Nie zalewaj

Frederick i Dan oglądali z ukrycia jak ryży krasnolud, z beczką bimbru na plecach, wiał co sił w nogach, potykając się o własną brodę. Zaraz za nim pełzł ogromny smok, ledwie przeciskając się przez wąskie, kamienne korytarze. Wył wściekle i prychał, ale krasnolud zwinnie przemykał między skałami, unikając lecących w jego stronę głazów. Gadzina zionęła ogniem, ale uciekinier fiknął koziołka, rozchlapując berbeluchę na boki.

 

- Jak ten smok tu w ogóle wlazł? - Zdziwił się Frederick, nieudolnie starając się schować swoje ogromne cielsko za wystającym stalagmitem. - Jest gruby jak twoja ciotka,wiesz, ta z cukierni.

 

- Tśś! - Zganił go Dan, wystawiając głowę zza skały. Zgiełk milkł powoli, roznosząc się echem po wilgotnej jaskini. - Nie wierzę, gadzina naprawdę ma słabość do alkoholu...

 

*

 

- Niemożliwe, będziemy bogaci! - Rzucił Dan, przymierzając skrzące się pierścienie. - Spójrz na moje palce! Są więcej warte niż twoje smutne życie!

 

- A te talerze więcej niż ty z całą swoją rodziną! - Uśmiechnął się do niego Frederick, ogromnymi rękami przeszukując zbutwiałą skrzynię z kosztownościami. Smocza jama zapełniona była taką ilością złota, że mogliby kupić za nie cały łańcuch górski, w którym się znajdowali, razem ze smokiem.

 

- Aż mi się wierzyć nie chce, że taka fortuna kryła się tu tyle lat! - Niski, smagły mężczyzna zapląsał, w świetle lampy, rzucając refleksy na stos złota. Po chwili rzucił się zwinnie na jedną kupkę z kosztownościami, wygrzebując coś z pod spodu. - Patrz na to! To chyba czajnik. Złoty! Z takiego to herbatę pije się po królewsku!

 

- A my teraz jak paniczyki! - Wyszczerzył do niego, nieco krzywe, zęby towarzysz.

 

- A wiesz co? Wygląda jak nowy, ani grama kurzu. A co nam tam! Rozpalaj ogień, wstawiaj wodę! Mam jeszcze trochę tej podłej herbaty, ale z tego będzie smakować jak ambrozja! Ośle, nie w nim, bo okopcisz! Bierz nasz rondelek stary, wodę do czajniczka przelejemy jak już się zagotuje. Zaraz sobie wypijemy herbatki, jak książęta! O! Zobacz, tam w rogu stoją chyba filiżanki, no, to aż się prosi o toast!

 

Frederick zaśmiał się tylko głupkowato i poszedł po nie, a Dan dokończył za niego rozniecać ogień. Wilgotną jaskinię wypełnił zapach dymu, zaraz też roziskrzyła się brylantami i złotem. Po chwili usiedli w ciszy na starych, popękanych płytkach, czując, jak podniecenie ustępuje miejsca satysfakcji. Ogień trzaskał wesoło, tańcząc na kilku zbutwiałych nogach od krzeseł, jakby świętował razem z nimi.

 

- Myślisz, że z Mogrimem wszystko w porządku? - Zapytał Frederick, wpatrując się w płomienie.

 

- Jasne że tak! - Uśmiechnął się do niego towarzysz. - Jest zwinniejszy od każdego elfa jakiego znam, a to przecież krasnolud, w dodatku nieco gruby! Jak taki... brzydki, tłusty kot, o aparycji weterana wojen śmietnikowych. Ale to się zmieni! - Wywijał rękami, żywiołowo gestykulując. - Gibkość, którą zdobył walcząc ze szczurami o mięso nie poszła na marne. Mogrim zasłużył sobie na część skarbu. Nie będzie już musiał tańczyć dla tych starszych magów, to nieco obrzydliwe.

 

Olbrzym pokiwał z zadowoleniem głową. Przez chwilę milczeli, niespiesznie grzejąc się przy ognisku. Smok nie wróci, zawsze po alkoholu leżał nieprzytomny kilka dni.

 

- A wiesz że podobno w takich skarbach znajdują się lampy dżinów? - Przerwał ciszę Frederick, bawiąc się złotą koroną, wysadzaną diamentami.

 

- Co ty gadasz, nie zalewaj! W smoczych legowiskach lampy dżina? Pomieszały ci się legendy. - Parsknął Dan, łapiąc leżący obok perłowy naszyjnik.

 

- No, może w smoczych to nie, ale ogółem...

 

- Ogółem, to pieprzysz jak potrzaskany. Dżina się zachciało... - prychnął, rozgrzebując żar kawałkiem mosiężnego lichtarza, całkowicie zielonego od patyny.

 

- No, ale jakby - upierał się jego przyjaciel. - To czego byś sobie życzył?

 

- Czego? - Zamyślił się na chwilę, wpatrując w wielkie stalaktyty, wystające wysoko w górze. - Żebyś miał więcej oleju w głowie i już takich bzdur nie opowiadał!

 

- A ja bym chciał, żeby Ci gęba oparszywiała! - Sapnął urażony wielkolud, chowając się za szerokimi plecami.

 

- Niegodziwcu! A ja cię karmiłem ostatnie pół roku, boś sobie roboty nie umiał znaleźć! A mówiła Karenka, wywal łazęgę na śmietnik, to niewdzięczny kundel jest! Ale nie, wrodzona dobroć nie pozwoliła mi przejść obojętnie! - Dan, nieco zbyt teatralnie, założył nogę na nogę, omal się nie przewracając. - A starałem się ciebie do fachu wkręcić, stolarka dobra rzecz, mówiłem, ale nie! Żeś cienki jak dupa węża, z tymi paluchami to tylko drwa rąbać!

 

- Ha! Dobre sobie! - zaśmiał się Frederick, aż jego wielkie barki podskoczyły. - A kto cię bronił przed lichwiarzami, co? Bo się hazardu zachciało? Takiego mądrego udajesz aś głupi jak but, a nawet gorzej, bom nie słyszał jeszcze o tonącym w długach bucie.

 

- Przesadzasz - wybąkał zbity z tropu Dan, jednak wyraźnie się zmieszał. Pamiętał jak żywo sytuację, jeszcze sprzed paru dni, kiedy musiał odmówić najmłodszej córce słodkiego placuszka, a potem szybko uciekać z rynku, by ludzie Jednookiego nie obdarli go ze skóry. - Ostatnio podeszły mi karty, skąd miałem wiedzieć że mają lepsze? - Wiedział że to kłamstwo, że oszukuje nie tylko swojego przyjaciela, ale także i siebie. Nic na to nie mógł poradzić, pokusa za każdym razem była silniejsza. Zawsze wierzył że to właśnie będzie ten dzień, że teraz rozbije bank i odwróci swój los. Jedna wygrana, to przecież nie aż tak wiele, prawda?

 

- Znikąd miałeś nie wiedzieć, to jest właśnie problem hazardu - Dan zawsze zastanawiał się, jak tak wolno myśląca osoba jak Frederick, czasami potrafi powiedzieć coś tak mądrego. Olbrzym ciągle go zaskakiwał, a znali się już od paru lat. - Może po prostu nie potrafimy wykorzystać naszych talentów? - Powiedział wielkolud już spokojniej. - Babcia zawsze mówiła że każdy ma jakieś, trzeba je tylko odkryć.

 

- Twoja babcia zabawiała gości, burcząc brzuchem w rytm piosenki.

 

- Ale zawsze się śmiali - bronił jej, wspominając jak skakała w rytm radosnych poburkiwań.

 

- I jak padało rzucała groszkami w okno starego Joela, żeby myślał że to grad.

 

- Celności jej nie możesz poskąpić - nie dał się zbić z tropu, dumny z dokonań babci, bohaterskich czy nie.

 

- A pamiętasz jak prała dywany w...

 

- Dobra, starczy! - Przerwał mu nieco głośniej niż zamierzał, zaraz jednak uspokoił się. - Wracając do dżina, gdybym go znalazł to bym wyleczył cię z hazardu, zaraz po życzeniu o parszywej gębie, oczywiście.

 

- A Ja bym ci znalazł kobietę - rozczulił się stolarz. - Taką co umie grać na lutni, żebyś mógł zasypiać bez koszmarów, nawet podczas burzy - rzucił mu przyjaciel, wsłuchując w wodę ściekającą ze stalaktytów.

 

- Och, Dan, to miłe - uśmiechnął się do niego na swój własny, poczciwy sposób. - Może jeszcze kiedyś poznam taką?

 

- Na pewno! - Poklepał go po plecach, nachylając się niebezpiecznie blisko ogniska. - Dziewczyny nie wiedzą, co tracą, uciekając od ciebie w popłochu, gdy starasz się im wręczyć swoje laurki! Ja byłbym zachwycony, są piękne! Zwłaszcza ta z księżniczką na ośle i wielkimi dżdżownicami - spojrzał na rondelek, w którym woda kipiała mocno, i nie odwracając wzroku, na oślep wrzucił do czajnika garść liści. - No, woda zagotowana, wrzuciłem już ten gorzki syf, zalewaj.

 

- Już, już, gorące... - Zasyczał wielkolud, ostrożnie łapiąc naczynie przez poły płaszcza. W ciemności zdało mu się ze coś rusza się pod suchymi liśćmi, jednak zaraz zrzucił to na migoczące światło ognia. Gorąca woda wpłynęła do czajnika, para buchnęła mu w twarz. To wtedy usłyszał przeciągły pisk, dobiegający z naczynia.

 

- O bogowie! Słyszałeś to?

 

- Oczywiście że słyszałem! - Rzucił mu Dan, przekrzykując jazgot. - Mysz jest w środku!

 

- Wylej to! Szybko!

 

Nie musiał mu powtarzać dwa razy, jego przyjaciel szybkim ruchem przechylił czajnik, parząc sobie palce. Ze środka, buchając parą, wypłynęła woda, liście i... coś jeszcze.

 

- Co to jest? - Spytał przerażony Dan, bojąc się podejść bliżej by sprawdzić.

 

- Mały niebieski ludzik... z czajnika... - Sapnął Frederick, który ostrożnie podniósł znalezisko i teraz przyglądał mu się w skupieniu.

 

- Bogowie... to nie był czajnik... - rzucił Dan, łącząc kropki -to była lampa... my... z-zalaliśmy dżina wrzątkiem...

 

- A wraz z nim - rzucił smętnie olbrzym, patrząc na małego człowieczka - nasze marzenia...

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (19)

  • Ocmel 18.10.2021
    Hej, hej, muszę przyznać, że całkiem zabawna ta historyjka ;) I tytuł niezwykle trafny ;D Przyjemny tekst, który naprawdę dobrze się czytało. Z chęcią poczekam na kolejne historie ;)
    Od strony technicznej: ogółem opowiadanie jest dobrze napisane, choć zdecydowanie przydałoby się popracować nad zapisem dialogów. Nie wiem też, dlaczego zaimki piszesz z wielkiej litery - to specjalnie?
    Znalazłam też kilka drobnych potknięć, choć było ich niedużo:

    "Zaraz za nim, pełzł ogromny smok, ledwie przeciskając się przez wąskie, kamienne korytarze. Wył wściekle i prychał, ale krasnolud zwinnie przemykał się między skałami, unikając lecących w jego stronę głazów." - przecinek po "nim" zbędny, tak jak "się" po przemykał
    "Cała smocza jama zapełniona była taką ilością złota, że mogliby kupić za nie cały łańcuch górski, w którym się znajdowali, razem ze smokiem." - cała/cały
    "To chyba czajnik. Złoty! W takim to herbatę pije się po królewsku!" - a nie "z takiego"?
    "Ośle, nie w nim bo obkopcisz!" - przecinek przed "bo", a w "okopcić" masz literówkę ;)
    "Po chwili usiedli w ciszy, na starych, popękanych płytkach, czując jak podniecenie ustępuje miejsca satysfakcji." - przecinek przed "na" zdaje się zbędny, za to przez "jak" by się przydał
    "- Myślisz że z Mogrimem wszystko w porządku?" i "- Jasne że tak!" - umknął przecinek przed "że"
    "Zwinność którą zdobył walcząc ze szczurami o mięso nie poszła na marne." - przecinek przed "którą"
    "- A ja bym chciał żeby Ci gęba oparszywiała! " - przecinek przed "żeby"
    "Nic na to nie mógł poradzić, pokusa zawsze była silniejsza. Zawsze wierzył że to właśnie będzie ten dzień, że teraz rozbije bank i odwróci swój los." - zawsze x2
    "- Twoja babcia zabawiała gości burcząc brzuchem w rytm piosenki." - przecinek przed "burcząc"
    "Dziewczyny nie wiedzą co tracą uciekając od Ciebie w popłochu, gdy starasz się im wręczyć swoje laurki!" - przecinki przed "co" i "uciekając"
    "Spytał przerażony Dan, i bojąc się podejść bliżej by sprawdzić." - "i" jest niepotrzebne
    "rzucił Dan łącząc kropki" - przecinek przed "łącząc"

    Pozdrawiam! ;))
  • Gruszeł 18.10.2021
    Och, dziękuję <3 Poprawki wprowadzę jak najszybciej, co do zaimków to moja bolączka - jakoś tak się nauczyłam i nie potrafię oduczyć ;P Technicznie dopiero stawiam pierwsze kroki, więc dziękuję za wyrozumiałość ;P
  • Gruszeł 18.10.2021
    Poprawione, dzięki za opinię ^^
  • Pan Buczybór 18.10.2021
    Bardzo sympatyczne, acz pod względem technicznym wymagające dogłębnych poprawek. Przede wszystkim podoba mi się dialog - żywy, zabawny i dynamiczny. Ogólnie całe opowiadanie ma fajny, luzacki klimat, dobrze się sprawdza jako parodia fantasy. Poprawić tylko błędy i będzie tekst jak ta la la.
    Pozdrawiam
  • Gruszeł 18.10.2021
    Wybacz, jestem jeszcze na etapie grafomanii, ale mam nadzieję za awans ;P Błędy poprawię jak najszybciej ^^
  • Cicho_sza 18.10.2021
    Przyjemne, choć sama nie jestem fanką fantasy to przeczytałam z wielką przyjemnością. Fakt, są techniczne niedociągnięcia, ale o nich wypowiedzieli się już mądrzejsi ode mnie :) błyskotliwe i naturalne dialogi. Pozdrawiam
  • Gruszeł 18.10.2021
    Dziękuję, motywujecie mnie do pisania <3 Co do niedociągnięć, właśnie nad nimi pracuję, chociaż technicznie jestem noga, więc pewnie dużo lepiej nie będzie ;P Mam nadzieję że mi to wybaczycie ^^
  • Cicho_sza 18.10.2021
    Gruszeł e tam, tu większość z nas ma swoje technikalia za uszami :P Masz lekkie pióro, z czasem i technika się poprawi. Nie bój żaby!
  • Gruszeł 18.10.2021
    Cicho_sza Dzięki ^^ Długo pisałam do szuflady, niedawno przełamałam się żeby coś opublikować, więc takie komentarze bardzo mi pomagają ;P Mam nadzieję że technika też w końcu pójdzie w górę ;P
  • Dekaos Dondi 18.10.2021
    Gruszeł↔Zaiste po prawdzie, tekst specyficznymi zwrotami, w pewnych miejscach, oczy zaciekawia, a i humoru odmówić nie sposób. Jam rad, gdy czytam dziwy pokręcone jakieś, a zakończenie, też do całości absurdalnie pasuje:)
    Pozdrawiam:))↔%?
  • Gruszeł 18.10.2021
    Wowie, rozumiem że się podoba?
  • Dekaos Dondi 18.10.2021
    Gruszeł→Jak najbardziej
                ?%=5?
  • Gruszeł 18.10.2021
    Dekaos Dondi To super ;D
  • Pontàrú 18.10.2021
    Dobrze napisane. Szczerze się na koniec uśmiechnąłem. Jedyna moja uwaga odnosi się do formatowania tekstu. Ogólnie to nie powinno się zostawiać linijki wolnego miejsca przed wypowiedziami bohaterów a same wypowiedzi należałoby też zaczynać od pauz dialogowych a nie od myślników. To tyle uwag. Naprawdę zabawne xD
  • Gruszeł 18.10.2021
    Ah, wybacz, tekst był przeklejany, więc szyk jakoś poszedł w rozsypkę ;P Ale w pełni się zgodzę, ma trochę błędów. Mimo wszystko fajnie że się podoba ^^
  • Bajkopisarz 19.10.2021
    Całkiem udane. Niewymuszony humor i momentami zabawne. Nie ma przegięcia w stronę jakichś totalnych głupot i absurdów, co się niekiedy zdarza przy mieszaniu fantasy z naszą współczesnością.
    Poprawki redakcyjne już Ci wskazano - przyłączam się do sugestii, że zaimki trzeba tłuc wszelkimi sposobami.
  • Gruszeł 19.10.2021
    Dziękuję, staram się ;P Z kwestią techniczną mam problem, chyba brakuje mi wprawy. Troszkę tekst poprawiłam, jednak dalej dużo brakuje ;/ Doprecyzujesz o co chodzi z zaimkami?
  • Bajkopisarz 19.10.2021
    Gruszeł - dla przykładu:
    "mu się ze coś rusza się pod suchymi liśćmi, jednak zaraz zrzucił to na migoczące światło ognia. Gorąca woda wpłynęła do czajnika, para buchnęła mu w twarz. To wtedy usłyszał przeciągły pisk, dobiegający z naczynia.
    - O bogowie! Słyszałeś to

    mu-się-się-to-mu-to-to
    powinno być też że a nie ze
  • Gruszeł 19.10.2021
    Bajkopisarz Ach, racja ;( Jeszcze będę musiała się pomęczyć z poprawkami. No nic, dziękuję za sugestię <3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania