Niebiańska brygada

W ten szary deszczowy poranek kierowca karetki pogotowiej zbierał sie do pracy wyjątkowo leniwie: budzik nie mógł go długo obudzić, w końcu wstał, umył się, ogolił się, ubrał się, spakował torbę roboczą, sprawdził prawo jazdy - ale zrobił to jak gdyby automatycznie, a jego myśli były gdzieś daleko. Jego żona to zauważyła.

- Co z tobą dzieje? Cały ranek jesteś trochę dziwny. Martwisz się o coś? - zapytała podczas śniadania.

- Nie, wszystko w porządku, - odpowiedział niepewnie mężczyzna, - to tylko dziwny sen. Ale to prawda, małe rzeczy. Nie zwracaj uwagi.

- Opowiedz mi o śnie - mowiła jego żona.

- To tak, jakbyśmy jechali z zespołem karetką i na początku wszystko jest w porządku. Nagle zauważamy w samochodzie dziwną kobietę, której na początku nie było. Z jakiegoś powodu wszyscy byliśmy przerażeni jej obecnością. Mówi, że jest krewną chorego, który potrzebuje pomocy. Uspokajamy się, pytamy, gdzie jechać. Ta kobieta podała adres. Mijamy znajome ulice i nagle znajdujemy się w ciągłej mgle. Bardzo się bałam, bo nie wiem, gdzie jechać. Próbuję się odwrócić, z całej siły pociągam kierownicę, ale ona się zacina i mnie nie słucha. Zdesperowany obracam się do kobiety, a ona wskazuje na niebo i mówi: „Idź tam teraz”.

- Nie myśl o tym - jego żona próbowała pocieszyć kierowcę. - Po prostu twój napięty harmonogram daje się odczuć. Na pracy u ciebie różne bywa, różne widziś, teraz ono śnije.

- Tak, masz rację. Jak inaczej… Och, muszę uciekać - mężczyzna podskoczył, patrząc na zegarek.

Pośpiesznie dopił herbatę, pocałował żonę na pożegnanie i pospieszył do pracy.

Początek zmiany roboczej dla jego zespołu wydawał się normalny. Lekarze, ratownicy medyczni i inni kierowcy przychodzili do pracy jeden po drugim. W wolnym czasie ktoś zrobił sobie herbatę, ktoś czytał gazetę, lekarz wyjaśnił u dyspozytorza, kiedy jemu wyjeżdżać, kierowca i jego koledzy rozmawiali o różnych codziennych sprawach: ktoś myśli o kupnie nowej szafy, czyjś syn kończy w tym roku szkole i wejdzie do instytutu, ktoś poprosił o radę, co dać chrześniakowi na urodziny… Jednak kierowca nie rozmawiał z nimi długo. Wkrótce ich opuszczając udał się do mechanika, który dzień wcześniej musiał sprawdzić samochód. Mechanik powiedział, że z karetką wszystko w porządku, żadnych problemów. To trochę uspokoiło kierowcę. Kiedy jednak za pierwszym razem samochód z jakiegoś powodu uruchomił się po raz drugi, wróciło do niego jakieś niepokojące niejasne przeczucie, inspirowane snem.

Ale kłopoty związane z pracą odciągnęły kierowcę od jego doświadczeń i jego nastrój się poprawił.

Około godziny drugiej załoga trochę odpoczęła, a lekarz z sanitariuszem i kierowcą mieli czas na obiad. Kierowca miał jednak trochę pecha - po nalaniu sobie herbaty upuścił filiżankę nieostrożnym ruchem ręki i tylko cudem nie spadła na niego wrząca woda. Koledzy natychmiast podbiegli do kierowcy, aby zapytać, czy jest kontuzjowany. Otrząsając się z szoku, zapewnił ich, że nic mu nie jest, i zaczął usuwać odłamki. Kiedy skończył sprzątać, mężczyzna zaparzył sobie drugą filiżankę herbaty, ale nie był przeznaczony do jej wypicia - rozległa się syrena, zapowiadając kolejny telefon. Zdenerwowany kierowca podbiegł do karetki.

Dyspozytor przekazał dane brygadzie - do szpitala należy zabrać kobietę z rannym czteroletnim chłopcem. Kiedy kierowca zobaczył je po raz pierwszy, spojrzał dziecku w oczy, w głowę, wbrew jego woli, z jakiegoś powodu błysnęła myśl: „Nie będzie żyć”. „Boże, co za bzdury” - wtrącił się mężczyzna - „chłopiec ma prostee złamanie nogi, nawet bez przemieszczenia. Oczywiście, będzie żył, będzie żył długo, przeżyje nas wszystkich. O czym myślę? Żona ma rację - nerwy są całkowicie wstrząśnięte. Prawie się poparzył - w rezultacie nie pił herbaty. Trzeba będzie musiał porozmawiać z szefem o wakacjach. Muszę odpocząć… Jedźmy z żoną na wieś, smażymy kebaby, opalamy się i pływamy… Długo nie odpoczywaliśmy… Tak, dość! Przygotuj się do pracy” - przerwał sobie kierowca.

Chłopiec został zabrany do salonu, jego matka i ratownik usiadłi na ławce obok niego, lekarz usiadł przed kierowcą. Tym razem karetka ruszyła po raz pierwszy i ekipa pojechała. Początkowo wydawało się, że wszystko idzie dobrze, ale później kierowca zaczął myśleć, że samochód nie do końca go słucha na zakrętach. A im więcej jechali, tym trudniej było prowadzić samochód. Na następnym zakręcie karetkę wpadło w poślizg, osoby znajdujące się w kabinie mogły to zauważyć. Zatrzymując się na czerwonym świetle, kierowca obrócił się, aby sprawdzić, czy w kabinie wszystko jest w porządku. I nagle przeraził się - przez chwilę wydawało mu się, że matka chłopca jest jak dwie krople wody, jak kobieta ze snu, wskazująca na niebo. Kierowca zamknął oczy, potrząsnął głową - wizja zniknęła.

Zielone światło świeciło się od dawna, a za samochodem dali desperacko brzęcili i zaczęli jeździć wokół karetki, która zamarła w miejscu. Okropności snu, których kierowca tak długo usiłował się pozbyć, natychmiast wróciły do niego. Starając się skoncentrować na drodze, pokonał kilka trudnych skrzyżowań z energicznym ruchem, obficie pocąc się. Potem droga stawała się coraz bardziej napięta - śliska po deszczu drogi w ciągłych dziurach, pieszy, który z jakiegoś powodu, docierając do środka zebry, zaczął tu i tam zamiatać, nagle gwałtownie zahamował z przodu, z którym kierowca cudem uniknął kontaktu. W tym samym czasie na zakrętach musiał kontrolować niezbyt sprawny samochód. Nic więc dziwnego, że przejechawszy zaledwie połowę drogi, kierowca był już w takim stanie, jakby woził w workach ziemniaki. Lekarz spojrzał na niego z niepokojem. Na jego ciche pytanie kierowca szepnął, żeby nie było słychać w kabinie, powiedział koledze o problemie, ale zapewnił, że da radę z samochodem. Ale nie powiedział lekarzowi, że naprawdę się boi, że nie rozumie, skąd te problemy z karetką - bo mechanik zbadał go rano i był pewien, że wszystko w porządku. I oczywiście nie powiedział o swoim strasznym śnie i wizjach i myślach, które go teraz prześladują…

Po chwili w końcu wyszli na cichy, prosty odcinek drogi, na którym mężczyzna był w stanie złapać oddech. Wziął głęboki oddech, aby uspokoić szalone bicie swojego serca.

Wydawało się, że kierowca się uspokoił. Czuł nawet letarg, który zawsze pojawia się po załamaniu nerwowym, nawet wszystkie dźwięki wokół niego stały się nieco stłumione. I tutaj, kiedy mężczyzna najmniej spodziewał się niespodzianek, do jego uszu dobiegł głośny pisk - autobus jadący nadjeżdżającym pasem zahamował na przystanku. Ten pisk uderzył kierowcę w mózg, coś dźgnęło go w lewą stronę klatki piersiowej, w jego oczach zrobiło się czerwono i upadł na kierownicę z jękiem.

Samochód wyleciał na nadjeżdżający pas, wpadł w poślizg z pełną prędkością i z całej siły wrzucony w betonowy płot. Kierowca i lekarz zmarli natychmiast. Ratownika medycznego nie dowiezli do szpitala. Co do chłopca, kierowca miał rację - wszystkich przeżył. Na dwie godziny. Matka płakała i błagała, aby jej dziecko nie zostało tak wcześnie zabrane przez aniołów, ale nie mogła już dłużej zatrzymać jego duszy na ziemi.

… Minęł czas. Ta tragedia została już wymazana z pamięci mieszkańców miasta. Ale zmarła brygada znowu sobie przypomniała. Po mieście rozeszły się plotki, że tu i ówdzie ludzie widzą dokładnie karetkę, która przeżyła śmiertelny wypadek. Ktoś nawet rozpoznał zmarłego kierowcę, który wysiadł z samochodu i dokładnie obejrzał wgniecenie na jego boku. W końcu ludzie zapewne wiedzieli, że kierowca, lekarz i ratownik nie odchodzą z pracy nawet po śmierci - to aniołowie w niebie poinstruowali ich, aby ratowali ludzi. W mieście bardzo często zdarza się, że fantomowa ekipa duchów przyjeżdża w ciągu kilku sekund do umierającej osoby i przywraca ją do życia: kierowca najkrótszą trasą przyprowadza kolegów do chorego, lekarz i ratownik wyskakują z samochodu. Lekarz kładąc rękę na czole lub klatce piersiowej pacjenta, od razu ustala diagnozę i mówi ratownikowi, co ma zrobić. Kiedy stan pacjenta ustabilizuje się, załoga, zwana teraz niebiańskim, opuszcza go tak szybko, jak się pojawili.

Za kilka minut przyjeżdża prawdziwa karetka, i jedyne, co musi zrobić, to ustalić, do którego szpitala ma zabrać chorego w celu dalszego powrotu do zdrowia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Bajkopisarz 11.10.2020
    „karetki pogotowiej zbierał się”
    Pierwsze zdanie i dwa niechlujstwa.
    Pogotowia
    Się
    „umył się, ogolił się, ubrał się,”
    Jedno się w zupełności wystarczy
    „jego myśli były gdzieś daleko. Jego”
    2 x jego
    „powodu wszyscy byliśmy przerażeni”
    Nie ma potrzeby skakania po czasach, więc konsekwentnie: jesteśmy
    „Bardzo się bałam, bo nie”
    Zmiana płci czy literówka?
    „jego żona próbowała pocieszyć kierowcę”
    Zły zapis. Wychodzi na to, ze żona mężczyzny próbuje pocieszyć osobę trzecią, jakiegoś kierowcę.
    „Na pracy u ciebie różne bywa, różne widziś, teraz ono śnije.”
    Co tu jest napisane? Gwara?
    „wyjaśnił u dyspozytorza,”
    Słowotwórstwo czy błąd: dyspozytora
    „tym roku szkole”
    Szkołę
    „jednak za pierwszym razem samochód z jakiegoś powodu uruchomił się po raz drugi,”
    Jak można się za pierwszym razem uruchomić po raz drugi?
    „jego doświadczeń i jego”
    2 x jego
    „załoga trochę odpoczęła”
    Od czego odpoczęła? Nie ma opisanej żadnej akcji poza pogaduszkami i piciem herbaty
    „ale nie był przeznaczony do jej wypicia”
    Koszmarek. Nie było mu przeznaczone jej wypić.
    „- wtrącił się mężczyzna –„
    Wgląda na to, ze w myśli kierowcy wtrąca się jakiś obcy mężczyzna
    „ma prostee złamanie”
    Proste
    „Trzeba będzie musiał porozmawiać”
    Albo trzeba albo musiał
    „Jedźmy z żoną na wieś, smażymy kebaby, opalamy się”
    Czas przyszły czy przeszły?
    „ruszyła po raz pierwszy”
    Chodziło o: za pierwszym razem?
    „zakręcie karetkę wpadło w”
    Karetka wpadła
    „za samochodem dali desperacko brzęcili i zaczęli jeździć wokół karetki, która zamarła w miejscu”
    Co tu jest napisane?
    „śliska po deszczu drogi w ciągłych dziurach, pieszy, który z jakiegoś powodu, docierając do środka zebry, zaczął tu i tam zamiatać,”
    Co takiego? Przecież to zdanie nie ma żadnego sensu
    „z przodu, z którym kierowca cudem uniknął kontaktu.”
    Z kim/czym uniknął kontaktu?
    „oddech. Wziął głęboki oddech”
    2 x oddech
    „jadący nadjeżdżającym pasem”
    Jak pas może nadjeżdżać?
    „wyleciał na nadjeżdżający pas, wpadł”
    Co to jest nadjeżdżający pas?
    „Minęł czas. Ta tragedia”
    Co zrobił czas?
    „która przeżyła śmiertelny”
    Jak można przeżyć śmiertelny wypadek? Skoro śmiertelny to nie przeżyli.
    „teraz niebiańskim, opuszcza go tak szybko, jak się pojawili.”
    Niebiańską
    Zdecyduj jaki czas, bo oba w jednym zdaniu to źle

    Dramat, ale może jest na to usprawiedliwienie. Albo masz dziesięć lat i dopiero zaczynasz cokolwiek pisać, albo jesteś cudzoziemcem / cudzoziemką i ćwiczysz polski, albo – ale to już się nie da usprawiedliwić - to było pisane w obcym języku i przepuszczone przez translator.
    Dużo, ogrom wręcz, pracy przed Tobą, bo to jest bardzo nieporadny tekst. A szkoda, bo dopracowany obroniłby się całkiem dobrze. Treść jest w porządku.
  • Roksołana 12.10.2020
    Bardzo wdzięczna za komentarze. Pan ma rację. Jestem Ukrainka i swoje historie piszę po ukraińsku. Obecnie uczę się polskiego. Zaciekawiło mnie opublikowanie mojej historii na polskiej stronie internetowej i chciałam zobaczyć co z tego bedżie. Próbowałam tłumaczyć samodzielnie, czasem korzystając z tłumacza elektronicznego.
  • Bajkopisarz 12.10.2020
    Rozumiem :) Ale w takiej sytuacji należy zaznaczyć na początku, jaka jest geneza opowieści, bo inaczej się poprawia tekst komuś, kto się uczy języka obcego, a inaczej komuś, kto kaleczy własny. W tym przypadku proszę się nie zniechęcać, bo mimo długiej listy błędów, to poziom przyswojenia języka polskiego jest niezły. Sam się uczę kilku obcych języków i narobiłbym w nich podobnych albo gorszych błędów - wybaczalnych na pewnym etapie nauki języka obcego, nieakceptowalnych na poziomie języka rodzimego. Pozdrawiam i życzę wytrwałości w nauce.
  • Roksołana 13.10.2020
    Dziękuję bardzo. Zauwagi mi pomogą w studiowanie języka polskiego. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł lepiej pisać po polsku)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania