Nie jestem z nikąd

Nie jestem znikąd. Patrzę na pępek odbity w świetle łazienkowego lustra. Wiem. Nie jestem znikąd, mimo odciętej dawno sinej pępowiny.

Piąta trzydzieści, wskazuje mój zegarek. Wskazuje, mimo że nie ma wskazówek. Obmywam zimną, bieżącą wodą swą zarośniętą szczeciniastym włosiem twarz. Kropla wody spływa po mej skórze włochatej zamierając, zawieszając się na moment u schyłku unikalnej w świecie ssaków brody jak przed przepaścią, i spada ta kropla leniwie, celnie nurkuje w mrocznym odpływie umywalki, by w końcu wrócić tam skąd przybyła. Obmywam twarz, by nie zasnąć w drodze do kaplicy.

By nie zasnąć w drodze na pole, swą szorstką włochatą twarz obmywał też mój ociec. Stoi mój ojciec nad emaliowaną miską lodowatej, studziennej wody i obmywa swą smutną, szorstką, pełną bruzd twarz. Stoi mój ojciec nad emaliowaną miską wody i obmywa swą gładką, pełną bruzd twarz. Zegar wskazuje piątą. Ma czym wskazywać. Brudna woda z twarzy trafia tam skąd przybyła. Woda z miski trafia tam skąd przybyła, trafia na błotniste podwórko. Ojciec wsiada na traktor zostawiony na górce. Rozrusznik dawno nie działa. Ojciec pędzi traktorem na pole. Pędzi przed wschodzącym słońcem w obłokach kurzu, pędzi po polnej drodze, polna droga kołyszę broną, ciągnikiem i moim ojcem. Dzień zapowiada się pięknie. Wiosenny, piękny co raz dłuższy wiejski dzień, ale cięgle zbyt krótki, niewystarczający. Ojciec spulchnia ziemię pod uprawę. Nie wiem co będzie siać. Ojciec wie, to wystarczy. Ja domniemam, że coś jarego. Tyle wie każdy. Ojciec wraca o zachodzie umęczony jak pies po gonitwie., Poranna lodowata woda już dawno przestała działać i ojciec mój zasypia. Umysł doznaje spięcia, musi się odciąć i się odcina. Ląduje ojciec mój z broną, z ciągnikiem i z sobą samym w rowie. Cięgnik mu nogę miażdży jakby była spróchniałym konarem i ważne narządy też miażdży. Ojciec mój leży w kaplicy, by wrócić tam skąd przyszedł. Stoję nad nim, lecz przed nim od lat już nie stałem. Od lat nie stałem na jego ziemi. Od lat na mojej ziemi nie stałem. Nie jestem znikąd.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Cicho_sza 20.01.2022
    Podoba mi się ten zabieg stylistyczny. Liczne powtórzenia, nadają mu dziwny, taki wisielczy rytm. Peel wraca na pogrzeb ojca (tak wnioskuję) do rodzinnego gospodarstwa, na którym od dawna go nie było. Może wyjechał w gniewie po kłótni z zasadniczym ojcem? A może coś innego? A teraz dziedziczy ziemię, która kiedyś nie miała dla niego wartości. I odkrywa, że przecież na tej ziemi jest jego miejsce... Bo już nie jest znikąd..

    Wybacz przydlugawosc wypowiedzi. Poniosło mnie trochę.
  • Marian 21.01.2022
    Smutne, ale niebagatelne i nieźle napisane.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Dołączam do opinii Mariana.
    A co do spraw technicznych, czasem przesadzasz z dopowiedzeniami. Za to powtórzenia - są OK.
    A dopowiedzenia? Są np. w tych fragmentach:

    1. Kropla wody spływa po mej skórze włochatej zamierając, zawieszając się na moment u schyłku unikalnej w świecie ssaków brody jak przed przepaścią, i spada ta kropla leniwie, celnie nurkuje w mrocznym odpływie umywalki, by w końcu wrócić tam skąd przybyła.

    - tu wywaliłabym "u schyłku unikalnej w świecie ssaków brody", i zamiast "przed przepaścią" dałabym "nad":

    Kropla wody spływa po mojej skórze włochatej, zamierając, zawieszając się na moment, jak nad przepaścią, i spada ta kropla leniwie, celnie nurkuje w mrocznym odpływie umywalki, by w końcu wrócić tam skąd przybyła.

    2. Ojciec spulchnia ziemię pod uprawę. Nie wiem co będzie siać. Ojciec wie, to wystarczy. Ja domniemam, że coś jarego. Tyle wie każdy. Ojciec wraca o zachodzie umęczony jak pies po gonitwie.

    - zostawiłabym tyle:

    Ojciec spulchnia ziemię pod uprawę. Nie wiem co będzie siać. Ojciec wie, to wystarczy.
    Wraca o zachodzie umęczony jak pies po gonitwie.

    Unikaj rozgadania. Powtórzenia, to co innego. One nadają smaku. Nie chodzi tylko o to, co mamy tutaj, to powtarzanie całej kwestii o wracaniu skąd się przybyło (kropla wody, tato, ty), ale o powtórzenia w konkretnym zdaniu, gdy na końcu jeszcze raz dajesz, coś ze środka. Widziałam to i w innych Twoich opowiadaniach, spodobało mi się.

    Tutaj - nie żałuj wywalić fragmentów. Mniej będzie znaczyło więcej. Poza tym - fragm. z domniemywaniem jest zapisany z błędem. Jak go zostawisz, to zamień "domniemam" na "domniemywam", a jeszcze lepiej, na "domyślam się".

    (Często używasz słówka "mej", jak np. tu: "Kropla wody spływa po mej skórze". "Mej", podobnie jak "swej" to poprawna forma zaimka, ale troszkę stara, archaiczna. Raczej rzadko używana współcześnie. W dzisiejszych czasach brzmi patetycznie, wzniośle.
    To ma swój urok, dodaje charakteru postaci. Więc możesz sobie dalej tak pisać, ale zwróć uwagę - czy piszesz tak specjalnie, czy po prostu, nie zastanawiasz się nad tym. To mała rzecz, a mocno stanowi o całości. dla mnie nawet pasuje do Twoich opowiadań. Twój bohater staje się przez to ważniejszy. A przecież się sobie bardzo uważnie przygląda).
  • Kariyash dwa lata temu
    Dzięki za rzeczową analizę.
    Ta ssacza broda miała zaakcentować pochodzenia człowieka, stąd znalazła się w tekście.
    Jeśli chodzi o obsiew, chciałem tym fragmentem podkreślić brak wiedzy syna na temat " co u ojca?.
    Być może "melodyjność" tekstu jest bez tych fragmentów lepsza. Dzięki wiec za ów sugestię jak i inną odnośnie celowego używania archaizmów, ta mnie mocno zaciekawiła i uświadomiła. Choć lubię używać archaizmów po prostu, bezrefleksyjnie. Być może przez Ciebie to się niestety skończy :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania