Was jak celebrytów. Poznałam Was.
Chyba odpowiedziałam zgodnie z jego upodobaniem. Uśmiechnął się i delikatnie mnie objął. Siedzieliśmy tak przytuleni przez jakieś dobre kilka minut.
Jednak w głowie zaczęły mi się przewijać niespokojne myśli.
Chyba muszę się zbierać. Przecież nie zostanę tu na zawsze, oni też nie. Każde z nas musi wracać do swoich obowiązków, do swojego życia. Naprawdę traktuję chłopców jak przyjaciół, spędziłam z nimi wiele godzin, ale to nie zmienia faktu, że oni muszą wracać do Anglii. To piosenkarze. Taki mają zawód. Nie będzie nam- mam tu głównie na myśli Jamesa i mnie- dane cieszyć się sobą jako przyjaciółmi. Poznaliśmy się. To musi wystarczyć. Chyba czas się rozstać i wracać do swoich światów. Niestety.
Nagle odzywa się ten kojący głos:
- Chyba wiem o czym myślisz. Ja też się boję, nie chcę tak po prostu Cię zostawić.
Tym razem to ja oderwałam się od niego, rzecz jasna nie oddalając się zbytnio od tych umięśnionych ramion, i spojrzałam w jego oczy jak wryta. Tego się nie spodziewałam. Oj, nie.
***
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania