Niecodziennie Julia stała na balkonie
To były piękne święta, może, jak na mój temperament, odrobinę za spokojne, ale dzięki temu, a właściwie za sprawą pięknej pogody, można było poczuć maj, tym bardziej na spacerze.
Nie odchodziłam co prawda daleko, bo i takiej potrzeby nie było, zresztą złapać słoneczko dało się nawet przez otwarte okno.
Niemniej rozmarzyłam się, zapatrzyłam w jutro i pozwoliłam sobie na wyjazd do Paryża i Florencji. W sumie za jednym zapakowaniem walizek i w pośpiechu, żeby w połowie drogi nie zboczyć na mniej znane ścieżki, na których nietrudno o zagubienie.
Na pewno kiedyś wrócę, może nawet dosyć szybko, jak zwykle tęsknota okaże się silniejsza, a przy tym miłość do rodzimych plaż spowoduje nagłą potrzebę wypalenia na pomoście ostatniego papierosa, żeby tradycji stało się zadość. Szkoda tylko, że gitarę utopiłam, ale wierzę, że i tak usłyszę znajome brzmienie, przecież od zawsze wyczulona byłam na rwanie strun.
Wieczór już, a dokładnie noc, pora zamknąć okno, to już czas latarni.
Komentarze (65)
Rozumiem, że możesz już odejść, zadowolony oczywiście z misji... wyszła jak zawsze znakomicie. Teraz możesz poczekać na Szaleja... ale jak pozostaniesz i posmęcisz nikogo to raczej nie zdziwi... tak więc powodzenia!
Zupełnie niepotrzebnie. Ale śmieszy mnie, kiedy dwóch młodzików starą babę atakuje i można powiedzieć, że na łożu śmierci.
To fajne, że są ludzie, którzy nawet żywe trupy chcą zabić... bo nie mogą się doczekać, kiedy same odejdą, a to przecież coraz bliżej... cierpliwości trochę!
Poza tym coś się do mnie przyczepił znowu? Ani ciebie nie zaczepiam, ani mnie grama nie obchodzisz, a snujesz się jak oczadziały.
Weź się ogarnij, bo nudny jesteś... i żadna małolata na te 'inteligentne' gadulstwo nie poleci, a może coś jeszcze ci się trafi i nie będziesz musiał Szalejowi zazdrościć...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania