Niebo
Byłem nietypowym człowiekiem przez całe życie nikogo nie oszukałem, nie okradłem, to mnie ograbiano z mienia, pieniędzy czy wartościowych rzeczy. Pracowałem ciężko przez wiele godzin za marne wynagrodzenie, do kościoła przestałem dawno chodzić bo po zmianie ustroju, polityki na kazaniach było wyjątkowo dużo. Człowiekiem kryształowym nie byłem. Być może i komuś krzywdę bym zrobił lub okradł, oporów wewnętrznych nie miałem, tylko okazji brakło, albo odwagi, sam nie wiem czego. Typowa była ze mnie szara myszka, aż do pamiętnego dnia. Wracałem z pracy, zmęczony okropnie i martwiłem się jak ja za te zarobione marne grosze, zrobię opłaty. Na ulicy dopadło mnie trzech drabów, rosłych, dobrze odżywionych i niedopitych. Zaraz po tym jak stanąłem w obronie dziewczyny. Zaczepili panienkę ładnie ubraną, ozdobioną złotem. Pomocy nie mogła oczekiwać od nikogo, a zwłaszcza od Policji zamkniętej bezpiecznie na komisariacie. Byłem tam tylko ja i się postawiłem, tyle pamiętam. Później stałem w bardzo wielkim pomieszczeniu, ścian i sufitu nie widziałem. Zostałem poproszony do biurka, za którym siedziała kobieta jakaś taka sztywna. Znała mnie z imienia i nazwiska, mój adres, wszystkich krewnych i szczegóły z życia właściwie tylko przytakiwałem jak mówiła. Podziękowała mi i wręczyła karteczkę, była tam napisana informacja wejście numer 7a i wskazała kierunek. Udałem się tam i widzę wejście numer 1 bardzo wielkie i spora kolejka. Dalej było wejście 666 strasznie szerokie i niesamowity tłok do wejścia i porządkowi jeszcze poganiali. Kolejnym było niewielkie wejście numer 7, dawno nieotwierane ,bo pająk zdążył upleść na nich piękną sieć. Podchodzę do drzwi 7a, otwieram i wchodzę. Pomieszczenie bardzo długie, idę, trwało to dość długo. Zmęczyłem się zanim doszedłem do następnych drzwi , przekraczam próg i jestem w dziwnym pomieszczeniu. Ogromne, błękitne, podłogi nie widać bo pokrywa ją delikatna mgła, jest ciepło. Słychać delikatną muzykę, dobrze się czuję, lecz nigdzie nikogo nie widzę. Musiało minąć sporo czasu jak zauważam kogoś z obsługi, podchodzę i pytam. Przepraszam czy mogę się dowiedzieć gdzie jestem.
- Tutaj jest niebo, musiałeś umrzeć i właśnie tutaj trafiłeś jako dobry człowiek za życia.
Musiałem być bardzo zdziwiony, bo ten popatrzył i mówi.
-Duszyczko czy tobie nikt wcześniej nie powiedział, że jak ktoś za życia jest dobry i robi dobre uczynki to po śmierci trafia do nieba. Jak kiedyś chodziłem do kościoła to często słyszałem, tylko myślałem, że tyle jest ludzi zasługujących na niebo. Tutaj miał być wielki tłok, lecz oprócz nas nikogo nie ma.
- Oj duszyczko, bardzo się myliłaś, jak widzisz.
Ja nigdy nie przypuszczałem, że będę w niebie niczym sobie nie zasłużyłem.
-To prawda tylko ostatnio obniżyliśmy standardy przyjęć i tylko dlatego, że nikogo od dłuższego czasu w tej części u nas nie było, a to jest sektor polski. Dlatego witam cię bardzo serdecznie jako wyjątkowego gościa. Jestem opiekunem i jestem ogromnie zadowolony, że w końcu będę miał z kim porozmawiać.
Zmartwiłem się strasznie jak ta moja wieczność będzie wyglądać, mogłem za życia być jak inni i teraz nie zostałbym sam.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania