Nie zagłuszaj ich więcej krzykiem...
Miało być dobrze,bez udawania...
Miałeś usunąć drut tak kolczasty,
A zamiast tego godność zgniatana
Jak ziemia twarda obrosła w chwasty...
Nie daje rady, o Głowo rodziny,
Bo mnie haniebnym słowem dobijasz ,
Brak w Tobie ciepła,brak endorfiny,
Gdyż płynem groźnym ciało opijasz.
Dlaczego jesteś jak posąg kamienny?
Wojsko tak mocne serca nie wzruszy...
I krzyk małych ludzi dla Ciebie daremny-
Czy szloch tych malutczych duszy nie wzruszy?
Popatrz na dziecię- Aniołek niewinny,
On łzami sie dusi,gdy krzykiem zagłuszasz!
Gdy minie lat kilka, zostanie zimny,
Zobaczy obraz, gdy pięścią pouczasz...
Spójrz na Kobietę, mą Rodzicielkę-
Ona w chłodzie Twym przymierała.
Rankiem ociera oczy spuchnięte,
W łachmany nędzne ciało odziała.
Jak wiele ich twarze kryją cierpienia,
I jak wyprzedza w biegu bezsilność,
Ta rzeczywistość wnętrza pozmienia,
Bo zamiast domu, czują wciąż inność...
I nic nie znaczy słowo Przepraszam,
Które wypełniasz swą kłamliwością,
Lecz ja ,Zły Człowieku, naiwnie wybaczam,
Chcąc, byś otoczył ojcowską miłością...
Komentarze (9)
Za wiersz 5.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania