Nie zostawiaj mnie-prolog
Kolejny cios. Kolejny krzyk. Leżałam na zimnej podłodze, a on po prostu mnie bił i krzyczał. Znów przyszedł napity i mnie skrzywdził. Chciałabym uciec. Nie mogłam. No bo gdzie. Rodzice nie żyją. Przyjaciółka opiekuje się chorą matką. Nie mogłabym zwalić jej się teraz na głowę. Zresztą i tak by mnie znalazł. Znalazł i ukarał.
— Prze...przestań — wyjąkałam z trudem. Skuliłam się tak, aby zakryć twarz a łzy swobodnie spływały po moich policzkach.
— Milcz. — warknął i skierował kolejny cios w mój brzuch. Po raz kolejny zaniosłam się płaczem. Błagałam, aby przestał, żeby odpuścił.
Bił długo. Cały czas miałam nadzieję, że skończy. Ból całego ciała zawładnął nade mną. Pozostało mi tylko wytrzymać. Przeczekać, aż przestanie i wyjdzie z mieszkania tak jak zawsze to robił. Nie odpuszczał. Gdy byłam bliska omdlenia usłyszałam trzask drzwiami i huk wazonu spadającego na podłogę. Wyszedł, a ja poczułam jak moje powieki powoli opadają.
Komentarze (2)
Wiem, że pewnie chciałaś zagrać tu na emocjach i wciągnąć do historii, ale niestety, nie mnie.
Bez oceny.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania