꧁ ????? ??? ???? ?????...꧂

???????? ???????? - ????? ?????

 

Rozbrzmiewały po całej posiadłości głośne rozmowy, Pana Harasimowicza i jego córki, oraz szepty weselącej się reszty osób, zamieszkujących posiadłość. Wiele dni, miesięcy nie było tam aż tak radośnie, gwarnie. Nawet Ciocia Zosia, jak to miała w zwyczaju nazywać ją Klara za młodu, nie stękała po kątach, że za głośno, że to niedobrze! Każdy przecież dobrze wiedział, jak cięta była na hałasujących, czy to pod domem, czy w zupełnie innym pomieszczeniu, a tu taka odmiana. Śmiem nawet stwierdzić, że była osobą najbardziej uradowaną powrotem Doktora Karola.

 

-Tato, opowiedz mi o czymś jeszcze! Proszę Cię - prosiła dziewczyna, siedząc wraz z ojcem przy stole w głównej jadalni. W tym czasie służący podawali im właśnie pierwsze danie. Rodziciel zaśmiał się pod nosem, właśnie taką zapamiętał córkę, ciekawą wszystkiego, co ją otacza. Już miał odpowiedzieć jej, kiedy Maria się wtrąciła.

 

-Klaro, daj odpocząć swemu ojcu, jest zapewne zmęczony. - uśmiechnęła się Maria, upominając dziewczynę. Rudowłosa lekko posmutniała i naburmuszyła się, chciała jedynie usłyszeć od ojca nowe opowieści. Czy to naprawdę tak wiele?

 

-Spokojnie, opowiedzenie paru rzeczy mojej córce nie zabierze mi wiele siły. Nie musi się pani tak bardzo o mnie martwić Pani Mario - posłał kobiecie ciepły uśmiech, po czym z powrotem spojrzał na swój mały skarb. - Opowiem, ale najpierw zjedz wszystko, abyś miała dużo siły. Później po obiedzie przysiądziemy w salonie i wszystko ze szczegółami ci wyśpiewam, dobrze gwiazdeczko- ta jedynie mu skinęła głową i wyrwała się do jedzenia. Główna pokojówka jedynie westchnęła i ruszyła do kuchni przypilnować porządku, nawet nie upomniała dziewczyny o prawidłowej etykiecie przy stole.

 

Po ukończonym posiłku Klara ruszyła do salonu wraz z ojcem, przy okazji ciągnąc go za dłoń, aby jak to uważała, było szybciej. Tam usiedli wygodnie, rudowłosa na pufie, a pan Harasimowicz na fotelu obok okna. Gdy już usadzili się i zapalili lampkę, na niedaleko stojącym stoliczku, ojciec dziewczyny zaczął od samego początku opowiadać jego całą podróż, jakie to przeszkody napotkał na swej drodze oraz z jakimi problemami musiał się zmierzyć, aby bezpiecznie móc wrócić do domu, wspominał nawet o tych najmniejszych szczegółach, opisywał miejsca dogłębnie, tak aby jego córka mogła się poczuć, jakby tam była. Klara, słuchając tego, rozpływała się i wyobrażała te wszystkie rzeczy, o których mówił ojciec. W swej małej głowie widziała najmniejszy kamyk, czy liść spadający z drzewa, który widział jej rodziciel. Nie mogła się nadziwić temu, ile przeżył w ciągu zaledwie tych kilku miesięcy, w końcu to nie tak dużo. Z jej rozmyślań wybudziły słowa jej ojca kończące opowieść - ...i tak właśnie wróciłem cały i zdrowy do domu, gwiazdeczko.

 

-Hm? To już? - zapytała, prostując się, ten czas naprawdę szybko jej zleciał. Pan Karol uśmiechnął się szerzej, po czym pogłaskał córkę po głowie, skinął jedynie w odpowiedzi głową. Rudowłosa przetarła swe powieki, dopiero teraz dopadło ją uczucie znużenia, opowieść ojca była zbyt fascynująca, by mogła je odczuć wcześniej. - Może opowiesz mi coś jeszcze? - zapytała z nadzieją.

 

- Na dzisiaj już wystarczy, gwiazdeczko - odpowiedział jej tata, gasząc lampkę i ostrożnie biorąc ją na ręce, tak jak to robił, gdy była mała. - Jest już późno, a z tego powodu, iż dzisiejszy dzień był nad wyraz ekscytujący, powinnaś odpocząć. Jutro również będzie się sporo działo.

 

-Jutro? -mruknęła, ziewając cicho. - a czemuż to? Co takiego będziemy robić?

 

-Zabieram cię na targ córeczko, wiesz, ten, który odbywa się co roku przed rozpoczęciem szkoły. - wyjaśnił, zaczynając się kierować do sypialni dziewczyny. Klara jedynie w swojej, już zmęczonej podświadomości, zaczęła przytaczać sobie wszelkie obrazy i informacje, które łączyły się w jakikolwiek sposób z tym wydarzeniem. Do głowy przyszły jej wspomnienia z takich targów. W tamtym czasie chodzili wraz z ojcem pomiędzy stoiskami przyjezdnych kupców, a ich najczęstszymi zdobyczami były stare antyki. W końcu kto by przepuścił okazję kupienia takich cudeniek właściwie za grosze? Z takich stoisk mają na przykład pozłacane świeczniki, stoją one na komodzie dziewczyny, gdyż uwielbia ona od czasu do czasu zapalić sobie świece i w okalającym ją mroku oraz jedynym dostępem do światła- płomieniami, siedzieć w pokoju, spoglądać w okno. To takie odprężające, przynajmniej w jej mniemaniu. Maria zawsze upominała ją o to, że poparzy się bądź przewróci świece i nie daj Boże, coś podpali. Rudowłosa uznawała to za bzdurę, w końcu ile wynosi prawdopodobieństwo takiego ciągu zdarzeń? Jest ono minimalne, praktycznie zerowe. - Pamiętasz o nim, prawda?

 

- Tak tatusiu, pamiętam i to doskonałe. - mruknęła w odpowiedzi, wtulając się w ojca. Dźwięk kroków rozchodził się po całej posiadłości i szumił w głowie dziewczyny. Były one jak rytm, wystukiwany przez chaotyczne kroki Doktora. Klara słyszała w nich rytm walca, tego co nuż uczył ją ojciec. Nawet przypomniały się jej wszelkie kroki, wyuczone na pamięć. Tylko do tej pory nie miała ona sposobności, by tych umiejętności użyć i zachwycić wszystkich wokół, jak to miał w zwyczaju jej tata, gdy pojawiał się na parkiecie. Pan Harasimowicz otworzył ostrożnie białe drzwi do pokoju córki. Pokój spowity mrokiem co prawda nie zachęcał do wejścia tam, ale jak tylko włączył światło, zmieniło się to. Po rozświetleniu pomieszczenia skierował się w stronę jej łóżka, na którym ją posadził.

 

-Mam nadzieję, że sprostałem twym oczekiwaniom jeżeli chodzi o opowieść gwiazdeczko. - uśmiechnął się, siadając obok rudowłosej i wyciągając dłoń w stronę kieszeni spodni. Ten ruch zdziwił dziewczynę, obserwująca ruchy rodziciela. - Zapewne pamiętasz o obietnicy, jaką ci złożyłem ci przed wyjazdem. O tym, że przywiozę ci coś za tak długotrwałą rozłąkę.

 

-Tak, pamiętam, ale myślałam, że mówisz tak, tylko abym zaprzestała szlochać. -wyjaśniła, patrząc tępo na rękę rodziciela. Naprawdę się nie spodziewała, że cokolwiek od niego dostanie. W końcu za takie zachowanie nieprzystojące dziewczynie powinno się karać, nie nagradzać upominkami.

 

- Cóż, chciałem ci jakoś wynagrodzić to, że nie było mnie zapewne przy wielu ważnych momentach w twoim życiu. - Wtem na jego dłoni pojawiła się sporej wielkości srebrna broszka. Miała ona kształt łezki, w jej środku zakrytej przez drobne, jasne diamenciki widniał szafir. Jego kolor był wręcz identyczny co kolor sukienki, którą miała w tym momencie na sobie rudowłosa. Na widok przedmiotu oczy dziewczyny natychmiast się rozszerzyły, a w nich pojawiły się małe iskierki. - A to właśnie ci przywiozłem. Broszka została specjalnie dla ciebie zrobiona w Paryżu, podoba ci się?

 

- Oczywiście, że tak! Dziękuję tato - nie hamując się nawet przez chwilę, rzuciła się na szyję ojca. To był najlepszy prezent, jaki mógł jej sprawić, chociaż sam jego powrót i obecność były czymś, o czym zawsze marzyła. Pan Harasimowicz objął ją, po czym podał jej prezent do ręki. Klara zaczęła się uważniej jej przyglądać, przez co znalazła na jej tyle swoje wyryte imię. - Specjalnie dla mnie...- powtórzyła cicho pod nosem. Doktor skierował wzrok na wiszący zegar, tak, ten zegar z kukułką, którego tykanie przerywało panującą w pokoju dziewczyny ciszę, gdy wyczekiwała jego powrotu. Wielkimi krokami zbliżała się godzina dziesiąta w nocy. Tak jak to jest zazwyczaj, rudowłosa powinna kłaść się już spać.

 

-Jest już strasznie późno gwiazdeczko. Przebierz się szybko i połóż do snu. - Ucałował jej czoło, uprzednio zgarniając dłonią grzywkę. - Dobrze?

 

-Dobrze... jeszcze raz dziękuję za broszkę- uśmiechnęła się szeroko. Jej ojciec odwzajemnił uśmiech, po czym wstał z łóżka, pogłaskał ją po głowie i skierował się do drzwi, a zamykając je rzucił do niej ciche "dobranoc". Białe drzwiczki lekko trzasnęły przy zamykaniu, a rudowłosa ruszyła do swej ogromnej szafy, by się przebrać w nocną koszulę. Po założeniu śnieżnobiałego materiału wskoczyła migiem pod równie białą kołdrę. Broszkę, którą trzymała w swych drobnych dłoniach, ucałowała, po czym odłożyła na jeden ze stoliczków nocnych. Po zgaszeniu lampki długo nie czekała, aż porwie ją sen. Nawet nie wiedziała, że pod drzwiami stał jeszcze jej ojciec, aby się upewnić, że na pewno zaśnie. Dopiero po chwili skierował swe kroki do swojej sypialni połączonej z biurem. Przedzierając się przez korytarze w kolorze beżu i stąpając po ciemnych panelach, nucił melodię starej pozytywki.

 

?????? ?????? ???????

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania