Nie mam po co
Podaj mi rękę —
nie bój się mnie.
To tylko smutek,
ten, co nie daje spać.
Wiem —
nie rozumiesz mnie,
ale dziękuję,
że jesteś.
Że trwasz.
Jesteś dobra, naprawdę.
To ja się boję ludzi.
Dlatego nie kocham —
bo coś we mnie
psuje wszystko.
A Ty…
Ty wierzysz we mnie mocniej,
niż ja sam w siebie
kiedykolwiek.
Nie jestem piękny.
Może byłaś ze mną,
bo szukałaś
czegoś,
czego Ci brakowało.
A ja —
znalazłem w Tobie spokój.
I zaufałem.
Naprawdę.
Tylko sobie nie wierzę.
Często udawałem,
że jest okej,
żebyś się nie martwiła.
Ale w środku
coś się kruszy.
Od miesięcy.
To nie Twoja wina.
Nigdy.
Chcę, byś była szczęśliwa.
Ja… nie muszę.
Chciałbym kogoś mieć,
ale nie potrafię.
Bo ranię.
Nawet siebie.
Nauczyłaś mnie wiele.
Jesteś światłem,
które świeci
mimo wszystko.
A ja —
tylko brałem.
Ty miałaś ode mnie ból.
Przepraszam.
Płaczę od września.
Lubię dzieci.
Ale życie mnie przerasta.
Nie wiesz o wszystkim.
Trafiłaś źle,
choć miało być dobrze.
Dobra mina
do złej gry.
Nieźle gram, prawda?
Tylko…
nie mam już siły.
Moja poduszka
zna więcej łez
niż ktokolwiek.
Łez szczęścia — dzięki Tobie.
I bólu — przez mnie.
Sonia pokazała mi,
że można.
Że warto.
Ale ja —
nie potrafię.
Brakuje mi odwagi.
Śmieję się przez łzy.
Jestem słaby.
Czasem nienawidzę siebie.
Czasem wiem —
jestem chory.
Leki nie pomagają.
Tylko świadomość została.
Wiem już:
życie trwa
tylko, jeśli się chce.
A ja…
już nie chcę takiego.
Byłaś moją siłą.
Ale nie chcę być ciężarem.
Muszę się nauczyć latać
sam.
Tylko…
nie mam po co.
Nie mam po co.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania