Poprzednie częściNie zostawiaj mnie-prolog

Nie zostawiaj mnie- rozdział 1

Weszłam do małej kawiarni. Wystrój był skromny, ale bar­dzo sta­ran­nie prze­my­ślany. Co przy­cią­gało tutaj klien­tów? Cisza i spo­kój. Zaw­sze lubi­łam to miejsce. Przy­cho­dzi­łam tu z mamą jako mała dziew­czynka. Bywa­ły­śmy tu w każdą sobotę. Teraz to ja jestem tutaj kel­nerką i obsłu­guje klien­tów. Zazwy­czaj przy­cho­dzą tu naprawdę wspa­niali ludzie z wyjąt­kiem tego, że cza­sem trafi się jakiś gbur, który zrobi aferę na cały lokal. No cóż, mimo to na­dal uwiel­biam tę pracę.

 

– Od rana mamy ruch. Cześć kochana- w wej­ściu sta­nęła Charlotte ze szcze­rym uśmie­chem.

 

– Hej. Tak już się biorę do pracy. – odpowie­dzia­łam w pośpie­chu i ścią­gnę­łam płasz­czyk.

 

Nie zwra­ca­jąc, już na nic uwagi zabrałam się do roboty. Zało­ży­łam strój prze­zna­czony ide­al­nie do moich obo­wiąz­ków i ruszy­łam w głąb kawiarni. Sta­ra­łam uśmiechnąć się. Być szczę­śliwą. Gdy­bym mogła. Już dawno roz­po­częłabym nowe życie... ale bez niego. Chciałabym się od niego uwolnić, ale nie mogę. Nie teraz. Nie chcę... Nie mogę martwić Charlotte. Ona ma już dużo pro­ble­mów na gło­wie.

 

Przy­ję­łam już paru klien­tów. W kawiarni wciąż panuje ruch. Zaczę­łamwycierać sto­liki co jakiś czas uży­wa­jącpłynu, aby zacho­wać większą czy­stość. Odkąd pamię­tam, lubi­łam sprzą­tać. Zaw­sze mnie to odprę­żało. Życie już wystar­cza­jąco poka­zało mi, że nie będzie łatwo. Nie poddam się. Wciąż mam głę­boką nadzieję, że wszystko się zmieni, że ten kosz­mar wresz­cie się skończy.

 

– Hej jesteś? – dziew­czyna machała ręką przed moją twa­rzą.

 

– Em... Coś się stało? – spy­tałam zdez­o­rien­to­wana.

 

– Odle­cia­łaś mi tu tro­chę–mówi – a Ci pano­wie zaczy­nają się już nieco nie cier­pli­wić–poka­zuje na sto­lik przy oknie.

 

– No tak. Prze­pra­szam–szybko ruszy­łam w stronę sto­liku omal nie poty­ka­jąc, się o wła­sne nogi.

 

Dziew­czyna widocz­nie do zauwa­żyła, bo patrzyła na mnie dobrą chwilę. Za to, gdy tylko nadarzyła się oka­zja, mie­rzyła mnie wzro­kiem. Ona serio myśli, że ja tego nie wiem? Że tego nie widzę?

 

– Dzień dobry czym mogę służyć? – spy­tałam. Nie­ wy­chy­la­jąc, nosa spod kartki.

 

– Co pani sobie myśli cze­kamy na tę kawę od dobrych pięt­na­stu minut. – mówi podnie­sio­nym gło­sem, przez co od razu zaczy­nam się peszyć. Nie­na­wi­dzę takich ludzi.

 

– Dobrze prze­pra­szam. Zaraz podamy panom kawę–mówię nie­mal, że drżą­cym gło­sem. Czułam, jak znów wszystko wraca. Każdy wie­czór. Każdy cios wymie­rzony w moją stronę.

 

– Nie musi pani prze­pra­szać. Mój brat się tylko trochę zde­ner­wo­wał – spoj­rzał na mnie chwilę, po czym skar­cił męż­czy­znę obok. Odcho­dząc, sły­sza­łam jesz­cze, jak mru­czy coś pod nosem, a drugi na­dal go uspo­kaja.

 

Wró­ci­łam z dwoma kawami tak, jak pro­sili. Teraz oby tylko żaden się nie przy­cze­pił, bo nie wytrzymam.

 

– Pro­szę – uło­ży­łam dwie fili­żanki przy męż­czy­znach.

 

Dopiero teraz mogłam zobaczyć, jak obydwaj są do sie­bie podobni. Zie­lone oczy, włosy ciem­no­brą­zowe. Róż­niła ich tylko syl­wetka i zarost. Podobni do sie­bie jak dwie kro­ple wody a są o tak kom­plet­nie róż­nych cha­rak­te­rach. Przy­naj­mniej tak mi się wydaje.

 

— Dzię­ku­jemy — powie­dział łagod­nie brat mężczyzny, któ­rego już zdą­ży­łam znie­na­wi­dzić.

 

Zdą­ży­łam obsłużyć już wszyst­kich klien­tów. W całym lokalu pano­wał spo­kój. Był pusty. Byłam jedy­nie ja i Char­lotte. Cały czas z tyłu głowy mia­łam tam­tego męż­czy­znę. Kom­plet­nie nie był podobny do swo­jego brata przy­naj­mniej jeśli mówimy tu o cha­rak­te­rze. Był miły, uprzejmy i umie zachować się sto­so­wa­nie w sto­sunku do kobiet. Lubię takich męż­czyzn. Szłam w kie­runku zaple­cza.

 

– To jak opo­wiesz mi, o co cho­dzi? – dziew­czyna spoj­rzała na mnie spod byka.

 

Nie wie­dzia­łam co powie­dzieć. Kom­plet­nie nie spo­dzie­wa­łam się, że o to zapyta. Nie chcę mieszać jej w moje sprawy. Nie mogę powiedzieć jej prawdy. Zapewne będzie mnie męczyła z tym cały czas aż do końca roboty. I jutro zapewne też. Uwiel­biam ją, ale nie­na­wi­dzę patrzeć w jej oczy i kła­mać. No nie oszu­kujmy się kła­ma­nie, jest moją słabą stroną.

 

— Nic się nie dzieje — wymi­nę­łam przy­ja­ciółkę sze­ro­kim łukiem i wło­ży­łam płaszcz.

 

– Lily znam Cię. Wiem, że nie mówisz prawdy–mówi i pod­cho­dzi do mnie–napewno nic się nie dzieje? – spy­tała tak, jakby chciała się upewnić.

 

– Nie nic się nie dzieje -przy­tu­li­łam przy­ja­ciółkę–Spo­koj­nie nie masz, o co się mar­twić–szep­nę­łam i sta­ra­łam się uśmiechnąć, jed­nak mi to nie wychodziło.

 

Wszystko wraca, a ja sta­ram się to od sie­bie odpychać, jak naj­da­lej.

Czym prę­dzej opu­ści­łam lokal. Zaw­sze, gdy coś mnie męczy bądź czło­wiek, któ­rego kie­dyś kocha­łam, nad życie mnie skrzyw­dzi. Sia­dałam na ławce i potra­fiłamsiedziećć w ciszy cale popo­łu­dnie. Uwiel­biam sie­dzieć i sły­szeć śpiew pta­ków. Uspo­kaja mnie to. Mogę na chwilę wyciszyć się i zebrać myśli. W domu znów będzie walka o prze­trwa­nie. Znów łzy i słowa, które tak cho­ler­nie bolą. Nie­na­wi­dzę swo­jego życia. Nie­na­wi­dzę tego świń­stwa, które mi się przy­tra­fiło. Usia­dłam na ławce i wzię­łam głę­boki oddech. Mimo że była jesień i było dość chłodno. Nie prze­szka­dzało mi to. Za każ­dym razem, gdy sia­da­łam na tej ławce, mimo­wol­nie się uspo­ka­ja­łam. Czu­łam, że to tu mogę wszystko prze­my­śleć.

 

– Co taka piękna kobieta robi w tak mroźną pogodę? – spy­tał jakiś głos za mną. Chwila czy to nie ten facet z kawiarni? Uśmiech­nę­łam się słabo. Po chwili poczu­łam, że usiadł obok mnie – chciałbym panią prze­pro­sić za brata. Zacho­wał się jak kom­pletny dupek.

 

– To nie pan powi­nien prze­pra­szać, lecz pana brat na pana zła nie jestem-mówię z deli­kat­nym uśmie­chem.

 

– A więc co taka piękna kobieta robi w tak chłodną pogodę? – zapy­tał i zało­żył nogę na nogę.

 

— Myślę o wszystkim i o niczym — cicho wes­tchnę­łam spo­glą­da­jąc, na męż­czy­znę.

 

— Bar­dzo filo­zo­ficz­nie — powie­dział roz­ba­wio­nym tonem.

 

Odgar­nę­łam kosmyk wło­sów i spoj­rzałam na swoje ręce. Kom­plet­nie nie wie­dzia­łam co powie­dzieć. No bo przy­szedł tu i co o czym mam z nim roz­ma­wiać prze­cież nie o moim życiu. Nie znam go.

 

– Może mia­łaby pani ochotę pójść ze mną na kola­cję dziś wie­czo­rem? – zapy­tał, a w jego oczach można było dostrzec iskierki nadziei.

 

– Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. – powie­dzia­łam spe­szona i pode­rwa­łam się, z miej­sca-ja już się chyba będę zbie­rać -dodaje.

 

– Prze­pra­szam. Wyle­cia­łem z tym tak. – zaczął się mio­tać.

 

– Nic się nie stało-powie­dzia­łam cicho.

 

– Mówmy sobie po imie­niu-zapro­po­no­wał.

 

– Dobrze niech będzie-usmiech­nę­łam się-Lily.

 

– Arthur-powie­dział i zło­żył deli­katny poca­łu­nek na mojej dłoni, przez co wywo­łało to na moich policz­kach szkar­łatne rumieńce – ład­nie się rumie­nisz-dodał z roz­ba­wie­niem.

 

— Dzię­kuję — odpowie­dzia­łam — prze­pra­szam Cię, ale ja już muszę iść-mruk­nę­łam cicho i zaczę­łam iść w kie­runku domu.

 

Weszłam do ogrom­nego domu. Urzą­dzony był w biało czarne meble. Co zna­czyło, że świet­nie kom­po­no­wały się z kolo­ry­styką ścian. Podłogi były wyko­nane z ciem­nego dębu, co nada­wało świet­nego wyglądu. Po ślu­bie sta­ra­łam się, aby ten dom był urzą­dzony nowo­cze­śnie, ale przy­tu­la­nie. Nie­stety cały wygląd miesz­ka­nia popsuł się poprzez śmier­dzący zapach alko­holu i papie­ro­sów. W całym domu pano­wał chaos. Wcho­dząc, znów poczu­łam strach. Znów poczu­łam panikę. Moje kolana zro­biły się, jak z waty a oczy zro­biły wyraźny wyraz paniki. W drzwiach sta­nął on. Czło­wiek, który skrzyw­dził nie tylko mnie, ale i swoich bli­skich. A ja jestem Lily dziew­czyna, która ni­gdy nie miała łatwej prze­szło­ści.

C. D. N

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • oldakowski2013 09.10.2018
    Widzę, że będzie ciąg dalszy, mam prośbę. Zanim wstawisz tutaj opowiadanie, przeczytaj raz, drugi, a jak trzeba to i trzeci. Zrobiłaś dużo błędów ortograficznych, stylistycznych, brak przecinków. Przeczytałem, ale nie mogę ocenić treści, bo co chwilę musiałem przerywać ze względu na błędy. Popraw, a z ochotą przeczytam, bo coś ciekawego jest, ale przez te błędy, opowiadanie, powiem brutalnie, nadaje się do kosza. Ale nie wyrzucaj go, popraw i popracuj nad błędami. Pozdrawiam.
  • Nanix_0004 09.10.2018
    Starałam się poprawić błędy i wstawić przecinki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania