Niedziela na taśmie — margines
[Stań na kasie – dopóki niedziela udaje, że jest robocza.]
Światło z sufitu robi z towaru przesłuchanie, z ciebie – rękę, co ma nie drgnąć.
Dwa – beep.
Dwa – beep.
Cztery – sekundy, gdy czytnik nie łapie i dociskasz folię paznokciem, jak dowód.
Terminal miga czerwienią. Znowu.
Ktoś wzdycha ciężej niż koszyk. Ktoś tłumaczy ci niedzielę – z pełnymi rękami.
Paragon staje w drukarce – wyciągasz go powoli, żeby nie rozerwać papieru.
Następny. Taśma nie pyta.
Dwa – monety zimne w skórze.
Dwa – palec na klawiszach.
Cztery – cisza, w której słychać tylko wentylator.
Wjeżdża sześciopak. Zgrzew puszcza.
Łapiesz go, zanim poleci. Plastik siedzi pod paznokciem.
Ktoś mówi „dziękuję” tak cicho, że prawie cię to obraża.
Na rolkach zostaje mokry ślad po pomidorze.
Przecierasz. Ślad znika. Temat znika.
Taśma rusza czysta – bez komentarza.
Komentarze (22)
Mogliby choć w tych marketach transmitować głośnikami ryczytale, wynajmować dywaniki na poklęczenie
Nie wiem, ale to wszystko wydaje mi się takie bezduszne... 6
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania