Niedziela nie jest moim ulubionym dniem
Nie lubię powrotów, tego ach i och,
nie lubię w tym siebie.
Są dziewczyny, które nie potrafią dorosnąć,
i kobiety, których nie pytam o wiek.
Jestem też ja,
niszowy pisarz,
poeta dla mas i malarz,
facet bez wieku, rodziny i tła.
Są alkohole, które przyciągają ciałem
o wielkim biuście i malutkiej cipie,
pachną wspaniale,
odurzają chwile, pomagają
wspiąć się na sam dach,
i oglądać miasto nocą,
butelkami rzucać w ciemność
i marzyć,
o niepowrocie,
zapomnieniu, całkowitej amnezji.
Bezwartościowe gadżety –
pozostałość zapachu w majtkach bez szwu,
pończocha, którą przywiązywałaś mnie do łóżka,
rozsypane korale.
Wszystko to zieje pustką,
telefon dzwoni, jak oszalały,
a ja walę w klawiaturę,
nowa powieść, nowe oszustwo,
wyrwane trzewia
już nie krwawią.
Nie lubię wracać do pustego mieszkania,
zamawiam dziwkę, by powitała mnie w progu,
wszystko jest na sprzedaż,
uczucia za grosze spływają w kiblu,
i tylko odbicie w lustrze
ma jeszcze głód w oczach, spojrzeniu,
ale usta już
drwią.
Słowa, słowa, słowa.
Echo bywalców burdeli i knajp.
Kto, kurwa, wymyślił niedziele?
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania