Niebo 3
Dokładnej daty nie pamiętam, lecz to na pewno był piątek. Roku też sobie nie przypominam, jednak było to niedługo po zmianie dla Kotliny Kłodzkiej diecezji z wrocławskiej na legnicką. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej oglądałem w kinie film „Wielki Szu”. To właśnie pod wpływem tego filmu zainteresowałem się kartami, a zwłaszcza pokerem. Wystarczyły mi niespełna cztery miesiące treningów i grałem już z najlepszymi. Kiedy kończyłem i odchodziłem od stołu, to zawsze z bardzo dobrym skutkiem dla mojego portfela i pomyśleć, że całkiem przypadkiem odkryłem w sobie wielki talent do gry za pieniądze. Oczywiście było to całkowicie nielegalne w kraju i prawdopodobnie dla tego tak mnie zafascynowało i wciągnęło.
Standardowo zaczynało się grę w pokera na wielkie pieniądze w sobotnie wieczory w miejscach ustronnych i dostępnych tylko dla uzgodnionych wcześniej graczy. Zmagania potrafiły trwać nawet przez niedzielę, gdy passa zawodników była zmienna. Jednak bardzo rzadko tak było, przeważnie koniec gry następował po kilku godzinach i ktoś odchodził bosy i goły.
Z racji posiadanej marki, zostałem zaproszony do rozgrywek we Wrocławiu w piątkowy wieczór. Lokal, w jakim mięliśmy grać został urządzony w piwnicy zabytkowego domu przy samym rynku. Wchodząc o wyznaczonej godzinie podałem odźwiernemu przydzielone hasło. Dopiero wtedy zostałem wpuszczony do drugiego pomieszczenia, w którym na środku ustawiony był okrągły stół do gry, przykryty zielonym suknem. Pod ścianami po przeciwnych stronach ustawiono stoły z przekąskami i napojami. Jakość znajdujących się tam trunków wskazywała na ich pochodzenie z Pewexu, ktoś dysponujący zagraniczną walutą zrobił solidne zaopatrzenie. Organizator wprowadził jeszcze trzech mężczyzn, wszyscy byli znacznie starsi ode mnie. Wiek najmłodszego oceniłem na czterdzieści lat, a najstarszy musiał być już po sześćdziesiątce. Zgodnie z zasadami zasiedliśmy do gry i już po pierwszym badawczym rozdaniu wiedziałem, że dziś to mój dzień i nie muszę oszukiwać. Faktycznie grałem jak natchniony, wymiany tali i próby złapania mnie na oszustwie nie przynosiły przegrywającym zadowalających rezultatów. Kupka pieniędzy składająca się z różnych walut, biżuterii i kosztowności przy mnie rosła bardzo szybko. Jeszcze jedno takie rozdanie, pomyślałem sobie i do końca życia będę pławił się w luksusie. Ostatnie rozdanie i z ręki dostaję pokera królewskiego. Pozostali gracze też musieli dostać dobre karty, ponieważ na wyścigi przebijają pulę. Wszelkimi siłami starając się nie pokazywać radości po sobie, nieśmiało podnoszę stawkę. Młodsi zawodnicy, spłukani pasują, pozostaję ja i najstarszy Wacław. Przeciwnik kładzie spory majątek na stole i czeka na moją reakcję. Stawiam wszystko, co mam, podbijam i czekam na jego ruch. Partner do gry przeżywa prawdziwe katusze, chciał koniecznie mnie sprawdzić, lecz nie miał już, czym.
- Za sprawdzenie, proponuje probostwo w Lądku Zdroju – powiedział i mocno mnie tym zaskoczył.
Potrzebowałem dodatkowego wytłumaczenia, żeby zrozumieć sens wypowiedzi. Pomocni okazali się dwaj spłukani gracze i wyjaśnili mi, co Wacław miał na myśli. Kiedy zrozumiałem sens propozycji, zgodnie z prawdą odpowiedziałem?
- Panowie, mam tylko maturę, nie jestem ochrzczony i nawet przeżegnać się nie potrafię z winy rodziców komunistów.
- Jak wygrasz to tylko zaliczysz egzamin praktyczny i już bez kłopotów ukończysz seminarium – dodał do swojej propozycji Wacław.
Niechętnie, lecz zgodziłem się na propozycję, ponieważ w trójkę dali mi do zrozumienia, że są w stanie ściągnąć pieniądze i mnie przebić, a na sprawdzenie już nie będę miał. Karty zostały odkryte i mogłem zgarnąć swoją wygraną. Przegrany wcale nie przejął się stratą majątku, podobnie jak pozostali gracze.
Kiedy wróciłem do domu bardzo bogaty na drugi dzień od miejskiego pierwszego sekretarza partii, kupiłem willę z wyposażeniem i samochodem. Taka transakcja gwarantowała mi nietykalność od skarbówki i organów sprawiedliwości. Otoczony luksusem, żyłem w dostatku, jednak dług karciany trzeba spłacić. Musiałem stawić się na egzaminach praktycznych, spodziewałem się tam sprawdzenia umiejętności śpiewu, dykcji i sprawności fizycznej. Jednak zostałem razem z innymi kandydatami rozebrany do rosołu i wprowadzony go sali egzaminacyjnej. Tam ustawiono nas w szeregu pod ścianą po lewej stronie komisji. Nagle drzwi, przez które weszliśmy zostały otwarte i przez nie weszła goła kobieta przecudnej urody i kształtów. Powoli przechodziła wzdłuż szeregu kandydatów, patrząc na nią, poczułem pożądanie. Kiedy wyszła okazało się, że tylko ja jeden tak zareagowałem i przez to nie zaliczyłem egzaminu praktycznego. Przewodniczący komisji poprosił mnie o opuszczenie sali, powodowany chorą ambicją powiedziałem.
- Przepraszam byłem tak zaskoczony pojawieniem się tej pani, że się nie skoncentrowałem. Dlatego proszę o powtórzenie egzaminu.
Komisja prawdopodobnie wiedziała o długu Wacława wobec mnie i zgodziła się na powtórzenie egzaminu. Tym razem bardzo się skoncentrowałem i jak ta dziewczyna weszła myślałem o rzeczach wprost z horroru. Jednak, kiedy była przede mną, cały się zaczerwieniłem z wysiłku, usiłując nie myśleć o tym wspaniałym ciele. Tylko organizm zdradził mnie i samoistnie zareagował.
Błagającym głosem poprosiłem o trzecią i ostatnią szansę zaliczenia egzaminu. Nikt na świecie nie wie jak bardzo się starałem, lecz i tym razem przegrałem. Rozżalony swoją porażką wychodząc powiedziałem głośno.
- A ch.. wam w d…
Niespodziewanie dla mnie, na moje słowa wszyscy obecni zareagowali erekcją.
Zaraz po tym dniu wszystko w moim życiu się zmieniło, talent do gry i szczęście w pokera utraciłem. Kościół w Lądku Zdroju, usytuowany niedaleko rynku, miał zagwarantowanego proboszcza, który swoje stanowisko wygrał w karty. Kiedy zabrakło w nim szefa, spalił się ze wstydu, wbrew oficjalnemu komunikatowi, że było to podpalenie, ponieważ w państwie świeckim nie istniało pojęcie sfery duchowej. Jakby tego było mało przez coś lub kogoś zostałem przeklęty, niczego kradzionego i pochodzącego od nieuczciwych ludzi nie mogłem dotykać, to mnie parzyło. Nawet woda święcona sprowadzana z Chin poprzez swoje konserwanty oddziaływała na mnie jak kwas solny, z wyjątkiem tej prawdziwej, a jej od dłuższego czasu jest na lekarstwo.
Majątek już na początku zmian ustrojowych rozdałem biednym i to prawdziwym potrzebującym, którzy swoje ubóstwo ze wstydu zawsze skrywają. Często wystarczał im ciepły posiłek, możliwość kąpieli, upranie ubrania i dobre słowo, wtedy czuli się z powrotem ludźmi, przede wszystkim została im przywrócona godność, którą odebrała im strata pracy.
Oderwany od rzeczywistości, żyłem jak pustelnik i po bardzo mroźnej nocy, kiedy spałem w altance, stanąłem w kolejce do życia wiecznego. Spokojnie wśród obcokrajowców czekałem na przyjęcie, wreszcie nadeszła moja kolej i mogłem odbić swój odcisk duszy. Zaraz po tym padło pytanie.
- Skąd przybywasz?
- Z Polski – odpowiedziałem.
Po moich słowach nastąpił wybuch śmiechu pytajacego i po dłuższej chwili komentarz.
- Zdrowo jest się pośmiać, ten kawał muszę sprzedać, a tak naprawdę skąd przybywasz?
- Naprawdę z Polski – odpowiadam i czekam na reakcję.
- O! Zgodnie z poleceniem muszę zawiadomić szefa.
Niedługo po tych słowach przybył święty Piotr, by przywitać i oprowadzić osobiście po Niebie unikatowego przybysza, ponieważ w tym całym tłumie jest zaledwie dwóch jego rodaków, których ciężko będzie odnaleźć.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania