Nie zapomnę

- Dlaczego nie mogę nic nowego wmyślić? Dlaczego nic nowego nie tworzę? - zastanawiam się po raz tysięczny, patrząc przez brudne okno ze swojego lekko zapuszczonego mieszkanka, na ulicę pełną ludzi. Biegną do pracy, do szkoły, do domu... Mają swój cel. A ja niczym Big Ben widniejący w tle siedzę na parapecie z kubkiem ciepłej herbaty i pustą kartką, która czeka aż w końcu zapiszę na niej jakiś tekst. Stare pianino niegdyś rozgrzane do czerwoności od nowych pomysłów na akordy, zdążyło już zakurzyć się w kącie czekając na nową piosenkę już piąty rok.

Chwyciłam długopis jak natchniona, napisałam kilka słów, stworzyłam zdanie... NIE! Od nowa! Słowa, zdania, akord... nie, nie nie!!! To już było, to było i to też!

-Bez sensu – stwierdziłam zrezygnowana. Zarzuciłam płaszcz, chwyciłam klucze i ruszyłam w stronę stacji metra. Po 20 minutach dotarłam do kameralnej kawiarenki, w której umówiłam się z przyjaciółką Bridget. Wcale nie miałam ochoty się z nią spotkać, ale ta nalegała. Zawsze byłyśmy zupełnie różne. Ja – żywiołowa, stanowcza, wyzwolona, twarda, samowystarczalna, charakterna, idąca na całość... Bridget – miła, rodzinna, uległa, delikatna, lekko nieporadna... Jednak to nigdy nam nie przeszkadzało – dopełniałyśmy się. Zresztą teraz również nie to było przyczyną mojej niechęci. Po prostu nie miałam o czym jej opowiadać. Dawniej byłyśmy na równi. Ona – mąż, ja – pierwsza płyta, ona – pierwsze dziecko, ja – trasa koncertowa, ona – duży dom z ogrodem, ja – najbardziej prestiżowe nagrody za kolejny album. Teraz ona ma dom z ogródkiem i szczęśliwą rodzinę a ja garsonierę i złamane serce. Co do garsoniery mogłabym kupić duży apartament albo chociaż wyremontować to stare mieszkanko. W końcu mam jeszcze dużo odłożonych pieniędzy i na dodatek pracuję, żeby mieć kontakt z ludźmi, pozyskać źródło inspiracji. Niestety co do złamanego serca chyba już nic nie mogę zrobić.

Po wysłuchaniu licznych historii o przedszkolakach, denerwujących matkach w podstawówce, kolkach, pampersach, wypadających włosach, rozstępach po trzeciej ciąży i całej tej „sielance rodzinnej” namówiona przez przyjaciółkę zwierzyłam się z moich problemów twórczych.

- Powiedz mi, skąd ta pustka, ten brak pomysłów? Mam wrażenie, że wszystko co wymyśle już było.

- A nie sądzisz... - zaczęła niepewnie Bridget.

- Co?

- Nie, nieważne – wycofała się, ale ja wyraźnie czułam, że to coś istotnego.

- Jak zaczęłaś to mów – nacisnęłam.

- Dobra. Tylko się nie denerwuj. Zawsze mi powtarzałaś, że twoje piosenki, to ty, twoje emocje. Twoja ostatnia płyta to ogromny sukces, niezaprzeczalnie. Pamiętasz, kiedy pisałaś te piosenki, co czułaś?

- Jasne, pamiętam każda, ale...

- Jedną z nich napisałaś przed... przed zerwaniem z Lucasem – zesztywniałam na dźwięk jego imienia, kiedyś najczęściej powtarzane słowo, teraz najbardziej znienawidzone – ta piosenka jest wesoła. Pozostałe są smutne, przejmujące i bardzo prawdziwe, przez co genialne. Wszystko jest spójne bo wyśpiewujesz swoje emocje, poszczególne etapy. Teraz jesteś na jednym etapie.

- Co masz na myśli?

- Od pięciu lat w twoim życiu mało się dzieje. Masz cały czas w sobie te same emocje, więc automatycznie twoje teksty są... takie same.

- Racja – zaczęłam wszystko rozumieć.

- Powinnaś zapomnieć! Iść dalej, poznać kogoś. Nie możesz wiecznie tego rozpamiętywać. - W tym momencie wszystko mi się przypomniało. Każde spotkanie, każdy pocałunek, każdą łzę...

- Przestań – przerwałam jej bezbarwnym, ale bardzo stanowczym głosem. - Nie wiesz, o czym mówisz – emocje rosły z każdym słowem. - Masz swoją cholerną rodzinkę, perfekcyjnego męża i nigdy nie zrozumiesz, co ja czuję! - Pękłam. Wiem, że nie powinnam. Bridget nie miała nic złego na myśli, ale kiedy ktokolwiek próbuje mi mówić co powinnam czuć, co powinnam pamiętać... emocje nie dają się utrzymać na wodzy. - Wybacz, ale muszę już zbierać się do pracy, bo jakoś muszę „iść dalej”. Może Starbucks to nie Royal Albert Hall, ale może chociaż wśród miliona klientów „kogoś poznam”. Na razie. - Zabrałam torbę i płaszcz, rzuciłam 10 złoty na stół i wyszła.

W rzeczywistości do pracy miałam jeszcze dwie godziny. Musiałam się przejść, pomyśleć...

To prawda. Nie mogę wymyślić nic nowego bo ja cały czas jestem taka sama. Ale potrafię tego zmienić. Jeszcze nie teraz. Przypomina mi o nim wszystko. Każdy kąt, każdy pub, każda ulica, każda piosenka... I nic się nie zmieni dopóki nie zapomnę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania