Poprzednie części: niebo w gębie
Niebo w gębie i Paul Gaugin
Powiedziałem po wejściu,
w nadrealności tego gruntowania,
na podpalonych koturnach warg.
Kończysz już - czwarty raz pyta,
jak nie o sprawianą tuszę.
A kiedy już wyluzowana,
prawie podchodzi mówiąc:
- jutro będzie to mokre ciasto z kokosem.
Czyżbym ograniczał dostęp do kuchennej blejtramy.
To był moment, kiedy mogłem wyjść
po czerwone Gauloises na Tahiti.
Komentarze (4)
Udało mi się - prawie 'za cisem' przyjść/tak mnie coś kusiło... piszę prawie, bo obeszłam 'tout katye a', żeby dostać fajki.
No bardzo na tak... mam jedno małe zastrzeżenie - zmień na niebieskie😉
A możesz zdradzić tajemnicę, który z obrazów najbardziej/w szczególny sposób?
Czerwone lepsze, nawet od Philip Morris Lights, Benson&Hedges. Paliłem na próbę jakieś dwieście marek /miałem na granicy stoisko z fajką/. Nie znam nazw jego obrazów. Podobno dopiero jak odchował dzieci, wyjechał na Tahiti.
Pozdrawiam.
Siermiężny tekst/określenie trochę na wyrost/, ale mnie - takie pisanie odpowiada/ takie odskórowane życie.
Pozdrówka.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania